Pierwsza wypłata w życiu to moment, w którym warto zacząć przygodę z inwestowaniem – twierdzą eksperci z dziedziny finansów. Myślisz, że zarabiasz za mało, żeby konsekwentnie odkładać część wynagrodzeń? Spróbuj się przekonać, że planowanie wydatków i gospodarowanie budżetem to bardzo opłacalne umiejętności.
Mam pewną słabostkę. Niemal codziennie w drodze do pracy kupuję kawę na stacji benzynowej. Smakuje mi. Czy jednak rzeczywiście jest taka dobra? Niezła, ale chyba bardziej chodzi o nawyk i skojarzenie z samochodowymi podróżami. Porównywalną kawę na pewno mógłbym zaparzyć w domu i ruszyć do pracy z kubkiem termicznym. Ile zdołałbym zaoszczędzić? Tygodniowo ok. 50 zł, miesięcznie 200-250 zł, a rocznie ok. 2,5 tys. zł.
Dużo? Powie ktoś, że to istotna kwota, a tym samym marnotrawstwo pieniędzy z mojej strony. Spodziewam się wszakże, że znajdą się też tacy, którzy ocenią rzecz inaczej. Mianowicie, że nie można na każdym kroku ciułać i trzeba sprawiać sobie drobne przyjemności, bo życie stanie się nieznośne.
Komu przyznać rację? Prawda musi tkwić gdzieś pośrodku. Gdybym jednak podszedł do wszystkich swoich wydatków z lupą i kalkulatorem, najprawdopodobniej okazałoby się, że pozwalam sobie na więcej podobnych zbytków. Lekką ręką tracę więc pieniądze, za które co rok mógłbym np. kupić dobrej klasy rower czy wyjechać na narty do Szwajcarii.
Równie dobrze mógłbym też zrezygnować z tych wydatków, by zainwestować np. w akcje, obligacje, metale szlachetne, waluty, kurs języka obcego. Krótko mówiąc, chodzi o to, by zdobywać nowe kwalifikacje, a także zacząć wypełniać poduszkę finansową z myślą o tym, że kiedyś moje dochody się zmniejszą.
Od SKO do dywersyfikacji portfela inwestorskiego
Były czasy, że naukę oszczędzania oraz inwestowania, i to od praktycznej strony, zaczynaliśmy we wczesnych klasach podstawówki. Szkolne Kasy Oszczędnościowe i specjalne książeczki – czy ktoś je jeszcze pamięta... Można było uzbierać kieszonkowe na wakacje, a bardziej cierpliwi potrafili dzięki SKO odłożyć kwotę wystarczającą nawet na zakup roweru typu składak.
Dziś, to nie żart(!), SKO wracają do niektórych szkół podstawowych. Dzieje się tak właśnie po to, by już najmłodsi uczniowie oswajali się z gospodarowaniem pieniędzmi. W ich dorosłym życiu okaże się to cenne i bardzo potrzebne. Zmieni się jednak to, że kończący edukację, podejmujący zarobkowe zajęcie i nauczony oszczędzania młody człowiek, zamiast książeczki SKO zacznie wypełniać swój umowny portfel inwestorski.
Tylko z pozoru jest to zajęcie dla wtajemniczonych, ale w rzeczywistości sprawa jest prostsza, niż się wydaje. Możesz poprzestać na wersji podstawowej i po prostu konsekwentnie co miesiąc odkładać część zarobków np. na rachunku bankowym, ale możesz też postarać się nieco bardziej i zadbać o to, żeby zwielokrotnić oszczędności. Inwestowanie, bo o nim tu mowa, jest wyższą i bardziej zaawansowaną formą gromadzenia oszczędności.
Wprawdzie jednemu i drugiemu zabiegowi może przyświecać podobny cel, ale drogi do jego osiągnięcia będą różne. Bartosz Grejner, analityk rynkowy Cinkciarz.pl, pokusił się o instruktaż dla początkujących inwestorów. W pięciu punktach określił elementarne zasady. Warto się z nimi zapoznać:
- Nie bój się kredytów, ale nie brnij w długi na konsumpcję.
- Zachowaj dostęp do części oszczędności na wypadek pilnych potrzeb.
- Określ cel i kres inwestowania.
- Nie stawiaj wszystkiego na jedną kartę.
- Kalkuluj, czy nakłady mogą się zwrócić.
Co z tą konsumpcją?
Zanim przystąpisz do inwestowania, warto, abyś uzmysłowił sobie, że ten proces z zasady wcale nie kłóci się z pożyczaniem pieniędzy. Jeżeli zaciągniesz kredyt, by np. zdobyć dodatkowe kwalifikacje, które w istotny sposób przełożą się na wyższe zarobki, śmiało możesz mówić o inwestycji uzasadnionej. Podobny charakter zyskuje zakup nieruchomości na kredyt czy też pożyczka na zakup sprzętu do firmy, o ile przełoży się na wyraźne podniesienie jakości czy też rozszerzenie wachlarza usług, a tym samym zwiększenie obrotów i grupy klientów.
Inaczej mają się sprawy, gdy brniesz w długi, by zaspokoić swoje potrzeby konsumpcyjne. Smartfon, telewizor itp. – najczęściej chodzi tu o przedmioty, które stosunkowo szybko tracą wartość. Zadłużając się, by zakupić sprzęt RTV czy AGD najczęściej o wiele więcej stracisz, niż zyskasz. Trzeba, o tym pamiętać. Błędem będzie jednak także popadanie w skrajności i odmawianie sobie wszystkiego.
Warto po prostu kontrolować swoje wydatki na tyle, by uzyskać pewność, że spełnianie zachcianek tworzy wyjątek w regule przemyślanego oszczędzania i inwestowania.
Dostrzegamy taką potrzebę
Czy Polacy są oszczędni? Oczywiście, trudno tutaj o jednoznaczną odpowiedź i uogólnienie, niemniej dane udostępniane przez Centrum Badania Opinii Społecznej wskazują, że z roku na rok buduje się nasza świadomość potrzeby gromadzenia oszczędności.
Na zadane przez CBOS pytanie, czy pani/pana gospodarstwo domowe posiada oszczędności pieniężne, 55 proc. ankietowanych w 2019 r. odpowiedziało twierdząco, a 45. proc. negatywnie. 12 lat temu zaledwie 23 proc. badanych odpowiedziało, że ma oszczędności, a 77 proc., że nie oszczędza. Od tego czasu trend wyraźnie przechyla się w dobrą stronę – oszczędzających przybywa.
Potwierdzenie tych trendów i proporcji znajdujemy także w statystykach Głównego Urzędu Statystycznego. Dopiero w czerwcu br. pierwszy raz od 1997 r., czyli od początków badań sytuacji konsumentów przez GUS, analizowane gospodarstwa domowe w znacznej większości deklarowały, że gromadzą oszczędności finansowe. Wcześniej przewagę za każdym badaniem mieli ci, którzy nie odkładają pieniędzy, a szczytowy w tym okresie był rok 2003, gdy oszczędzających było tylko 17 proc.
W co inwestują Polacy? W dobie rekordowo niskich stóp procentowych nieopłacalna stała się forma lokat bankowych. Inflacja oraz tzw. podatek Belki sprawiają bowiem, że drobny zysk z bankowej lokaty okaże się niższy niż podwyżki cen podstawowych artykułów. Mimo to jeszcze w ub.r. tradycyjne lokaty bankowe stanowiły najpopularniejszą formę lokowania oszczędności przez Polaków.
Na drugie miejsce, mocno depcząc lokatom po piętach, wysuwały się fundusze inwestycyjne, obarczone nieco wyższym stopniem ryzyka, lecz dające widoki na potencjalnie wyższe zyski. Sporą popularnością wśród Polaków cieszą się także nieruchomości. Przy czym wielu z nas widzi w tym coś więcej niż inwestycję. Zaciągając kredyt na zakup własnego mieszkania, uzyskujemy poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa.
Ciekawa wydaje się kwestia, jak wygląda nasza skłonności do oszczędzania na tle innych europejskich nacji. Nie tak łatwo tu o miarodajne dane, ponieważ poszczególne państwa znacznie różnią się poziomem średnich zarobków, cen oraz skłonnością do konsumpcji.
Eurostat podaje jednak dane, które pozwalają porównać, jak wypada rozporządzalny dochód brutto gospodarstwa domowego pomniejszony o wydatki na konsumpcję. Z dostępnych statystyk wynika, że w 2019 r. w Unii Europejskiej najwyższy procent dochodów – 19,17 odkładali Szwedzi, na drugim miejscu byli Niemcy – 18,06 proc., a na trzecim gospodarstwa domowe Holandii – 15,25 proc. W czołówce uplasowali się jeszcze Austriacy – 12,74 proc. i Duńczycy – 10,90 proc. Polskie gospodarstwa domowe wśród danych dostępnych z 15 unijnych krajów zajmowały ostatnie miejsce – 2,02 proc. Zdystansowali nas m.in. Czesi – 10,71 proc., Portugalczycy – 4,40 proc. czy Hiszpanie – 5,36 proc.
Tu zyskasz, tam stracisz
Doradcy finansowi podpowiadają, by w inwestycjach kierować się kluczem dywersyfikacji. W prostych słowach chodzi o to, by lokować oszczędności w różnych aktywach. Rynkowe trendy z ostatnich tygodni mogą łudzić, że doskonałą inwestycją były metale szlachetne, czyli np. srebro i złoto. Jednak postawienie wszystkiego na jedną kartę może się okazać skuteczne raz, drugi czy trzeci.
Tymczasem w dłuższej perspektywie trzeba się liczyć ze sporymi zmianami koniunktury na rynku złota i srebra, dlatego zróżnicowana zawartość portfela inwestorskiego jest taka ważna. W zależności od tego ile masz lat, jak znosisz ryzyko i jak długo chcesz inwestować, możesz rozważyć zakup akcji, obligacji, funduszy, walut, kryptowalut, obligacji. Instrumentów finansowych dziś nie brakuje.
Możesz jednak także zastanowić się nad zainwestowaniem w siebie. Uzyskany certyfikat, tytuł naukowy, odbyty kurs prawdopodobnie nie przełoży się ot tak na natychmiastowy zysk. Jeśli jednak pomoże w uzyskaniu podwyżki lub bardziej intratnego zajęcia, może okazać się inwestycją lepszą niż złoto czy bitcoiny. Zawsze trzeba jednak przekalkulować, kiedy i w jakim stopniu taka inwestycja zdąży się zwrócić.