Wyobraź sobie przepotężne mocarstwo, największe w dziejach ludzkości, złożone z: Australii, Nowej Zelandii, Kanady, Indii, Pakistanu, ćwierci Afryki, Irlandii, Wielkiej Brytanii i odrobiny Ameryki Południowej.
Wcale nie tak dawno temu imperium brytyjskie liczyło blisko 500 mln obywateli i zajmowało jedną czwartą wszystkich lądów naszej planety.
Czasy świetności Królestwa Wielkiej Brytanii niosą odpowiedź na pytanie, dlaczego to właśnie język angielski zdominował świat. Mogły one jednak wywołać także inne, dość przewrotne następstwa. Czy przyczyniły się do tego, że dziś w większości państw obowiązuje ruch prawostronny?
Przed wiekami, gdy rycerze podróżowali konno, naturalny wydawał się ruch lewostronny. Intuicja i czujność podpowiadały, by w razie zagrożenia ze strony nadjeżdżających z przeciwka wojak mógł szybko dobyć miecza, szabli czy szpady, trzymając rywala po prawej ręce dzierżącej oręż. Istnieje też teoria, według której dopiero Napoleon i jego francuscy żołnierze złamali ów szablon. Trzymali się oni prawej strony drogi, aby zaskakiwać przeciwników.
Później „ten zwyczaj podchwytywały też kolonie wyzwalające się spod angielskiego panowania” – czytamy w publikacji Dziennika.pl. Tu jednak motywacja była inna. Chodziło o zaakcentowanie swojej odrębności.
Jeśli tak rzeczywiście było, to nie wszystkie terytoria niegdyś podporządkowane imperium brytyjskiemu manifestowały swoją niezależność zmianą ruchu na prawostronny. Niemniej jednak dziś Wielka Brytania różni się od większości świata i Starego Kontynentu trybem jazdy po lewej stronie drogi. Podobnych różnic jest zresztą więcej, ale do nich wrócimy...
Najeźdźcy z Europy
Na wieki przed tym, zanim Brytyjczycy zaczęli podbijać i kolonizować świat, sami bronili się przed inwazjami. Z różnym powodzeniem.
W starożytności brytyjskie ziemie prawdopodobnie podbijały celtyckie plemiona ze wschodnich i centralnych obszarów Europy. Nieco później z ofensywną wyprawą na wyspę wyruszyły wojska imperatora Juliusza Cezara. I trzecia misja, już za czasów panowania cesarza Klaudiusza, zakończyła się powodzeniem rzymskich legionów.
Zadecydowały o tym jednak głównie wewnętrzne waśnie tubylców, którzy dopiero kilkaset lat później, na przełomie IV i V w. wygnali z Brytanii ostatniego cesarskiego żołnierza. Nie oznaczało to jednak jeszcze ani spokoju, ani zaczątku świetności Wielkiej Brytanii.
Encyklopedia PWN podaje, że wyspę próbowali podbijać: germańscy Anglowie, Sasi, Jutowie, wikingowie, wojska króla Danii i Norwegii, a w XI w. uczynili to Normanowie dowodzeni przez księcia Wilhelma I Zdobywcę. Wtedy też zaczął się, trwający zresztą do dziś, etap monarchii i dynastii na Wyspach Brytyjskich.
Wewnętrznie skonfliktowani
Mieszkańcy wyspy stawali do walki nie tylko z dobijającymi do brzegów wrogo nastawionymi przybyszami z kontynentalnej Europy. Dość często wdawali się także w krwawe i wyniszczające konflikty wewnętrzne. Najczęściej ich stawką była władza.
Zmieniały się zatem rody zajmujące królewski tron, toczyły się wojny, w tym „stuletnia” z Francją, trwały podboje Szkocji, Walii i Irlandii, a poddani walczyli o swoje prawa z panującymi.
W 1485 r. koronę przejęła dynastia Tudorów, co zasługuje na odnotowanie m.in. ze względu na fakt, że Henryk VIII, drugi władca z tej rodziny, stanął na czele Kościoła anglikańskiego, zrywając (ok. 1533 r.) relacje ze stolicą Kościoła katolickiego w Watykanie. Anglikanizm do dziś pozostaje najpowszechniejszym wyznaniem w Anglii.
W 1707 r. Anglia i Szkocja zjednoczyły siły, tworząc Królestwo Wielkiej Brytanii z silną flotą i kolonialnymi zapędami na niemal wszystkich kontynentach. Brytyjczycy panowali wtedy m.in. na terenie dzisiejszych Stanów Zjednoczonych. Władztwo stracili tam kilkadziesiąt lat później, gdy Amerykanie stanęli do wojny o niepodległość.
Królestwu nie brakowało jednak terytoriów zależnych w rozmaitych krańcach świata. Co leżało u podstaw mocarstwowych zapędów i skuteczności podbojów? „Zapoczątkowana ok. 1770 rewolucja przemysłowa uczyniła z Wielkiej Brytanii pierwszą gospodarczą potęgę świata, dopiero w latach 70. XIX w. prześcigniętą przez amerykańską.” – podaje encyklopedia PWN.
100 lat po umownym starcie wspomnianej rewolucji przemysłowej doszło do zdumiewającej sytuacji. Imperium brytyjskie, silne nie tylko przemysłowo, ale także militarnie i ekonomicznie, rządziło lub zachowywało wielkie wpływy m.in. w: Australii, Kanadzie, Nowej Zelandii, Indiach, Pakistanie, Bangladeszu, Sri Lance, Irlandii, Hongkongu oraz w znacznej części Afryki.
Okres hegemonii nie przetrwał jednak stuleci. Na przełomie wieków XIX i XX kolonie brytyjskie zdobywały samodzielność, a podbite państwa, jak choćby Irlandia, walczyły o odzyskanie suwerenności.
Bohaterowie dwóch wojen
W 1914 r., gdy niemieckie wojska zaangażowały się w konflikt, który wybuchł pomiędzy Austro-Węgrami a Serbią, nie spodziewały się, że do grona ich wrogów dołączy Wielka Brytania. Jednak wtedy w Europie niewiele było państw, które mogły bezczynnie stać obok „Wielkiej Wojny”.
Po jednej stronie Trójprzymierze złożone z Austro-Węgier, Niemiec i Imperium Osmańskiego oraz Bułgarii, a po drugiej Trójporozumienie z Francją, Rosją, Wielką Brytanią oraz Serbią, Włochami i Japonią. Z czasem do Trójprzymierza przyłączyły się też Stany Zjednoczone, gdy Niemcy zatopili na Atlantyku ich luksusowy statek pasażerski „Lusitania”.
W pięcioletnich, krwawych walkach na lądzie, wodzie i w powietrzu zginęło milion brytyjskich żołnierzy, głównie na froncie francuskim. Tymczasowy zysk królestwa po zwycięskim zakończeniu I wojny światowej polegał na zajęciu niektórych niemieckich kolonii w Afryce i na Bliskim Wschodzie.
Ponieważ jednak nasilały się tam ruchy niepodległościowe, w 1931 r. Imperium Brytyjskie przekształciło się w Brytyjską Wspólnotę Narodów. Tyle że narody konsekwentnie dążyły do wyłamania się ze wspólnoty. Paradoksalnie pomógł im w tym wybuch II wojny światowej, również zwycięski dla sojuszu, w który zaangażowała się Wielka Brytania.
Bohaterska i wygrana bitwa o Anglię, kolejne walki w Europie, w Afryce oraz na Bliskim i Daleki Wschodzie nie tylko pochłonęły życie pół miliona Brytyjczyków, wraz z obywatelami kolonii, ale też sprawiły, że wszechmocne niegdyś imperium wyszło z wojny w roli bankruta, co ułatwiło zadanie walczącym o niepodległość.
Dopiero jednak w 1960 r. po symbolicznym przemówieniu, znanym jako „Wiatr zmian”, brytyjskiego premiera Harolda Macmillana Wielka Brytania zdawała się godzić z utratą ziem i wpływów na innych kontynentach.
Wprawdzie wiatr zmian zrywał się jeszcze do porywów powrotnych, np. w 1982 r., gdy okręty brytyjskiej marynarki wojennej wypłynęły, by odbić zajęte przez Argentynę wyspy Falklandy. Dla odmiany dwa lata później Brytyjczycy już bez użycia zbrojnych argumentów godzili się z autonomią Hongkongu.
Do dziś na świecie pozostało kilkanaście zamorskich terytoriów zależnych od Wielkiej Brytanii.
Maszyna parowa, piłka nożna, Titanic i specyficzne poczucie humoru
Królowa Elżbieta, literatura Williama Shakespeare’a, muzyka The Beatles, zabytki i klimat Londynu, skecze i filmy grupy Monty Python – skojarzeń z Wielką Brytanią nie brakuje, bez względu na dziedzinę, w którą da się wgłębić.
W XVIII w. Brytyjczycy zaczęli rewolucję przemysłową. Tworząc zmechanizowane fabryki kosztem manufaktur czy zakładów rzemieślniczych, wyprzedzali świat. Symbolem owej rewolucji stała się m.in. udoskonalona przez Szkota Jamesa Watta maszyna parowa.
Dzięki niej szybciej i sprawniej poruszały się statki i pociągi. Brytyjczycy stoją także za rozwojem przemysłu włókienniczego, stoczniowego, hutnictwa, metalurgii.
Serwis Polishexpress wylicza, że świat zawdzięcza Brytyjczykom m.in.: telewizory, odkurzacze elektryczne, radary, termosy, muszle klozetowe, korkociągi i piłkę nożną. W domenie sportu do najpopularniejszego na całym świecie futbolu wypada też dorzucić tenis, golf i krykiet, czyli kolejne gry z brytyjskimi korzeniami.
W kontynentalnej Europie i w Ameryce zwykło się drwić ze stereotypów przypisywanych Brytyjczykom. Często kompletnie rozmijają się one z rzeczywistością. Bladzi, uprzejmi, powściągliwi, rozmawiający o pogodzie, kochający królową i przerwy na herbatę – takich mieszkańców Wyspy widzimy najczęściej w komediach.
W rzeczywistości Wielka Brytania stanowi dziś zbyt duże pomieszanie różnych kultur, by upierać się przy szufladkowaniu cech i upodobań jej mieszkańców. Szacuje się, że aż jedna czwarta mieszkańców Londynu to ludzie, którzy nawet nie urodzili się w Wielkiej Brytanii.
Niemniej jednak Anglia sama przyznaje się do dość specyficznego poczucia humoru, nacechowanego autoironią i dużym dystansem do siebie samego.
Nie uznają metrów, a herbatę piją z mlekiem
Dzień Brytyjczyka może zacząć się od wymiany uprzejmości oraz śniadania, które wielu z nas mogłoby zemdlić. Smażone, obfite, tłuste i gorące potrawy – nie każdy przepada za takim posiłkiem na „Good morning”, jeśli jednak zamówicie w barze typowe angielskie śniadanie, lepiej, żebyście byli głodni… A najlepiej głodni i spragnieni, ponieważ herbata, do której dość powszechnie Brytyjczycy dolewają mleka, też nie każdemu przejdzie przez gardło.
Mieszkająca od kilku lat w Polsce Angielka Anna opowiada, że herbatą z mlekiem możesz zostać poczęstowany przy niemal każdej okazji: czy to w trakcie towarzyskiej wizyty u znajomych, czy też podczas biznesowego spotkania. – I nietaktem byłoby odmowa, dlatego zwykle gdziekolwiek pójdziesz, siedzisz i pijesz herbatę z mlekiem – opowiada.
Żaden rodowity Brytyjczyków nie powie, że pracuje ledwie kilka kilometrów od swojego domu, ponieważ odległości odlicza w milach. Każda liczy ok. 1,6 km. Zamiast metrów powszechnie występują tam jardy (ok. 0,91 m) składające się z trzech stóp, te zaś dzielą się na 12 cali (ok. 2,5 cm).
Pracujący Brytyjczycy dostają wypłaty co tydzień. Pensji można im pozazdrościć. W tym roku wysokość średniej tygodniówki w Wielkiej Brytanii pierwszy raz przekroczyła 500 funtów, co wg kursów Cinkciarz.pl z 8.11.2019 r. oznacza równowartość ok. 2,5 tys. zł.
W piątkowy wieczór drobną część swojego wynagrodzenia Brytyjczyk może zostawić w pubie, gdzie z dużym prawdopodobieństwem spotka się ze znajomymi. A w sobotni poranek obudzi się z lekkim bólem głowy i tym chętniej zabierze się za konsumpcję tłustego, obfitego śniadania...