W ostatnim tygodniu euro było najdroższe w tym roku, ale złoty szybko zabrał się od odrabiania strat dzięki sprzyjającej sytuacji na rynkach światowych. O położeniu i perspektywach polskiej waluty, a także o najważniejszych wydarzeniach w globalnej gospodarce – opowiadamy w premierowym odcinku podcastu Cinkciarz.pl „Kurs na weekend”.
W szalonych latach 90. na polskich listach przebojów królowały m.in. piosenki Varius Manx. W jednym ze szlagierów Anita Lipnicka śpiewała: „Ona ma siłę, nie wiesz wielką. Najpierw spada długo, później wstaje lekko”. Wypisz, wymaluj polska waluta w pierwszej połowie marca. Kurs EUR/PLN najpierw przez osiem dni z rzędu stopniowo rósł w kierunku 4,60, ale gdy dotarł w te okolice, dosyć ostro zawrócił.
Więcej o położeniu i perspektywach złotego, a także o najważniejszych wydarzeniach w globalnej gospodarce z ostatnich dni opowiadamy w premierowym odcinku „Kursu na weekend”, nowego cotygodniowego podcastu Cinkciarz.pl. Zapraszam do odsłuchu! Bartosz Sawicki.
Trzy najważniejsze wydarzenia z perspektywy globalnych rynków finansowych w ostatnim tygodniu? Myślę, że byłyby nimi: podpisanie przez prezydenta USA pakietu fiskalnego; dane o inflacji, również z amerykańskiej gospodarki oraz posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego. Opis ich wszystkich oraz położenie polskiego złotego wpleciemy w bajkę.
W anglosaskim kręgu kulturowym funkcjonuje przypowiastka o złotowłosej dziewczynce imieniem Goldilocks oraz trzech niedźwiadkach. Nasza mała bohaterka próbuje owsianki z trzech równych miseczek. W jednej jest za zimna, w drugiej jest za gorąca, natomiast w trzeciej jest idealna – ani za ciepła, ani za zimna.
Dla walut i aktywów gospodarek wschodzących, w tym również oczywiście złotego, takim złotym środkiem, taką idealną kombinacją, jest silny globalny wzrost gospodarczy, ale nie na tyle potężny, żeby zagrażał powstawaniem nierównowag i zmuszał banki centralne do reakcji pod postacią czy to opuszczania programu skupu aktywów, czy to podnoszenia stóp procentowych.
Takie szklarniowe warunki określane są mianem właśnie Goldilocks Economy – od imienia małej dziewczynki z tej bajki. I takie warunki panowały na globalnych rynkach finansowych, właściwie do czasu gdy Donald Trump rozpoczął wojny handlowe z Chinami. W tym roku jednak sytuacja na rynkach finansowych bardziej przypomina moment, w którym dziewczynka parzy język swoim śniadaniem. Oznacza to, innymi słowy, że inwestorzy boją się przegrzewania światowej gospodarki, przede wszystkim amerykańskiej. Owo przegrzanie ma prowadzić do wymykania się inflacji spod kontroli i zmusić – wbrew powtarzanym jak Mantra deklaracjom – amerykańską Rezerwę Federalną do tego, żeby wcześniej odciąć monetarną kroplówkę dla gospodarki, która podnosi się z covidovego załamania.
Dlaczego? Tutaj dochodzimy do kondycji amerykańskiej gospodarki, która po ubiegłorocznym załamaniu w tym roku ma potężnie odbijać. Wg prognoz OECD gospodarka ma wzrosnąć o ok. 6,5 proc. Bardzo duża w tym zasługa oczywiście także pakietu fiskalnego, który właśnie został sygnowany przez Joe biden, a jego wartość to, przypomnijmy, 1,9 bln dolarów, co odpowiada mniej więcej 8-9 proc. PKB Stanów Zjednoczonych. Bardzo ważne my punktem tego programu pomocowego są również transfery socjalne. Zostały przedłużone programy wsparcia dla bezrobotnych, jak również pierwsi Amerykanie już niebawem, prawdopodobnie w przyszłym tygodniu, zaczną otrzymywać jednorazowe czeki o wartości 1,4 tys. USD.
Mamy zatem połączenie realizacji jakiegoś odroczonego popytu, odroczonego oczywiście przez drugą falę pandemii w amerykańskiej gospodarce, mamy potężne wsparcie fiskalne i również agresywną politykę Rezerwy Federalnej. Zdaniem wielu inwestorów w musi przyłożyć się to na zdecydowanie wyższą i silniejszą inflację. Zdecydowanie wyższą i silniejszą niż obserwowaliśmy to we wszystkich latach od zakończenia globalnego kryzysu finansowego w 2009 r.
Pakiet stymulacyjny Bidena jest tak ogromny, że gospodarka USA prawdopodobnie za dwa lata będzie większa, niż byłaby, gdyby nie było pandemii. Tak przynajmniej wskazują prognozy tej organizacji międzynarodowej. Jak przełożyło się to na rynki finansowe? Te oczekiwania inwestorów skutkują przede wszystkim wzrostem oczekiwań inflacyjnych i idącą w parze wyprzedażą na rękach obligacji skarbowych. A wyprzedaż na rękach obligacji skarbowych oznacza wyższe rentowności długu. To z kolei kłopoty dla rynku akcji, szczególnie spółek technologicznych, które swój rozwój i perspektywy roztaczane przed inwestorami finansują długiem. Z drugiej strony to również sytuacja, w której osłabiony jest motyw poszukiwania wysokich stóp zwrotu. A gdzie szuka się wysokich stóp zwrotu na rynku walutowym? Przede wszystkim nowsze w notowaniach walut antypodów, walut skandynawskich, ale zwłaszcza w koszyku gospodarek wschodzących. W rezultacie schłodzenie nastrojów inwestycyjnych, które obserwujemy w pierwszym kwartale, szczególnie mocno dotyka właśnie aktywów i walut tego regionu, tego obszaru.
Jednocześnie z bardzo dynamicznymi turbulencjami i przystosowaniami na rękach obligacji skarbowych dochodzi do umocnienia dolara. Umocnienia, które jest odreagowaniem ubiegłorocznej słabości amerykańskiej waluty, która traciła szczególnie w drugiej połowie roku i w czwartym kwartale bardzo mocno względem większości walut. Dodajmy, że tak silne rozchwianie rynku papierów dłużnych nie miało miejsca od ok. 8 lat, co nie uszło oczywiście uwadze banków centralnych, które w czynniku tym widzą zagrożenie dla globalnej koniunktury i dla odbijania gospodarek po fazie pandemii. Tendencja ta również mocno uderzyła w waluty naszego regionu.
Za euro w tym tygodniu płaciliśmy 4,60 zł. Kurs dolara rósł w kierunku 3,90 zł, a bardzo mocny jest również funt, wyceniany na ok. 5,35 zł, czyli najwięcej od kilku lat. Na marginesie dodajmy, że brytyjska waluta urosła w tym roku do miana ulubieńca światowych inwestorów. Przede wszystkim ze względu na to, że balast pod postacią brexitu w końcu został zrzucony. Z drugiej strony pozytywnym punktem w postrzeganiu funta jest bardzo szybki i sprawny przebieg brytyjskiego programu szczepień, który daje widoki na rychłe odmrażanie gospodarki, zdecydowanie wcześniejsze niż w Eurolandzie.
Złotemu nie pomaga również sytuacja epidemiczna w regionie oraz zbliżający się wyrok Sądu Najwyższego w sprawie frankowiczów. Nie jest to jednak główny powód słabości złotego, który tracił przez większą część miesiąca ramię w ramię z koroną czeską i forintem.
W tym tygodniu zostały wykonane niewątpliwie dwa ważne kroki na drodze do uspokojenia inwestycyjnych nastrojów. Z jednej strony trudno zakładać, że inflacja będzie bardzo mocno rosnąć. Na tyle mocno, by zmusić Rezerwę Federalną do opuszczenia agresywnego programu skupu aktywów, który przebiega w tempie 120 miliardów dolarów na miesiąc, w sytuacji, gdy nie ma dowodów, że inflacja bardzo mocno przyspiesza. Jest wręcz odwrotnie. Najważniejsza z punktu widzenia banków centralnych inflacja bazowa w styczniu nie wzrosła w porównaniu z grudniem, a w lutym wzrosła, ale zdecydowanie słabiej, niż zakładały prognozy. Pozwoliło to nieco uspokoić nastroje. Drugim ważnym czynnikiem na tym polu była oczywiście czwartkowa decyzja Europejskiego Banku Centralnego, który obawia się zacieśnienia warunków finansowych i nie chce do tego dopuścić. W rezultacie przyśpieszy swój pandemiczny ratunkowy program skupu obligacji. Wartość tego programu to 1,85 biliona euro. Z tej kwoty do dyspozycji pozostała jeszcze ponad połowa. Amunicji zatem nie zabraknie.
Dwa kroki do uspokojenia wystarczyły, by złoty przestał tracić na wartości. Ale silniejszą reakcję widzimy m.in. na Wall Street, gdzie w tym tygodniu bardzo mocno drożeją spółki technologiczne, a indeksy S&P 500 i Dow Jones Industrial Average osiągały wręcz najwyższe poziomy w historii.
Do bardziej pozytywnego spojrzenia przez inwestorów na rynki gospodarek wschodzących pewnie potrzebna jest jednak twardsza i mocniejsza stabilizacja niż tylko dwa kroki z ostatniego tygodnia. Takim wydarzeniem może być oczywiście przyszłotygodniowe posiedzenie Rezerwy Federalnej, ale o nim opowiemy już oczywiście w kolejnym odcinku.
Skoro napięcia na rynku obligacji sprzyjały amerykańskiemu dolarowi, to ich wygaszenie musi w niego uderzać. I faktycznie, w tym tygodniu dolar wyraźnie przeszedł do defensywy. Uważamy, że całe umocnienie amerykańskiego dolara jest tylko epizodem i przerwą w jego długoterminowym trendzie spadkowym, który rozpoczął się w ubiegłym roku. Turbulencje, przetasowania odejdą do lamusa, a dollar pozostanie w niesprzyjającym otoczeniu, które będzie tworzyć silny globalny wzrost gospodarczy. Tutaj wróćmy do prognozowanej OECD, który zakładają że gospodarka na całym świecie wzrośnie o ponad 5 proc. W takim otoczeniu inwestorów cechuje zazwyczaj bardzo daleko idący optymizm i uciekają od dolara w kierunku bardziej ryzykownych walut.
Dolar pozostanie natomiast z wysoką, wyższą niż w innych państwach, inflacją i zerowymi stopami procentowymi, czyli realne stopy procentowe, a innymi słowy atrakcyjność odsetkowa amerykańskiej waluty, będzie bardzo niska. Dolar pozostanie również z bagażem gigantycznego przyrostu zadłużenia i gorszą sytuacją w bilansie płatniczym.
Z kolei złoty w szerszym horyzoncie nadal ma dobre perspektywy. Siła wielka z przeboju Varius Manx, który przytaczaliśmy na początku, to dobre perspektywy gospodarcze, to mniejsze załamanie w 2020 r. niż w przypadku większości innych państw naszego regionu, to również bardzo dobra sytuacja w bilansie płatniczym, która sprzyja walucie. Niestety, w najbliższych tygodniach o bardzo istotnym umocnieniu polskiej waluty musimy zapomnieć ze względu na trudną sytuację widoczną w regionie oraz zbliżający się wyrok Sądu Najwyższego.
Nie zmienia to faktu, że gdy globalna gospodarka przyspieszy, to złoty również stanie się beneficjentem tych tendencji. Na razie jednak kurs euro zbliżony do 4,60 zł może się utrzymywać. Przełom powinien nastąpić w drugim kwartale, kiedy globalny organizm gospodarczy zdecydowanie przyspieszy, kiedy polski program szczepień może być już na tyle zaawansowany, żeby można było myśleć o odmrożeniu, co powinno również skutkować większą tolerancją ze strony Narodowego Banku Polskiego dla silniejszej waluty. Słowem: byle do wiosny! Ale na razie za oknami wciąż zima...
Powyższy komentarz audio nie jest rekomendacją w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z 19 października 2005 roku. Został on sporządzony w celach informacyjnych i nie powinien stanowić podstawy do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Ani autor opracowania, ani Cinkciarz.pl Sp. z o.o. nie ponoszą odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie informacji zawartych w niniejszym komentarzu. Kopiowanie bądź powielanie niniejszego opracowania bez pisemnej zgody Cinkciarz.pl Sp. z o.o. jest zabronione.
Zobacz również:
15 kwi 2019 15:52
Turcja z problemami (popołudniowy komentarz audio z 15.04.2019)
W ostatnim tygodniu euro było najdroższe w tym roku, ale złoty szybko zabrał się od odrabiania strat dzięki sprzyjającej sytuacji na rynkach światowych. O położeniu i perspektywach polskiej waluty, a także o najważniejszych wydarzeniach w globalnej gospodarce – opowiadamy w premierowym odcinku podcastu Cinkciarz.pl „Kurs na weekend”.
Nie możesz teraz odsłuchać podcastu? Przeczytaj:
Kurs na weekend: Złoty rusza do odrabiania strat
W szalonych latach 90. na polskich listach przebojów królowały m.in. piosenki Varius Manx. W jednym ze szlagierów Anita Lipnicka śpiewała: „Ona ma siłę, nie wiesz wielką. Najpierw spada długo, później wstaje lekko”. Wypisz, wymaluj polska waluta w pierwszej połowie marca. Kurs EUR/PLN najpierw przez osiem dni z rzędu stopniowo rósł w kierunku 4,60, ale gdy dotarł w te okolice, dosyć ostro zawrócił.
Więcej o położeniu i perspektywach złotego, a także o najważniejszych wydarzeniach w globalnej gospodarce z ostatnich dni opowiadamy w premierowym odcinku „Kursu na weekend”, nowego cotygodniowego podcastu Cinkciarz.pl. Zapraszam do odsłuchu! Bartosz Sawicki.
Trzy najważniejsze wydarzenia z perspektywy globalnych rynków finansowych w ostatnim tygodniu? Myślę, że byłyby nimi: podpisanie przez prezydenta USA pakietu fiskalnego; dane o inflacji, również z amerykańskiej gospodarki oraz posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego. Opis ich wszystkich oraz położenie polskiego złotego wpleciemy w bajkę.
W anglosaskim kręgu kulturowym funkcjonuje przypowiastka o złotowłosej dziewczynce imieniem Goldilocks oraz trzech niedźwiadkach. Nasza mała bohaterka próbuje owsianki z trzech równych miseczek. W jednej jest za zimna, w drugiej jest za gorąca, natomiast w trzeciej jest idealna – ani za ciepła, ani za zimna.
Dla walut i aktywów gospodarek wschodzących, w tym również oczywiście złotego, takim złotym środkiem, taką idealną kombinacją, jest silny globalny wzrost gospodarczy, ale nie na tyle potężny, żeby zagrażał powstawaniem nierównowag i zmuszał banki centralne do reakcji pod postacią czy to opuszczania programu skupu aktywów, czy to podnoszenia stóp procentowych.
Takie szklarniowe warunki określane są mianem właśnie Goldilocks Economy – od imienia małej dziewczynki z tej bajki. I takie warunki panowały na globalnych rynkach finansowych, właściwie do czasu gdy Donald Trump rozpoczął wojny handlowe z Chinami. W tym roku jednak sytuacja na rynkach finansowych bardziej przypomina moment, w którym dziewczynka parzy język swoim śniadaniem. Oznacza to, innymi słowy, że inwestorzy boją się przegrzewania światowej gospodarki, przede wszystkim amerykańskiej. Owo przegrzanie ma prowadzić do wymykania się inflacji spod kontroli i zmusić – wbrew powtarzanym jak Mantra deklaracjom – amerykańską Rezerwę Federalną do tego, żeby wcześniej odciąć monetarną kroplówkę dla gospodarki, która podnosi się z covidovego załamania.
Dlaczego? Tutaj dochodzimy do kondycji amerykańskiej gospodarki, która po ubiegłorocznym załamaniu w tym roku ma potężnie odbijać. Wg prognoz OECD gospodarka ma wzrosnąć o ok. 6,5 proc. Bardzo duża w tym zasługa oczywiście także pakietu fiskalnego, który właśnie został sygnowany przez Joe biden, a jego wartość to, przypomnijmy, 1,9 bln dolarów, co odpowiada mniej więcej 8-9 proc. PKB Stanów Zjednoczonych. Bardzo ważne my punktem tego programu pomocowego są również transfery socjalne. Zostały przedłużone programy wsparcia dla bezrobotnych, jak również pierwsi Amerykanie już niebawem, prawdopodobnie w przyszłym tygodniu, zaczną otrzymywać jednorazowe czeki o wartości 1,4 tys. USD.
Mamy zatem połączenie realizacji jakiegoś odroczonego popytu, odroczonego oczywiście przez drugą falę pandemii w amerykańskiej gospodarce, mamy potężne wsparcie fiskalne i również agresywną politykę Rezerwy Federalnej. Zdaniem wielu inwestorów w musi przyłożyć się to na zdecydowanie wyższą i silniejszą inflację. Zdecydowanie wyższą i silniejszą niż obserwowaliśmy to we wszystkich latach od zakończenia globalnego kryzysu finansowego w 2009 r.
Pakiet stymulacyjny Bidena jest tak ogromny, że gospodarka USA prawdopodobnie za dwa lata będzie większa, niż byłaby, gdyby nie było pandemii. Tak przynajmniej wskazują prognozy tej organizacji międzynarodowej. Jak przełożyło się to na rynki finansowe? Te oczekiwania inwestorów skutkują przede wszystkim wzrostem oczekiwań inflacyjnych i idącą w parze wyprzedażą na rękach obligacji skarbowych. A wyprzedaż na rękach obligacji skarbowych oznacza wyższe rentowności długu. To z kolei kłopoty dla rynku akcji, szczególnie spółek technologicznych, które swój rozwój i perspektywy roztaczane przed inwestorami finansują długiem. Z drugiej strony to również sytuacja, w której osłabiony jest motyw poszukiwania wysokich stóp zwrotu. A gdzie szuka się wysokich stóp zwrotu na rynku walutowym? Przede wszystkim nowsze w notowaniach walut antypodów, walut skandynawskich, ale zwłaszcza w koszyku gospodarek wschodzących. W rezultacie schłodzenie nastrojów inwestycyjnych, które obserwujemy w pierwszym kwartale, szczególnie mocno dotyka właśnie aktywów i walut tego regionu, tego obszaru.
Jednocześnie z bardzo dynamicznymi turbulencjami i przystosowaniami na rękach obligacji skarbowych dochodzi do umocnienia dolara. Umocnienia, które jest odreagowaniem ubiegłorocznej słabości amerykańskiej waluty, która traciła szczególnie w drugiej połowie roku i w czwartym kwartale bardzo mocno względem większości walut. Dodajmy, że tak silne rozchwianie rynku papierów dłużnych nie miało miejsca od ok. 8 lat, co nie uszło oczywiście uwadze banków centralnych, które w czynniku tym widzą zagrożenie dla globalnej koniunktury i dla odbijania gospodarek po fazie pandemii. Tendencja ta również mocno uderzyła w waluty naszego regionu.
Za euro w tym tygodniu płaciliśmy 4,60 zł. Kurs dolara rósł w kierunku 3,90 zł, a bardzo mocny jest również funt, wyceniany na ok. 5,35 zł, czyli najwięcej od kilku lat. Na marginesie dodajmy, że brytyjska waluta urosła w tym roku do miana ulubieńca światowych inwestorów. Przede wszystkim ze względu na to, że balast pod postacią brexitu w końcu został zrzucony. Z drugiej strony pozytywnym punktem w postrzeganiu funta jest bardzo szybki i sprawny przebieg brytyjskiego programu szczepień, który daje widoki na rychłe odmrażanie gospodarki, zdecydowanie wcześniejsze niż w Eurolandzie.
Złotemu nie pomaga również sytuacja epidemiczna w regionie oraz zbliżający się wyrok Sądu Najwyższego w sprawie frankowiczów. Nie jest to jednak główny powód słabości złotego, który tracił przez większą część miesiąca ramię w ramię z koroną czeską i forintem.
W tym tygodniu zostały wykonane niewątpliwie dwa ważne kroki na drodze do uspokojenia inwestycyjnych nastrojów. Z jednej strony trudno zakładać, że inflacja będzie bardzo mocno rosnąć. Na tyle mocno, by zmusić Rezerwę Federalną do opuszczenia agresywnego programu skupu aktywów, który przebiega w tempie 120 miliardów dolarów na miesiąc, w sytuacji, gdy nie ma dowodów, że inflacja bardzo mocno przyspiesza. Jest wręcz odwrotnie. Najważniejsza z punktu widzenia banków centralnych inflacja bazowa w styczniu nie wzrosła w porównaniu z grudniem, a w lutym wzrosła, ale zdecydowanie słabiej, niż zakładały prognozy. Pozwoliło to nieco uspokoić nastroje. Drugim ważnym czynnikiem na tym polu była oczywiście czwartkowa decyzja Europejskiego Banku Centralnego, który obawia się zacieśnienia warunków finansowych i nie chce do tego dopuścić. W rezultacie przyśpieszy swój pandemiczny ratunkowy program skupu obligacji. Wartość tego programu to 1,85 biliona euro. Z tej kwoty do dyspozycji pozostała jeszcze ponad połowa. Amunicji zatem nie zabraknie.
Dwa kroki do uspokojenia wystarczyły, by złoty przestał tracić na wartości. Ale silniejszą reakcję widzimy m.in. na Wall Street, gdzie w tym tygodniu bardzo mocno drożeją spółki technologiczne, a indeksy S&P 500 i Dow Jones Industrial Average osiągały wręcz najwyższe poziomy w historii.
Do bardziej pozytywnego spojrzenia przez inwestorów na rynki gospodarek wschodzących pewnie potrzebna jest jednak twardsza i mocniejsza stabilizacja niż tylko dwa kroki z ostatniego tygodnia. Takim wydarzeniem może być oczywiście przyszłotygodniowe posiedzenie Rezerwy Federalnej, ale o nim opowiemy już oczywiście w kolejnym odcinku.
Skoro napięcia na rynku obligacji sprzyjały amerykańskiemu dolarowi, to ich wygaszenie musi w niego uderzać. I faktycznie, w tym tygodniu dolar wyraźnie przeszedł do defensywy. Uważamy, że całe umocnienie amerykańskiego dolara jest tylko epizodem i przerwą w jego długoterminowym trendzie spadkowym, który rozpoczął się w ubiegłym roku. Turbulencje, przetasowania odejdą do lamusa, a dollar pozostanie w niesprzyjającym otoczeniu, które będzie tworzyć silny globalny wzrost gospodarczy. Tutaj wróćmy do prognozowanej OECD, który zakładają że gospodarka na całym świecie wzrośnie o ponad 5 proc. W takim otoczeniu inwestorów cechuje zazwyczaj bardzo daleko idący optymizm i uciekają od dolara w kierunku bardziej ryzykownych walut.
Dolar pozostanie natomiast z wysoką, wyższą niż w innych państwach, inflacją i zerowymi stopami procentowymi, czyli realne stopy procentowe, a innymi słowy atrakcyjność odsetkowa amerykańskiej waluty, będzie bardzo niska. Dolar pozostanie również z bagażem gigantycznego przyrostu zadłużenia i gorszą sytuacją w bilansie płatniczym.
Z kolei złoty w szerszym horyzoncie nadal ma dobre perspektywy. Siła wielka z przeboju Varius Manx, który przytaczaliśmy na początku, to dobre perspektywy gospodarcze, to mniejsze załamanie w 2020 r. niż w przypadku większości innych państw naszego regionu, to również bardzo dobra sytuacja w bilansie płatniczym, która sprzyja walucie. Niestety, w najbliższych tygodniach o bardzo istotnym umocnieniu polskiej waluty musimy zapomnieć ze względu na trudną sytuację widoczną w regionie oraz zbliżający się wyrok Sądu Najwyższego.
Nie zmienia to faktu, że gdy globalna gospodarka przyspieszy, to złoty również stanie się beneficjentem tych tendencji. Na razie jednak kurs euro zbliżony do 4,60 zł może się utrzymywać. Przełom powinien nastąpić w drugim kwartale, kiedy globalny organizm gospodarczy zdecydowanie przyspieszy, kiedy polski program szczepień może być już na tyle zaawansowany, żeby można było myśleć o odmrożeniu, co powinno również skutkować większą tolerancją ze strony Narodowego Banku Polskiego dla silniejszej waluty. Słowem: byle do wiosny! Ale na razie za oknami wciąż zima...
Zobacz również:
Turcja z problemami (popołudniowy komentarz audio z 15.04.2019)
Unijny szczyt nie jest najważniejszy (popołudniowy komentarz audio z 10.04.2019)
Najważniejsze elementy prognoz MFW (popołudniowy komentarz audio z 9.04.2019)
Maleją szanse na porozumienie w Izbie Gmin (popołudniowy komentarz audio z 8.04.2019)
Atrakcyjne kursy 27 walut
Kurs na żywo.
Aktualizacja: 30s