Funt pod poważną presją po wczorajszym wystąpieniu Marka Carneya. EUR/USD nie może zdecydować się na konkretny ruch. Złoty ponownie słabszy przy wzroście awersji do ryzyka. EUR w okolicach 4.47 zł.
Najważniejsze dane makro (czas CET – środkowoeuropejski). Szacunki danych makro są na podstawie informacji z Bloomberga, chyba że zaznaczono inaczej.
14.30: Inflacja z USA (szacunki: 0.8% r/r, 0.0% m/m; z wyłączeniem paliw i żywności +2.1% r/r).
14.30: Pozwolenia na budowę w amerykańskim sektorze nieruchomości (szacunki:1.2 miliona).
14.30: Rozpoczęte inwestycje w sektorze nieruchomości (szacunki: 1.2 miliona).
Globalna wyprzedaż funta
Od początku roku funt w relacji do dolara stracił około 4%, a tylko dwie sesje zakończyły się dla pary GBP/USD wzrostami. Również wczorajszy handel zakończył się dla brytyjskiej waluty poważnymi spadkami. Główny ruch nastąpił po wystąpieniu szefa Banku Anglii (BoE), Marka Carneya.
Jeszcze latem 2015 roku mówił on, że na przełomie lat okaże się, czy nadszedł czas na podniesienie stóp procentowych. Stąd wczorajsze wystąpienie było zatytułowane „Przełom roku”. Pierwszym nagłówkiem, który pojawił się tuż po publikacji przemówienia, było „nie czas na podnoszenie stóp procentowych”. Choć rynek domyślał się, że szanse na zacieśniane monetarne są niewielkie, to GBP/USD zanurkował 200 pipsów i spadł do niespełna 7-letnich minimów. Dodatkowo parze brakuje około 4% spadku, by zanotowała najniższe poziomy od prawie 30 lat.
Z wystąpienia Carneya warto zwrócić uwagę na jego tłumaczenie, jak daleko od momentu zacieśniania polityki pieniężnej jest brytyjska gospodarka, w porównaniu do Stanów Zjednoczonych gdzie podjęto decyzję o podwyżkach. Po pierwsze, jak twierdzi szef Banku Anglii, presja kosztowa w USA jest większa niż w UK.
Po drugie brytyjska gospodarka jest „dwukrotnie bardziej otwarta” niż amerykańska i przez to bardziej narażona na globalną słabość, która negatywnie wpływa na eksport. Według Carneya oznacza to również, że niska globalna inflacja może wywołać większy efekt w USA niż w UK.
Dodatkowo szef BoE argumentuje, że w Wielkiej Brytanii będzie następować konsolidacja fiskalna, która ma sprowadzić strukturalny deficyt do około 1% w najbliższych czterech latach, podczas gdy w USA polityka fiskalna ma zostać rozluźniona. Wynika więc z tego, że Rezerwa Federalna ma więcej argumentów do podniesienia stóp procentowych niż Bank Anglii.
Na koniec Carney zauważa, że BoE może używać polityki makroostrożnościowej, czyli takiej, która może ograniczać kredyt w momentach nierównowagi, np. w sektorze nieruchomości. Stąd konieczność podnoszenia stóp procentowych może być mniejsza niż np. w USA, gdzie ta polityka nie jest stosowana.
W podsumowaniu Carney odniósł się również do niewystarczającego progresu inflacji w kierunku celu, co „nie upoważnia zacieśnienia polityki pieniężnej”. W rezultacie można więc stwierdzić, że szanse na podwyżki stóp procentowych na Wyspach Brytyjskich są w tym roku małe. Jeżeli dodatkowo napływające dane będą poniżej oczekiwań, a dolar utrzyma globalną siłę, wtedy niewykluczone, że GBP/USD spadnie nawet w okolice 1.35, czyli do najniższych poziomów od połowy lat 80.
Od miesiąca główna para walutowa porusza się we względnie wąskim przedziale wahań, a sentyment globalny, głównie pochodzący z rynku kapitałowego, kreuje ruchy na EUR/USD. Gdy mamy spadki na giełdzie, wtedy szanse na dalsze podwyżki stóp procentowych w USA zmniejszają się, co również potwierdza rynek instrumentów dłużnych. Fakt ten osłabia USD i powoduje wzrost euro-dolara.
Z drugiej jednak strony, jeżeli ten sentyment pogarsza się wyraźnie, wtedy pojawiają się opinie, że w wypadku dalszego obniżenia wycen akcji i spadku inflacji można oczekiwać, że EBC ponownie poluzuje politykę pieniężną. Stad ruch w górę jest ograniczony. Podobne podejście jest reprezentowane w odwrotnym scenariuszu – lepszy sentyment to większe szanse na zacieśnianie w USA, ale i mniejsze na luzowanie w strefie euro.
Ta prawidłowość może jednak być zaburzona na jutrzejszym posiedzeniu EBC. Jeżeli Mario Draghi będzie względnie gołębi i zasugeruje kolejne działania w niedalekiej przyszłości, wtedy wzrosty EUR/USD mogą być bardzo ograniczone, nawet gdyby doszło do dalszego pogorszenia sytuacji globalnej. Gdyby natomiast doszło do poprawy kondycji giełd, wtedy szanse na spadki znacznie wzrastają.
Znowu presja na złotego
Dziś mamy kolejny dzień wzrostu awersji do ryzyka, która wyraźnie przekłada się na kondycję złotego. EUR/PLN rośnie około 0.6-0.7% i waha się w graniach 4.47, podczas gdy forint jest zdecydowanie bardziej stabilny i słabnie jedynie o 0.1% do europejskiej waluty. To cały czas pokazuje, że krajowy rynek reaguje nerwowo.
Z kolei rodzime władze monetarne nadal starają się stabilizować sytuację. Po wczorajszych wypowiedziach prof. Belki, prof. Kropiwnickiego oraz prof. Glapińskiego z RPP, dziś w wywiadzie dla PAP głos zabrał prof. Gatnar. Niedawno powołany przez Senat członek Rady stwierdził, komentując stopy procentowe, że ich „poziom jest odpowiedni z punktu widzenia aktualnej, stabilnej sytuacji ekonomicznej naszego kraju. Nie widzę powodu, żeby go zmieniać”.
Powyższe komentarze powinny stabilizować sytuację, jednak jeżeli dojdzie do dalszego wzrostu awersji do ryzyka, wtedy EUR/PLN może dojść do poziomu 4.50. Jutro natomiast warto pamiętać o danych makro z Polski. Biorąc pod uwagę cięcie ratingu sprzedaż detaliczna czy produkcja przemysłowa, będzie znacznie dokładniej analizowana niż miało to miejsce w przeszłości.
Powyższy komentarz nie jest rekomendacją w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z 19 października 2005 roku. Został on sporządzony w celach informacyjnych i nie powinien stanowić podstawy do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Ani autor opracowania, ani Cinkciarz.pl Sp. z o.o. nie ponoszą odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie informacji zawartych w niniejszym komentarzu. Kopiowanie bądź powielanie niniejszego opracowania bez podania źródła jest zabronione.
Funt pod poważną presją po wczorajszym wystąpieniu Marka Carneya. EUR/USD nie może zdecydować się na konkretny ruch. Złoty ponownie słabszy przy wzroście awersji do ryzyka. EUR w okolicach 4.47 zł.
Najważniejsze dane makro (czas CET – środkowoeuropejski). Szacunki danych makro są na podstawie informacji z Bloomberga, chyba że zaznaczono inaczej.
Globalna wyprzedaż funta
Od początku roku funt w relacji do dolara stracił około 4%, a tylko dwie sesje zakończyły się dla pary GBP/USD wzrostami. Również wczorajszy handel zakończył się dla brytyjskiej waluty poważnymi spadkami. Główny ruch nastąpił po wystąpieniu szefa Banku Anglii (BoE), Marka Carneya.
Jeszcze latem 2015 roku mówił on, że na przełomie lat okaże się, czy nadszedł czas na podniesienie stóp procentowych. Stąd wczorajsze wystąpienie było zatytułowane „Przełom roku”. Pierwszym nagłówkiem, który pojawił się tuż po publikacji przemówienia, było „nie czas na podnoszenie stóp procentowych”. Choć rynek domyślał się, że szanse na zacieśniane monetarne są niewielkie, to GBP/USD zanurkował 200 pipsów i spadł do niespełna 7-letnich minimów. Dodatkowo parze brakuje około 4% spadku, by zanotowała najniższe poziomy od prawie 30 lat.
Z wystąpienia Carneya warto zwrócić uwagę na jego tłumaczenie, jak daleko od momentu zacieśniania polityki pieniężnej jest brytyjska gospodarka, w porównaniu do Stanów Zjednoczonych gdzie podjęto decyzję o podwyżkach. Po pierwsze, jak twierdzi szef Banku Anglii, presja kosztowa w USA jest większa niż w UK.
Po drugie brytyjska gospodarka jest „dwukrotnie bardziej otwarta” niż amerykańska i przez to bardziej narażona na globalną słabość, która negatywnie wpływa na eksport. Według Carneya oznacza to również, że niska globalna inflacja może wywołać większy efekt w USA niż w UK.
Dodatkowo szef BoE argumentuje, że w Wielkiej Brytanii będzie następować konsolidacja fiskalna, która ma sprowadzić strukturalny deficyt do około 1% w najbliższych czterech latach, podczas gdy w USA polityka fiskalna ma zostać rozluźniona. Wynika więc z tego, że Rezerwa Federalna ma więcej argumentów do podniesienia stóp procentowych niż Bank Anglii.
Na koniec Carney zauważa, że BoE może używać polityki makroostrożnościowej, czyli takiej, która może ograniczać kredyt w momentach nierównowagi, np. w sektorze nieruchomości. Stąd konieczność podnoszenia stóp procentowych może być mniejsza niż np. w USA, gdzie ta polityka nie jest stosowana.
W podsumowaniu Carney odniósł się również do niewystarczającego progresu inflacji w kierunku celu, co „nie upoważnia zacieśnienia polityki pieniężnej”. W rezultacie można więc stwierdzić, że szanse na podwyżki stóp procentowych na Wyspach Brytyjskich są w tym roku małe. Jeżeli dodatkowo napływające dane będą poniżej oczekiwań, a dolar utrzyma globalną siłę, wtedy niewykluczone, że GBP/USD spadnie nawet w okolice 1.35, czyli do najniższych poziomów od połowy lat 80.
Od miesiąca główna para walutowa porusza się we względnie wąskim przedziale wahań, a sentyment globalny, głównie pochodzący z rynku kapitałowego, kreuje ruchy na EUR/USD. Gdy mamy spadki na giełdzie, wtedy szanse na dalsze podwyżki stóp procentowych w USA zmniejszają się, co również potwierdza rynek instrumentów dłużnych. Fakt ten osłabia USD i powoduje wzrost euro-dolara.
Z drugiej jednak strony, jeżeli ten sentyment pogarsza się wyraźnie, wtedy pojawiają się opinie, że w wypadku dalszego obniżenia wycen akcji i spadku inflacji można oczekiwać, że EBC ponownie poluzuje politykę pieniężną. Stad ruch w górę jest ograniczony. Podobne podejście jest reprezentowane w odwrotnym scenariuszu – lepszy sentyment to większe szanse na zacieśnianie w USA, ale i mniejsze na luzowanie w strefie euro.
Ta prawidłowość może jednak być zaburzona na jutrzejszym posiedzeniu EBC. Jeżeli Mario Draghi będzie względnie gołębi i zasugeruje kolejne działania w niedalekiej przyszłości, wtedy wzrosty EUR/USD mogą być bardzo ograniczone, nawet gdyby doszło do dalszego pogorszenia sytuacji globalnej. Gdyby natomiast doszło do poprawy kondycji giełd, wtedy szanse na spadki znacznie wzrastają.
Znowu presja na złotego
Dziś mamy kolejny dzień wzrostu awersji do ryzyka, która wyraźnie przekłada się na kondycję złotego. EUR/PLN rośnie około 0.6-0.7% i waha się w graniach 4.47, podczas gdy forint jest zdecydowanie bardziej stabilny i słabnie jedynie o 0.1% do europejskiej waluty. To cały czas pokazuje, że krajowy rynek reaguje nerwowo.
Z kolei rodzime władze monetarne nadal starają się stabilizować sytuację. Po wczorajszych wypowiedziach prof. Belki, prof. Kropiwnickiego oraz prof. Glapińskiego z RPP, dziś w wywiadzie dla PAP głos zabrał prof. Gatnar. Niedawno powołany przez Senat członek Rady stwierdził, komentując stopy procentowe, że ich „poziom jest odpowiedni z punktu widzenia aktualnej, stabilnej sytuacji ekonomicznej naszego kraju. Nie widzę powodu, żeby go zmieniać”.
Powyższe komentarze powinny stabilizować sytuację, jednak jeżeli dojdzie do dalszego wzrostu awersji do ryzyka, wtedy EUR/PLN może dojść do poziomu 4.50. Jutro natomiast warto pamiętać o danych makro z Polski. Biorąc pod uwagę cięcie ratingu sprzedaż detaliczna czy produkcja przemysłowa, będzie znacznie dokładniej analizowana niż miało to miejsce w przeszłości.
Zobacz również:
Popołudniowy komentarz walutowy z 19.01.2016
Komentarz walutowy z 19.01.2016
Popołudniowy komentarz walutowy z 18.01.2016
Komentarz walutowy z 18.01.2016
Atrakcyjne kursy 27 walut
Kurs na żywo.
Aktualizacja: 30s