Złoty przestał wyraźnie tracić na wartości, ale otoczenie nie sprzyja odzyskiwaniu oddanego w ubiegłym tygodniu pola. EUR/PLN jest jedynie minimalnie ponad 4,55, USD/PLN przekracza 3,85. Kurs franka zawrócił w kierunku 4,20 zł, a notowania funta mają w zasięgu poziom 5,35 zł.
Notowania dolara w ostatnich kilkudziesięciu godzinach przypominają nieco dawną zabawkę wańkę-wstańkę. Amerykańska waluta taniała po wczorajszych danych o inflacji, ale odrabia straty ze względu na szybkie wyparowanie apetytu na ryzyko. Znaczną rolę odgrywa w tym kolejna niepokojąca garść informacji z Chin, gdzie w sierpniu bardzo blado wypadła sprzedaż detaliczna i produkcja przemysłowa. Podobnie zresztą było także miesiąc wcześniej – wydłuża się seria niepokojących danych wynikających w dużej mierze z pogorszenia sytuacji epidemicznej. Rwany, szarpany i chimeryczny handel bez wyraźnego wytchnienia dla złotego może się utrzymywać jeszcze przez tydzień, do posiedzenia Rezerwy Federalnej.
Kurs euro nie ma sił, by wykonać wzrost i tkwi w okolicy 4,55 zł. Nie spodziewamy się przy tym, by prawdopodobny był wzrost notowań do 4,60 zł. Wręcz przeciwnie: od tygodnia z hakiem trwa naszym zdaniem korekta skoku wartości złotego z przełomu sierpnia i września. Polska waluta powinna z czasem powracać na wzrostową ścieżkę, przede wszystkim za sprawą łagodnego nastawienia amerykańskich władz monetarnych. Oczekiwanie, że porzucanie kryzysowej polityki nastąpi szybko i będzie przebiegać gwałtownie, było przecież w wakacje wodą na młyn dolara i źródłem tarapatów świata emerging markets.
Inflacja w USA hamuje. Fed wygrywa czas
To, że Rezerwa Federalna nie będzie skora do ogłoszenia, że pandemiczny skup aktywów odchodzi do lamusa już na przyszłotygodniowym posiedzeniu, zostało praktycznie przesądzone przez ostatni rozczarowujący raport z rynku pracy. Skromny przyrost liczby zatrudnionych poza rolnictwem sprawił, że znaczna część decydentów z odcinaniem monetarnej kroplówki będzie chciała jeszcze zaczekać, by zyskać pewność, że ruch taki nie jest przedwczesny i został osiągnięty „zdecydowany dalszy postęp” w postpandemicznej odbudowie tej sfery gospodarki. W końcu do otworzenia zostało niemal 5,5 z ponad 22 milionów utraconych etatów. Pewien komfort optującym za takim podejściem zapewniają dane o inflacji konsumenckiej za sierpień.
Oczywiście na historycznym tle jej dynamika wciąż jest bardzo wysoka – wyhamowała zaledwie z 5,4 do 5,3 proc. rok do roku. Rynek w dużej mierze skoncentrował się na tym, że najważniejsze metryki wypadły poniżej prognoz. Uwagę przykuł także fakt, że ceny w kategoriach bazowych, po wyłączeniu najbardziej zmiennych cen żywności i paliw, wzrosły w porównaniu z lipcem o zaledwie 0,1 proc. Przekłada się to na roczną dynamikę na poziomie 4,0 proc., czyli znacznie poniżej odczytu za czerwiec na najwyższym od początku lat 90. XX wieku pułapie 4,5 proc. rok do roku. Nie można jednak przemilczeć obserwacji, że zaczynają spadać ceny dóbr i usług, które wystrzeliły po odmrożeniu gospodarki: m.in. używanych aut, obniżyły się koszty wynajmu pojazdów, ubezpieczeń komunikacyjnych, stawki hotelowe i bilety lotnicze. Innymi słowy, presja inflacyjna przestała być widoczna w większej kategorii dóbr, ale jest bardziej powszechna.
Dobre informacje dla złotego, niepokojące dla dolara
Wczorajszy odczyt nie dostarcza zarazem jednoznacznych argumentów zwolennikom tezy, że Jerome Powell srogo myli się w ocenie trwałości zjawisk inflacyjnych. Szef Fed wciąż niezmiennie powtarza mantrę, że presja cenowa jest przejściowa i ma źródła w czynnikach o charakterze podażowym i jednorazowym. Można zatem powiedzieć, że nadaje na tych samych falach, co prezes NBP, Adam Glapiński. Wracając do amerykańskiej polityki monetarnej: hamowanie impetu wzrostu cen nie tylko sprawia, że potrzeba normalizacji jest mniej nagląca. Jeśli tendencja ta zostanie podtrzymana, to Fed będzie mógł pozwolić sobie na większą elastyczność w tzw. taperingu skupu aktywów, który obecnie jest nadal prowadzony w minimalnym tempie 120 miliardów dolarów na miesiąc.
Elastyczność to w tym przypadku synonim opieszałości. W sposób automatyczny przesuwa się zarazem pierwszy możliwy moment na podwyżkę stóp procentowych w USA. To złe informacje dla dolara, a dobre dla złotego i pozostałych walut koszyka gospodarek wschodzących. Spodziewamy się, że lokalne szczyty jego siły zostały ustanowione w końcówce sierpnia. W naszych prognozach walutowych zakładamy, że EUR/USD dryfować będzie w kierunku 1,20, czemu towarzyszyć będzie około 3-procentowy spadek kursu USD/PLN.
NEWSLETTER
Codzienny, darmowy komentarz rynkowy
Prawie gotowe! Kliknij link aktywacyjny, który przesłaliśmy na wskazany adres e-mail. Sprawdź wszystkie foldery swojej poczty.
Wystąpił nieoczekiwany błąd. Spróbuj ponownie później!
Powyższy komentarz nie jest rekomendacją w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z 19 października 2005 roku. Został on sporządzony w celach informacyjnych i nie powinien stanowić podstawy do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Ani autor opracowania, ani Cinkciarz.pl Sp. z o.o. nie ponoszą odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie informacji zawartych w niniejszym komentarzu. Kopiowanie bądź powielanie niniejszego opracowania bez podania źródła jest zabronione.
Zobacz również:
14 wrz 2021 9:23
Kurs euro stabilny. Dolar traci moc. Korona norweska i funt drożeją (komentarz z 14.09.2021)
Złoty przestał wyraźnie tracić na wartości, ale otoczenie nie sprzyja odzyskiwaniu oddanego w ubiegłym tygodniu pola. EUR/PLN jest jedynie minimalnie ponad 4,55, USD/PLN przekracza 3,85. Kurs franka zawrócił w kierunku 4,20 zł, a notowania funta mają w zasięgu poziom 5,35 zł.
Notowania dolara w ostatnich kilkudziesięciu godzinach przypominają nieco dawną zabawkę wańkę-wstańkę. Amerykańska waluta taniała po wczorajszych danych o inflacji, ale odrabia straty ze względu na szybkie wyparowanie apetytu na ryzyko. Znaczną rolę odgrywa w tym kolejna niepokojąca garść informacji z Chin, gdzie w sierpniu bardzo blado wypadła sprzedaż detaliczna i produkcja przemysłowa. Podobnie zresztą było także miesiąc wcześniej – wydłuża się seria niepokojących danych wynikających w dużej mierze z pogorszenia sytuacji epidemicznej. Rwany, szarpany i chimeryczny handel bez wyraźnego wytchnienia dla złotego może się utrzymywać jeszcze przez tydzień, do posiedzenia Rezerwy Federalnej.
Kurs euro nie ma sił, by wykonać wzrost i tkwi w okolicy 4,55 zł. Nie spodziewamy się przy tym, by prawdopodobny był wzrost notowań do 4,60 zł. Wręcz przeciwnie: od tygodnia z hakiem trwa naszym zdaniem korekta skoku wartości złotego z przełomu sierpnia i września. Polska waluta powinna z czasem powracać na wzrostową ścieżkę, przede wszystkim za sprawą łagodnego nastawienia amerykańskich władz monetarnych. Oczekiwanie, że porzucanie kryzysowej polityki nastąpi szybko i będzie przebiegać gwałtownie, było przecież w wakacje wodą na młyn dolara i źródłem tarapatów świata emerging markets.
Inflacja w USA hamuje. Fed wygrywa czas
To, że Rezerwa Federalna nie będzie skora do ogłoszenia, że pandemiczny skup aktywów odchodzi do lamusa już na przyszłotygodniowym posiedzeniu, zostało praktycznie przesądzone przez ostatni rozczarowujący raport z rynku pracy. Skromny przyrost liczby zatrudnionych poza rolnictwem sprawił, że znaczna część decydentów z odcinaniem monetarnej kroplówki będzie chciała jeszcze zaczekać, by zyskać pewność, że ruch taki nie jest przedwczesny i został osiągnięty „zdecydowany dalszy postęp” w postpandemicznej odbudowie tej sfery gospodarki. W końcu do otworzenia zostało niemal 5,5 z ponad 22 milionów utraconych etatów. Pewien komfort optującym za takim podejściem zapewniają dane o inflacji konsumenckiej za sierpień.
Oczywiście na historycznym tle jej dynamika wciąż jest bardzo wysoka – wyhamowała zaledwie z 5,4 do 5,3 proc. rok do roku. Rynek w dużej mierze skoncentrował się na tym, że najważniejsze metryki wypadły poniżej prognoz. Uwagę przykuł także fakt, że ceny w kategoriach bazowych, po wyłączeniu najbardziej zmiennych cen żywności i paliw, wzrosły w porównaniu z lipcem o zaledwie 0,1 proc. Przekłada się to na roczną dynamikę na poziomie 4,0 proc., czyli znacznie poniżej odczytu za czerwiec na najwyższym od początku lat 90. XX wieku pułapie 4,5 proc. rok do roku. Nie można jednak przemilczeć obserwacji, że zaczynają spadać ceny dóbr i usług, które wystrzeliły po odmrożeniu gospodarki: m.in. używanych aut, obniżyły się koszty wynajmu pojazdów, ubezpieczeń komunikacyjnych, stawki hotelowe i bilety lotnicze. Innymi słowy, presja inflacyjna przestała być widoczna w większej kategorii dóbr, ale jest bardziej powszechna.
Dobre informacje dla złotego, niepokojące dla dolara
Wczorajszy odczyt nie dostarcza zarazem jednoznacznych argumentów zwolennikom tezy, że Jerome Powell srogo myli się w ocenie trwałości zjawisk inflacyjnych. Szef Fed wciąż niezmiennie powtarza mantrę, że presja cenowa jest przejściowa i ma źródła w czynnikach o charakterze podażowym i jednorazowym. Można zatem powiedzieć, że nadaje na tych samych falach, co prezes NBP, Adam Glapiński. Wracając do amerykańskiej polityki monetarnej: hamowanie impetu wzrostu cen nie tylko sprawia, że potrzeba normalizacji jest mniej nagląca. Jeśli tendencja ta zostanie podtrzymana, to Fed będzie mógł pozwolić sobie na większą elastyczność w tzw. taperingu skupu aktywów, który obecnie jest nadal prowadzony w minimalnym tempie 120 miliardów dolarów na miesiąc.
Elastyczność to w tym przypadku synonim opieszałości. W sposób automatyczny przesuwa się zarazem pierwszy możliwy moment na podwyżkę stóp procentowych w USA. To złe informacje dla dolara, a dobre dla złotego i pozostałych walut koszyka gospodarek wschodzących. Spodziewamy się, że lokalne szczyty jego siły zostały ustanowione w końcówce sierpnia. W naszych prognozach walutowych zakładamy, że EUR/USD dryfować będzie w kierunku 1,20, czemu towarzyszyć będzie około 3-procentowy spadek kursu USD/PLN.
NEWSLETTER
Codzienny, darmowy komentarz rynkowy
Zobacz również:
Kurs euro stabilny. Dolar traci moc. Korona norweska i funt drożeją (komentarz z 14.09.2021)
Kursy walut wyczerpały potencjał do korekcyjnych wzrostów: EUR/PLN powinien zawracać (komentarz z 13.09.2021)
Kurs euro po pięciogroszowym wzroście. Kursy walut po tygodniu wzrostów (komentarz z 10.09.2021)
Kursy walut nadal w korekcie. Dolar i euro drożeją, frank i funt stabilne (komentarz z 9.09.2021)
Atrakcyjne kursy 27 walut
Kurs na żywo.
Aktualizacja: 30s