Wczorajsze wystąpienie Marka Carneya poprawiło kondycję funta. Niewykluczone, że komentarze szefa BoE mogą zredukować presję na szterlinga, pochodzącą z polityki monetarnej. Złoty pozostaje względnie stabilny. EUR/PLN blisko poziomu 4.32.
Najważniejsze dane makro (czas CET – środkowoeuropejski). Szacunki danych makro są na podstawie informacji z Bloomberga, chyba że zaznaczono inaczej.
15.45: Wskaźnik PMI dla amerykańskiego sektora usług (szacunki: 52.5 pkt).
Szansa na zmniejszenie presji spadkowej funta
Przed wczorajszym wystąpieniem szefa Banku Anglii w brytyjskim parlamencie można było zaobserwować gwałtowne osłabienie funta. Para GBP/USD spadła z okolic 1.2240 do 1.2083, co było najniższym poziomem od ponad 30 lat, wyłączając „flash crash” z 7 października. Również szterling w relacji do złotego był słaby i wyceniano go w granicach 4.80 PLN.
Trudno dokładnie stwierdzić, co spowodowało nagłą przecenę funta. Być może były to komentarze sekretarza skarbu Phillipa Hammonda, który chwalił luzowanie ilościowe. Ruch na GBP/USD mogło także spowodować nagłe wzmocnienie się dolara na rynku globalnym, które prawdopodobnie swój początek miało na parze USD/CHF i dojściu przez nią niemalże do granicy 1.0000. Niewykluczone także, że przed przesłuchaniem Carneya była dość ograniczona płynność i względnie niewielka ilość oczekujących ofert kupna. Na początku niewielka przecena przełożyła się więc na większy spadek.
Wydaje się jednak, że to nie kwestia wczorajszej przeceny szterlinga jest najważniejsza, ale powody, które spowodowały jego odreagowanie i powrót do poziomu 1.22 na GBP/USD. W szerokim medialnym przekazie dominują dwie kwestie, które popchnęły funta w górę. Mark Carney najpierw powiedział, że konkretny poziom funta nie jest celem BoE, ale „nie możemy być obojętni na kurs walutowy”.
To może sugerować, że skala deprecjacji szterlinga jest już na tyle duża, że w pewnym stopniu może zmieniać założenia polityki monetarnej. Był to więc sygnał pozytywny dla GBP. Druga ważna uwaga, którą zrobił szef BoE, dotyczyła inflacji. Niedawno Carney twierdził, że inflacja na razie nie jest zagrożeniem i ważniejsze jest utrzymanie pozytywnych trendów na rynku pracy niż fakt, że wzrost cen konsumpcyjnych przekroczy dwuprocentowy cel. Wczoraj natomiast powiedział, że są granice akceptacji wzrostu inflacji powyżej 2-procentowego celu. To również silny sygnał, że polityka monetarna prawdopodobnie nie będzie łągodniejsza, co jest pozytywną informacją dla GBP.
Bardziej fundamentalne zmiany?
Poza wcześniej wymienionymi „nagłówkowymi” komentarzami można było także zauważyć, że niewkluczona jest bardziej fundamentalna zmiana ze strony BoE. W ostatnich komunikatach banku centralnego głównie obawiano się o stronę popytową gospodarki. To był argument za rozszerzeniem QE.
Teraz Carney zwracał jednak uwagę, że ze względu na Brexit i związana z nią niepewność wśród przedsiębiorców, może w pewnym momencie dojść do ograniczenia podaży w gospodarce. Przedstawiciel BoE uważa, że przy mniejszej od oczekiwań podaży, stabilnym popycie i spadającej wartości funta, mamy do czynienia z przyśpieszeniem inflacji. Można było odnieść wrażenie, że akurat taki rodzaj inflacji ma dla Carneya bardziej fundamentalne znaczenie, niż jedynie wzrost cen konsumpcyjnych związany z samą deprecjacją szterlinga.
W tym momencie powstaje jednak kluczowe pytanie. Czy wczorajsze uwagi dotyczące ograniczenia podaży rzeczywiście staną się dominującym tematem na posiedzeniu BoE i spowodują zmianę w podejściu Banku, czy też jedynie były przedstawiane przez Carneya, by zmniejszyć presję na funta?
Na tę chwilę wydaje się, że cały czas obawy o utrzymanie popytu w gospodarce powinny być dominujące. Niewykluczone jednak, że na posiedzeniu nastąpi również szersza dyskusja (pewnie w „minutes”) dotycząca obaw o możliwość utrzymania potencjału wytwórczego gospodarki i wpływ tego faktu na inflację. W rezultacie listopadowe posiedzenie BoE będzie niezwykle ciekawe i może spowodować, że skala negatywnego wpływu polityki monetarnej na funta zostanie zauważalnie zredukowana. Gdyby tak się stało, można oczekiwać, że byłby to pozytywny sygnał dla brytyjskiej waluty, który albo zmniejszyłby skalę oczekiwanego przez nas osłabienia szterlinga, albo nawet spowodował jego zauważalne odreagowanie, gdyby okazało się, że rząd Theresy May nieco łagodzi swoje stanowisko dotyczące Brexitu.
Stabilnie na złotym
Para EUR/PLN przez ostatnie godziny poruszała się w przedziale wahań 4.31-4.32. Nieco więcej zmienności mieliśmy na funcie, franku czy dolarze, ale przede wszystkim wynikają one z zachowania się tych walut na rynku globalnym. Stosunkowo stabilnie zachowanie się również forint w relacji do złotego.
Teoretycznie, nieco może niepokoić zachowanie się instrumentów dłużnych. Rentowności 10-letnich obligacji skarbowych przekraczają poziom 3.00%. Warto jednak zauważyć, że jest to konsekwencja ruchów w strefie euro. Dziś rentowności 10-letnich obligacji wzrosły z 0.02% do 0.08%. Dopóki więc różnica pomiędzy obligacjami Niemiec i Polski nie przekracza wyraźnie 300 punktów bazowych, raczej nie należy się obawiać negatywnych konsekwencji dla złotego.
Powyższy komentarz nie jest rekomendacją w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z 19 października 2005 roku. Został on sporządzony w celach informacyjnych i nie powinien stanowić podstawy do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Ani autor opracowania, ani Cinkciarz.pl Sp. z o.o. nie ponoszą odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie informacji zawartych w niniejszym komentarzu. Kopiowanie bądź powielanie niniejszego opracowania bez podania źródła jest zabronione.
Wczorajsze wystąpienie Marka Carneya poprawiło kondycję funta. Niewykluczone, że komentarze szefa BoE mogą zredukować presję na szterlinga, pochodzącą z polityki monetarnej. Złoty pozostaje względnie stabilny. EUR/PLN blisko poziomu 4.32.
Najważniejsze dane makro (czas CET – środkowoeuropejski). Szacunki danych makro są na podstawie informacji z Bloomberga, chyba że zaznaczono inaczej.
Szansa na zmniejszenie presji spadkowej funta
Przed wczorajszym wystąpieniem szefa Banku Anglii w brytyjskim parlamencie można było zaobserwować gwałtowne osłabienie funta. Para GBP/USD spadła z okolic 1.2240 do 1.2083, co było najniższym poziomem od ponad 30 lat, wyłączając „flash crash” z 7 października. Również szterling w relacji do złotego był słaby i wyceniano go w granicach 4.80 PLN.
Trudno dokładnie stwierdzić, co spowodowało nagłą przecenę funta. Być może były to komentarze sekretarza skarbu Phillipa Hammonda, który chwalił luzowanie ilościowe. Ruch na GBP/USD mogło także spowodować nagłe wzmocnienie się dolara na rynku globalnym, które prawdopodobnie swój początek miało na parze USD/CHF i dojściu przez nią niemalże do granicy 1.0000. Niewykluczone także, że przed przesłuchaniem Carneya była dość ograniczona płynność i względnie niewielka ilość oczekujących ofert kupna. Na początku niewielka przecena przełożyła się więc na większy spadek.
Wydaje się jednak, że to nie kwestia wczorajszej przeceny szterlinga jest najważniejsza, ale powody, które spowodowały jego odreagowanie i powrót do poziomu 1.22 na GBP/USD. W szerokim medialnym przekazie dominują dwie kwestie, które popchnęły funta w górę. Mark Carney najpierw powiedział, że konkretny poziom funta nie jest celem BoE, ale „nie możemy być obojętni na kurs walutowy”.
To może sugerować, że skala deprecjacji szterlinga jest już na tyle duża, że w pewnym stopniu może zmieniać założenia polityki monetarnej. Był to więc sygnał pozytywny dla GBP. Druga ważna uwaga, którą zrobił szef BoE, dotyczyła inflacji. Niedawno Carney twierdził, że inflacja na razie nie jest zagrożeniem i ważniejsze jest utrzymanie pozytywnych trendów na rynku pracy niż fakt, że wzrost cen konsumpcyjnych przekroczy dwuprocentowy cel. Wczoraj natomiast powiedział, że są granice akceptacji wzrostu inflacji powyżej 2-procentowego celu. To również silny sygnał, że polityka monetarna prawdopodobnie nie będzie łągodniejsza, co jest pozytywną informacją dla GBP.
Bardziej fundamentalne zmiany?
Poza wcześniej wymienionymi „nagłówkowymi” komentarzami można było także zauważyć, że niewkluczona jest bardziej fundamentalna zmiana ze strony BoE. W ostatnich komunikatach banku centralnego głównie obawiano się o stronę popytową gospodarki. To był argument za rozszerzeniem QE.
Teraz Carney zwracał jednak uwagę, że ze względu na Brexit i związana z nią niepewność wśród przedsiębiorców, może w pewnym momencie dojść do ograniczenia podaży w gospodarce. Przedstawiciel BoE uważa, że przy mniejszej od oczekiwań podaży, stabilnym popycie i spadającej wartości funta, mamy do czynienia z przyśpieszeniem inflacji. Można było odnieść wrażenie, że akurat taki rodzaj inflacji ma dla Carneya bardziej fundamentalne znaczenie, niż jedynie wzrost cen konsumpcyjnych związany z samą deprecjacją szterlinga.
W tym momencie powstaje jednak kluczowe pytanie. Czy wczorajsze uwagi dotyczące ograniczenia podaży rzeczywiście staną się dominującym tematem na posiedzeniu BoE i spowodują zmianę w podejściu Banku, czy też jedynie były przedstawiane przez Carneya, by zmniejszyć presję na funta?
Na tę chwilę wydaje się, że cały czas obawy o utrzymanie popytu w gospodarce powinny być dominujące. Niewykluczone jednak, że na posiedzeniu nastąpi również szersza dyskusja (pewnie w „minutes”) dotycząca obaw o możliwość utrzymania potencjału wytwórczego gospodarki i wpływ tego faktu na inflację. W rezultacie listopadowe posiedzenie BoE będzie niezwykle ciekawe i może spowodować, że skala negatywnego wpływu polityki monetarnej na funta zostanie zauważalnie zredukowana. Gdyby tak się stało, można oczekiwać, że byłby to pozytywny sygnał dla brytyjskiej waluty, który albo zmniejszyłby skalę oczekiwanego przez nas osłabienia szterlinga, albo nawet spowodował jego zauważalne odreagowanie, gdyby okazało się, że rząd Theresy May nieco łagodzi swoje stanowisko dotyczące Brexitu.
Stabilnie na złotym
Para EUR/PLN przez ostatnie godziny poruszała się w przedziale wahań 4.31-4.32. Nieco więcej zmienności mieliśmy na funcie, franku czy dolarze, ale przede wszystkim wynikają one z zachowania się tych walut na rynku globalnym. Stosunkowo stabilnie zachowanie się również forint w relacji do złotego.
Teoretycznie, nieco może niepokoić zachowanie się instrumentów dłużnych. Rentowności 10-letnich obligacji skarbowych przekraczają poziom 3.00%. Warto jednak zauważyć, że jest to konsekwencja ruchów w strefie euro. Dziś rentowności 10-letnich obligacji wzrosły z 0.02% do 0.08%. Dopóki więc różnica pomiędzy obligacjami Niemiec i Polski nie przekracza wyraźnie 300 punktów bazowych, raczej nie należy się obawiać negatywnych konsekwencji dla złotego.
Zobacz również:
Popołudniowy komentarz walutowy z 25.10.2016
Komentarz walutowy z 25.10.2016
Popołudniowy komentarz walutowy z 24.10.2016
Komentarz walutowy z 24.10.2016
Atrakcyjne kursy 27 walut
Kurs na żywo.
Aktualizacja: 30s