W listopadzie blask dolara przyćmiewa inne waluty, a złoty znów odstaje od peletonu. Kurs amerykańskiej waluty ma za sobą kilkunastogroszowy skok, a euro kosztuje znów ponad 4,65 zł. W kolejnym odcinku walutowego podcastu Cinkciarz.pl „Kurs na weekend" diagnozujemy położenie naszej waluty i szukamy wskazówek odnośnie do jej perspektyw w końcówce roku.
Nie możesz teraz posłuchać podcastu? Przeczytaj
Listopadowe wichry i burze na światowych rynkach finansowych zmiotły złotego nad krawędź przepaści. Trudno o inną ocenę w sytuacji, gdy za euro płacimy ponad 4,65 zł, czyli najwięcej od wiosny i praktycznie najwięcej od globalnego kryzysu finansowego z lat 2008-2009. Jeszcze mocniej drożeje dolar. Dolar, który jest w listopadzie królem rynku finansowego. Amerykańska waluta zyskuje względem wszystkich innych głównych walut. Względem złotego umocniła się o ponad 3 proc. I kosztuje już ponad 4,10 zł.
W obliczu tak rażącej słabości złotego i tak chwiejnych przystosowań na światowym rynku walutowym dzisiejszy odcinek poświęcimy poszukiwaniu źródeł mocy amerykańskiej waluty, czynników, które jak magnes wysysają kapitału z rynków wschodzących. Opowiemy również o szeregu czynników krajowych i lokalnych, które sprawiają, że polska waluta na te tendencje jest tak bardzo wrażliwa. Zapraszam do odsłuchu. Bartosz Sawicki.
W pierwszym sezonie rynkowego podcastu Cinkciarz.pl odwoływałem się do funkcjonującej w anglosaskim kręgu kulturowym przypowiastki o złotowłosej i trzech niedźwiadkach. Czas tę bajkę odświeżyć. Bo dosyć dobrze również teraz obrazuje ona to, co dzieje się na rynkach finansowych. Nasza mała bohaterka próbuje owsianki z trzech miseczek. W jednej jest za gorąca i ona się parzy. W drugiej jest w sam raz, a w trzeciej jest za zimna. Często używa się tego porównania, by opisać takie warunki, które są najlepsze dla rynków wschodzących. Z punktu widzenia złotego i innych walut koszyka gospodarek wschodzących, czyli na przykład reala brazylijskiego, koreańskiego wona czy też korony czeskiej, albo węgierskiego forinta najkorzystniejsza jest taka sytuacja, gdy wzrost gospodarczy w USA jest mocny, a inflacja niska.
W takiej sytuacji najważniejszy na świecie bank centralny, czyli rezerwa Federalna, nie ma powodów, by spieszyć się z podwyżkami stóp procentowych, ale nie ma też powodu do zmartwień o stan globalnej gospodarki. Dobra koniunktura w USA rozlewa się na inne rynki. Obecnie jesteśmy bardzo dalecy od takiego położenia. Zdecydowanie bliżej nam do sytuacji, w której nasza bohaterka parzy się gorącą owsiankę. Bowiem amerykańska gospodarka na starcie czwartego kwartału 2021 r. ma się naprawdę dobrze. Co więcej, bardzo ostro do poziomów nienotowanych od około 30 lat przyśpiesza inflacja. To jest wodą na młyn oczekiwań, że Rezerwa Federalna będzie przyspieszać proces wygaszania kryzysowej polityki.
To właśnie od ostatniego odczytu danych o inflacji ze Stanów Zjednoczonych, który wskazał, że ceny konsumenckie rosną w ponad 6-procentowym tempie, rozpoczął się ostatni rajd amerykański waluty. I rozpoczęły się prawdziwe tarapaty walut podobnych do złotego. Cementują się bowiem oczekiwania, że Rezerwa Federalna nie tylko błyskawicznie (w mniej niż pół roku) odeśle do lamusa skup aktywów, który rozpoczął w trakcie pandemii, ale również w przyszłym roku może podnieść stopy procentowe. Może to zrobić już w połowie 2022 roku. I nie poprzestać w najbliższych kwartałach na jednym dostosowaniu. W rezultacie dolar ma po swojej stronie właściwie wszystkie atuty: mocną gospodarkę, skory do normalizacji polityki ban centralny, a także – co ważne w okresie kryzysu energetycznego, którego widmo zagraża cały czas inwestorom – cechowany jest przez względną energetyczną niezależność kraju. W takich warunkach zdecydowanie obniża się chęć inwestorów do szukania wysokich stóp zwrotu na rynkach wschodzących. Dzieje się wręcz odwrotnie. Kapitał z tych rynków odpływa. I mamy tutaj sytuację trochę jak z prawdziwym odpływem. Gdy morze się cofa, odsłania różne śmieci, różne zanieczyszczenia. A gdy z rynków wschodzących zaczyna odpływać kapitał, to jeszcze mocniej ewidentne są pewne nierównowagi, pewne skazy, od których ten katalog gospodarek nie jest przecież wolny. Trzeba tu wymienić problemy w bilansie płatniczym czy to zadłużenie firm denominowane w walutach twardych, przede wszystkim w dolarze, ale także inflację. Odpływ kapitału, osłabienie walut w stosunku do dolara tylko potęguje problemy z inflacją. Sprawia, że będzie ona jeszcze wyższa. I komplikuje zadanie banków centralnych. Do tanga trzeba dwojga i finansowym rynku szczególności bardzo często postrzegane taką sytuację, że jesteś tak mocny, jak słaby jest twój główny konkurent. Oczywiście, w tym przypadku mowa o wspólnej walucie, która na tle dolara wypada bardzo, bardzo blado i jest absolutnie nieatrakcyjna. Wszystkie kwestie, które wymieniliśmy i które są atutami amerykańskiej waluty, są jednocześnie słabościami euro. I euro w tej chwili znajduje się w bardzo głębokiej defensywie, co sprawia, że rajd dolara jest jeszcze mocniejszy i jeszcze bardziej imponujący. Możemy powiedzieć, że to, co dzieje się w notowaniach głównej pary walutowej, ustawia hierarchię wśród reszty walut.
Opowiedzieliśmy już o globalnych korzeniach źródeł słabości złotego, ale pora w końcu zawitać nad Wisłę i skupić się nad czynnikami, które powodują, że nasza waluta jest tak wrażliwa i tak źle znosi ostatni epizod siły dolara. Jest to katalog tak długi, że tak naprawdę wiadomo, od czego zacząć. Może zacznijmy więc od dołu, czyli od fundamentów. Bo fundamenty złotego niestety w ostatnim czasie ulegają pogorszeniu. Z jednej strony mamy do czynienia z gwałtownym pogorszeniem się sytuacji w bilansie płatniczym, a z drugiej strony perspektywa osiągnięcia 5-procentowego wzrostu gospodarczego w 2022 roku jest obarczona coraz większym ryzykiem. Bo przecież wyższe ceny paliw, wysoka inflacja i drożejące kredyty sprawiają, że możemy stawać się mniej skłonni do konsumpcji.
Konflikt polskiego rządu z Unią Europejską może przełożyć się na opóźnienia w dostępie do środków z funduszu odbudowy i sprawić, że część projektów infrastrukturalnych rozpocznie się później, niż zakładano. Oczywiście, bardzo ostro hamuje również koniunktura u naszych zachodnich partnerów handlowych, przede wszystkim w Niemczech. Cały czas zmartwieniem są również zaburzenia w łańcuchach dostaw, które potęgują problemy przemysłu na Starym Kontynencie. Inwestorów odpycha od złotego nie tylko wspomniany już konflikt polskiego rządu z Brukselą, ale również piętrzące się ryzyko geopolityczne związane z kryzysem emigracyjnym na naszej wschodniej granicy.
Największym wewnętrznym problemem złotego jest chyba jednak polityka Narodowego Banku Polskiego. Kolejny już raz w tym roku wybitnie nie sprzyja ona sile waluty. Rada Polityki Pieniężnej wprawdzie rozpoczęła podwyżki stóp procentowych i podnosi je w sposób zdecydowany, ale jednocześnie cały czas stara się trzymać karty przy sobie i nie przedstawia jasno planu z walki z inflacją. A to sprawia, że inwestorzy dosyć nieufnie podchodzą do polskich obligacji skarbowych, które w ostatnim czasie bardzo ostro tanieją.
To nie jest czas złotego. To nie jest czas rynków wschodzących. To jest czas dolara. Tak można podsumować ostatnie dwa trzy tygodnie na rynkach. Ale należy też pamiętać, że bardzo często obserwowane jest zjawisko przereagowania, przestrzeliwania. To znaczy, że gwałtowne umocnienie dolara mogło być nawet większe niż poprawa fundamentów amerykańskiej waluty. W rezultacie jest ona zagrożona korektą. A złoty? Złoty w dużej mierze jest pod wpływem czynników, które można określić pewnymi tymczasowymi znakami zapytania. I rozładowywanie się poszczególnych problemów, a przede wszystkim kontynuacja podwyżek ze strony Rady Polityki Pieniężnej, która wydaje się naszym zdaniem nieunikniona, będzie stabilizować polską walutę. W tej chwili jest ona bardzo wrażliwa i bardzo chimeryczna, ale jeżeli się uspokoi, to jest szansa na kilku procentową korektę.
Powyższy komentarz audio nie jest rekomendacją w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z 19 października 2005 roku. Został on sporządzony w celach informacyjnych i nie powinien stanowić podstawy do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Ani autor opracowania, ani Cinkciarz.pl Sp. z o.o. nie ponoszą odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie informacji zawartych w niniejszym komentarzu. Kopiowanie bądź powielanie niniejszego opracowania bez pisemnej zgody Cinkciarz.pl Sp. z o.o. jest zabronione.
Zobacz również:
10 lis 2021 7:37
Kurs na weekend: Pobłażanie inflacji – przepis na walutę w opałach (podcast z 10.11.2021)
W listopadzie blask dolara przyćmiewa inne waluty, a złoty znów odstaje od peletonu. Kurs amerykańskiej waluty ma za sobą kilkunastogroszowy skok, a euro kosztuje znów ponad 4,65 zł. W kolejnym odcinku walutowego podcastu Cinkciarz.pl „Kurs na weekend" diagnozujemy położenie naszej waluty i szukamy wskazówek odnośnie do jej perspektyw w końcówce roku.
Nie możesz teraz posłuchać podcastu? Przeczytaj
Listopadowe wichry i burze na światowych rynkach finansowych zmiotły złotego nad krawędź przepaści. Trudno o inną ocenę w sytuacji, gdy za euro płacimy ponad 4,65 zł, czyli najwięcej od wiosny i praktycznie najwięcej od globalnego kryzysu finansowego z lat 2008-2009. Jeszcze mocniej drożeje dolar. Dolar, który jest w listopadzie królem rynku finansowego. Amerykańska waluta zyskuje względem wszystkich innych głównych walut. Względem złotego umocniła się o ponad 3 proc. I kosztuje już ponad 4,10 zł.
W obliczu tak rażącej słabości złotego i tak chwiejnych przystosowań na światowym rynku walutowym dzisiejszy odcinek poświęcimy poszukiwaniu źródeł mocy amerykańskiej waluty, czynników, które jak magnes wysysają kapitału z rynków wschodzących. Opowiemy również o szeregu czynników krajowych i lokalnych, które sprawiają, że polska waluta na te tendencje jest tak bardzo wrażliwa. Zapraszam do odsłuchu. Bartosz Sawicki.
W pierwszym sezonie rynkowego podcastu Cinkciarz.pl odwoływałem się do funkcjonującej w anglosaskim kręgu kulturowym przypowiastki o złotowłosej i trzech niedźwiadkach. Czas tę bajkę odświeżyć. Bo dosyć dobrze również teraz obrazuje ona to, co dzieje się na rynkach finansowych. Nasza mała bohaterka próbuje owsianki z trzech miseczek. W jednej jest za gorąca i ona się parzy. W drugiej jest w sam raz, a w trzeciej jest za zimna. Często używa się tego porównania, by opisać takie warunki, które są najlepsze dla rynków wschodzących. Z punktu widzenia złotego i innych walut koszyka gospodarek wschodzących, czyli na przykład reala brazylijskiego, koreańskiego wona czy też korony czeskiej, albo węgierskiego forinta najkorzystniejsza jest taka sytuacja, gdy wzrost gospodarczy w USA jest mocny, a inflacja niska.
W takiej sytuacji najważniejszy na świecie bank centralny, czyli rezerwa Federalna, nie ma powodów, by spieszyć się z podwyżkami stóp procentowych, ale nie ma też powodu do zmartwień o stan globalnej gospodarki. Dobra koniunktura w USA rozlewa się na inne rynki. Obecnie jesteśmy bardzo dalecy od takiego położenia. Zdecydowanie bliżej nam do sytuacji, w której nasza bohaterka parzy się gorącą owsiankę. Bowiem amerykańska gospodarka na starcie czwartego kwartału 2021 r. ma się naprawdę dobrze. Co więcej, bardzo ostro do poziomów nienotowanych od około 30 lat przyśpiesza inflacja. To jest wodą na młyn oczekiwań, że Rezerwa Federalna będzie przyspieszać proces wygaszania kryzysowej polityki.
To właśnie od ostatniego odczytu danych o inflacji ze Stanów Zjednoczonych, który wskazał, że ceny konsumenckie rosną w ponad 6-procentowym tempie, rozpoczął się ostatni rajd amerykański waluty. I rozpoczęły się prawdziwe tarapaty walut podobnych do złotego. Cementują się bowiem oczekiwania, że Rezerwa Federalna nie tylko błyskawicznie (w mniej niż pół roku) odeśle do lamusa skup aktywów, który rozpoczął w trakcie pandemii, ale również w przyszłym roku może podnieść stopy procentowe. Może to zrobić już w połowie 2022 roku. I nie poprzestać w najbliższych kwartałach na jednym dostosowaniu. W rezultacie dolar ma po swojej stronie właściwie wszystkie atuty: mocną gospodarkę, skory do normalizacji polityki ban centralny, a także – co ważne w okresie kryzysu energetycznego, którego widmo zagraża cały czas inwestorom – cechowany jest przez względną energetyczną niezależność kraju. W takich warunkach zdecydowanie obniża się chęć inwestorów do szukania wysokich stóp zwrotu na rynkach wschodzących. Dzieje się wręcz odwrotnie. Kapitał z tych rynków odpływa. I mamy tutaj sytuację trochę jak z prawdziwym odpływem. Gdy morze się cofa, odsłania różne śmieci, różne zanieczyszczenia. A gdy z rynków wschodzących zaczyna odpływać kapitał, to jeszcze mocniej ewidentne są pewne nierównowagi, pewne skazy, od których ten katalog gospodarek nie jest przecież wolny. Trzeba tu wymienić problemy w bilansie płatniczym czy to zadłużenie firm denominowane w walutach twardych, przede wszystkim w dolarze, ale także inflację. Odpływ kapitału, osłabienie walut w stosunku do dolara tylko potęguje problemy z inflacją. Sprawia, że będzie ona jeszcze wyższa. I komplikuje zadanie banków centralnych. Do tanga trzeba dwojga i finansowym rynku szczególności bardzo często postrzegane taką sytuację, że jesteś tak mocny, jak słaby jest twój główny konkurent. Oczywiście, w tym przypadku mowa o wspólnej walucie, która na tle dolara wypada bardzo, bardzo blado i jest absolutnie nieatrakcyjna. Wszystkie kwestie, które wymieniliśmy i które są atutami amerykańskiej waluty, są jednocześnie słabościami euro. I euro w tej chwili znajduje się w bardzo głębokiej defensywie, co sprawia, że rajd dolara jest jeszcze mocniejszy i jeszcze bardziej imponujący. Możemy powiedzieć, że to, co dzieje się w notowaniach głównej pary walutowej, ustawia hierarchię wśród reszty walut.
Opowiedzieliśmy już o globalnych korzeniach źródeł słabości złotego, ale pora w końcu zawitać nad Wisłę i skupić się nad czynnikami, które powodują, że nasza waluta jest tak wrażliwa i tak źle znosi ostatni epizod siły dolara. Jest to katalog tak długi, że tak naprawdę wiadomo, od czego zacząć. Może zacznijmy więc od dołu, czyli od fundamentów. Bo fundamenty złotego niestety w ostatnim czasie ulegają pogorszeniu. Z jednej strony mamy do czynienia z gwałtownym pogorszeniem się sytuacji w bilansie płatniczym, a z drugiej strony perspektywa osiągnięcia 5-procentowego wzrostu gospodarczego w 2022 roku jest obarczona coraz większym ryzykiem. Bo przecież wyższe ceny paliw, wysoka inflacja i drożejące kredyty sprawiają, że możemy stawać się mniej skłonni do konsumpcji.
Konflikt polskiego rządu z Unią Europejską może przełożyć się na opóźnienia w dostępie do środków z funduszu odbudowy i sprawić, że część projektów infrastrukturalnych rozpocznie się później, niż zakładano. Oczywiście, bardzo ostro hamuje również koniunktura u naszych zachodnich partnerów handlowych, przede wszystkim w Niemczech. Cały czas zmartwieniem są również zaburzenia w łańcuchach dostaw, które potęgują problemy przemysłu na Starym Kontynencie. Inwestorów odpycha od złotego nie tylko wspomniany już konflikt polskiego rządu z Brukselą, ale również piętrzące się ryzyko geopolityczne związane z kryzysem emigracyjnym na naszej wschodniej granicy.
Największym wewnętrznym problemem złotego jest chyba jednak polityka Narodowego Banku Polskiego. Kolejny już raz w tym roku wybitnie nie sprzyja ona sile waluty. Rada Polityki Pieniężnej wprawdzie rozpoczęła podwyżki stóp procentowych i podnosi je w sposób zdecydowany, ale jednocześnie cały czas stara się trzymać karty przy sobie i nie przedstawia jasno planu z walki z inflacją. A to sprawia, że inwestorzy dosyć nieufnie podchodzą do polskich obligacji skarbowych, które w ostatnim czasie bardzo ostro tanieją.
To nie jest czas złotego. To nie jest czas rynków wschodzących. To jest czas dolara. Tak można podsumować ostatnie dwa trzy tygodnie na rynkach. Ale należy też pamiętać, że bardzo często obserwowane jest zjawisko przereagowania, przestrzeliwania. To znaczy, że gwałtowne umocnienie dolara mogło być nawet większe niż poprawa fundamentów amerykańskiej waluty. W rezultacie jest ona zagrożona korektą. A złoty? Złoty w dużej mierze jest pod wpływem czynników, które można określić pewnymi tymczasowymi znakami zapytania. I rozładowywanie się poszczególnych problemów, a przede wszystkim kontynuacja podwyżek ze strony Rady Polityki Pieniężnej, która wydaje się naszym zdaniem nieunikniona, będzie stabilizować polską walutę. W tej chwili jest ona bardzo wrażliwa i bardzo chimeryczna, ale jeżeli się uspokoi, to jest szansa na kilku procentową korektę.
Zobacz również:
Kurs na weekend: Pobłażanie inflacji – przepis na walutę w opałach (podcast z 10.11.2021)
Kurs na weekend: Bitcoin na salonach (podcast z 29.10.2021)
Kurs na weekend: Paliwo za 6 zł? Apogeum czy zapowiedź długotrwałego kryzysu energetycznego? (podcast z 15.10.2021)
Kurs na weekend: Szok i skok, czyli RPP podnosi stopy (podcast z 8.10.2021)
Atrakcyjne kursy 27 walut
Kurs na żywo.
Aktualizacja: 30s