Dalszy wzrost napięcia geopolitycznego i domniemane pojawienie się żołnierzy rosyjskich na terytorium Ukrainy spowodowały wyraźną przecenę walut w regionie i zatrzymały wzrostowe odbicie EUR/USD. Dalsze wzmocnienie franka w stosunku do euro bardzo mało prawdopodobne. Złoty powoli odrabia wczorajsze straty jednak sytuacja może pozostawać napięta.
Najważniejsze dane makro (czas CET – środkowoeuropejski). Szacunki danych makro są na podstawie informacji z Bloomberga, chyba że zaznaczono inaczej.
14.30 CET: Inflacja PCE w USA (szacunki: +0.1 m/m).
15.45 CET: Chicago PMI z USA (szacunki: 56.4 punktu).
Znowu Ukraina. Frank. Rubel
Wczorajszą sesję, przynajmniej na Starym Kontynencie, zdominowały doniesienia z Ukrainy. Ucierpiały przede wszystkim giełdy i waluty w regionie (ruble najsłabszy do USD w historii, złoty od roku, a forint bliski rekordowo niskiemu poziomowi w stosunku do euro), ale także i EUR/USD, którego wzrostowe odreagowanie zostało brutalnie zatrzymane i powróciliśmy poniżej 1.3200.
Nawet uczestnikom rynku, którzy starają się oddzielić informacyjny szum od faktów, trudno było oszacować rzeczywistą skalę zagrożenia, gdy negatywne wiadomości szerokim strumieniem napływały na parkiety. Od deklaracji Poroszenki o przekroczeniu przez żołnierzy rosyjskich granicy i odwołaniu wizyty w Turcji, stwierdzeniach przywódców państw bałtyckich o Kremlowskiej inwazji, po zwołanie Rady Bezpieczeństwa ONZ, komunikatach NATO, czy wreszcie dość wstrzemięźliwym wystąpieniu Obamy (unikanie słowa inwazja, a raczej podkreślanie eskalacji konfliktu). Inwestorzy głównie wystraszyli się możliwości „oficjalnego” zaangażowania się żołnierzy rosyjskich w konflikcie na wschodzie Ukrainy, a tym samym możliwym dalszym sankcjom (między innymi mogącym dotknąć sektor energetyczny, co prawdopodobnie spowodowałoby zagrożenie wstrzymaniem dostaw gazu z Rosji) czy też bezpośrednim udziale wojsk sojuszu przeciwko Moskwie (ten scenariusz jest jednak zdecydowanie wykluczany przez NATO).
Pozostaje oczywiście pytanie, czy wczorajsze działanie nie było kolejnym elementem wojny informacyjnej. W tym miejscu warto zacytować szefa prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego Stanisława Kozieja. Generał w wywiadzie dla IAR powiedział, że mamy również (poza rzeczywistymi działaniami) do „czynienia z wojną informacyjną. Kto przekona opinię publiczną do swoich racji”. Według niego „Ukraina radzi sobie coraz lepiej w tej wojnie informacyjnej”. Kilka dni temu także pisaliśmy, że „marketingowo”. Poroszenko coraz lepiej rozgrywa tę sytuację. Niewykluczone że wczorajsza reakcja była skoordynowanym działaniem informacyjnym, które np. będzie miało na celu podjęcie bardziej zdecydowanych działań na przyszłotygodniowym szczycie NATO, a także kolejnym elementem gry mającej przekonać coraz więcej państw (nie tylko w Europie), że Rosja stoi na straconej pozycji i jeżeli będzie kontynuować swoją „nieoficjalną” działalność straci na tym najwięcej. Pewnym potwierdzeniem tego, że wczorajsze działania były większym stopniu propagandowe niż realne, było zachowanie amerykańskiego parkietu, który właściwie się nie zmienił, a dziś kontrakty wskazują możliwość osiągnięcia nowych historycznych rekordów.
Znaczny wzrost napięcia geopolitycznego spowodował tradycyjne umocnienie się franka szwajcarskiego, który w relacji do euro spadł do poziomu 1.2050. Dalsze spadki EUR/CHF są jednak skrajnie mało prawdopodobne ze względu na ogłoszone trzy lata temu zobowiązanie szwajcarskiego banku centralnego (wielokrotnie potwierdzane, również w ostatnich miesiącach), że będzie bronił poziomu 1.2000. Ponieważ obietnica była dotrzymana również w najbardziej napiętym dla strefy euro okresie (rok 2012, kiedy SNB skupił kilkaset miliardów EUR z rynku) trudno się spodziewać by teraz ta granica została przekroczona. Dodatkowo, gdyby SNB „odpuścił” obronę tego poziomu można byłoby się spodziewać dramatycznego spadku na EUR/CHF (nawet 500 pipsów nie byłoby wykluczone), co zniwelowałoby wysiłki szwajcarów do utrzymania kursowej równowagi pomiędzy lokalną walutą a walutą ich głównego partnera handlowego.
Takiej mocy jak SNB nie ma Rosyjski Bank Centralny (CBR). Po pierwsze dlatego, że musiałby przeciwdziałać osłabieniu nie na wzmocnieniu (jak Szwajcarzy), a po drugie raczej wycofuje się z polityki kontrolowanego kursu walutowego. Trzecim powodem jest także fakt, że Kremlowi w pewnym sensie słabsza waluta jest „na rekę”. Wpływy w USD ze spadających cen ropy naftowej maleją, jednak po przeliczeniu ich słabnące ruble ta strata wyraźnie maleje, co pozwala utrzymać wydatki na dotychczasowym poziomie. W rezultacie dochodzimy do poziomu 37 rubli za dolara. Przekracza to poziom graniczny, który wyznaczyliśmy kilka tygodni temu, jednak nie zaprzecza koncepcji, że jeżeli ustanie napięcie geopolityczne, RUB powinien odrobić znaczną część strat (ze względu na utrzymujące się dodatnie saldo na rachunku obrotów bieżących, niski dług/PKB, czy też bardzo wysoki rezerwy walutowe), a scenariusz kilkudziesięcioprocentowego osłabienia, jak w przypadku wczoraj opisywanej hrywny czy argentyńskiego peso, jest właściwie wykluczony.
Reasumując, EUR/USD został dość poważnie osłabiony wczorajszymi doniesieniami zza Wschodu, jednak mimo to nie przetestowaliśmy ostatnich minimów. Dodatkowo rano napłynęły także słabe dane z Niemiec o sprzedaży detalicznej czy też wyższa od prognoz stopa bezrobocia z Włoch. Również ten czynnik nie sprowadził wspólnej waluty niżej. Można więc założyć, że przerwane w czwartek odreagowanie powinno w następnym tygodniu powrócić i prawdopodobnie przed posiedzeniem Draghiego będzie powyżej 1.3200.
Gwałtowna przecena PLN
Złoty bardzo nerwowo (jak na ostatnią zmienność) zareagował na czwartkowe doniesienia o możliwej inwazji wojsk rosyjskich na Ukrainę. Doszliśmy do poziomu 4.22 za euro oraz 3.50 za franka. Rano „nieco siłą rozpędu” nawet chwilowo przekroczyliśmy wartość 4.23 na parze EUR/PLN. Biorąc jednak pod uwagę hipotetyczny scenariusz zakreślony w części zagranicznej, że we wczorajszych informacjach było więcej szumu niż prawdy w kolejnych dniach deprecjacja powinna wyhamować a niewykluczony jest także powrót w okolice 4.20.
Ważnym momentem było przekroczenie przez CHF/PLN granicy 3.50, co jest tożsame z faktem, że złoty jest najsłabszy do szwajcarskiej waluty od ponad roku. Złożyły się na to dwie kwestie. Po pierwsze schodzenie niżej na parze EUR/CHF oraz osłabienie złotego w stosunku do głównej partnera, czyli do euro. Skumulowanie dwóch ruchów spowodowało osiągniecie rocznych szczytów.
Warto jednak zauważyć, że kontynuacja spadków na EUR/CHF (przekroczenie poziomu 1.20 w dół) jest skrajnie mało prawdopodobne (mechanizm opisałem w części zagranicznej komentarza). Stąd jeden z elementów działających na korzyść dalszych wzrostów CHF/PLN zdecydowanie odpada. W rezultacie wycena CHF/PLN będzie właściwie w 100% zależeć od zachowania się EUR/PLN (jeżeli chodzi o wzrosty) dlatego nawet jeżeli globalny sentyment będzie się pogarszał i złoty ogólnie będzie się osłabiał, to przecena krajowej waluty w stosunku do franka będzie łagodniejsza niż miało to miejsce w ostatnich godzinach.
Reasumując, złoty stał się zakładnikiem informacji zza wschodniej granicy. Jeżeli jednak negatywne doniesienia przestaną napływać powinniśmy wrócić w okolice 4.20 na EUR/PLN oraz oddalić się od granicy 3.50 na CHF/PLN. Również USD/PLN w powyższym scenariuszu powinien powrócić poniżej poziomu 3.20. Z kolei w scenariuszu oficjalnej inwazji na wschodnie tereny Ukrainy można oczekiwać nawet 10-groszowego osłabienia złotego w stosunku do zagranicznych walut (EUR, CHF, czy USD).
Spodziewane przedziały par złotowych w zależności od kursu EUR/USD:
Kurs EUR/USD
1.3250-1.3350
1.3150-1.3250
1.3350-1.3450
Kurs EUR/PLN
4.2000-4.2400
4.2000-4.2400
4.1800-4.2200
Kurs USD/PLN
3.1600-3.2000
3.1800-3.2200
3.1200-3.1600
Kurs CHF/PLN
3.4600-3.5000
3.4600-3.5000
3.4400-3.4800
Spodziewane poziomy kursu GBP/PLN w zależności od GBP/USD:
Powyższy komentarz nie jest rekomendacją w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z 19 października 2005 roku. Został on sporządzony w celach informacyjnych i nie powinien stanowić podstawy do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Ani autor opracowania, ani Cinkciarz.pl Sp. z o.o. nie ponoszą odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie informacji zawartych w niniejszym komentarzu. Kopiowanie bądź powielanie niniejszego opracowania bez podania źródła jest zabronione.
Dalszy wzrost napięcia geopolitycznego i domniemane pojawienie się żołnierzy rosyjskich na terytorium Ukrainy spowodowały wyraźną przecenę walut w regionie i zatrzymały wzrostowe odbicie EUR/USD. Dalsze wzmocnienie franka w stosunku do euro bardzo mało prawdopodobne. Złoty powoli odrabia wczorajsze straty jednak sytuacja może pozostawać napięta.
Najważniejsze dane makro (czas CET – środkowoeuropejski). Szacunki danych makro są na podstawie informacji z Bloomberga, chyba że zaznaczono inaczej.
Znowu Ukraina. Frank. Rubel
Wczorajszą sesję, przynajmniej na Starym Kontynencie, zdominowały doniesienia z Ukrainy. Ucierpiały przede wszystkim giełdy i waluty w regionie (ruble najsłabszy do USD w historii, złoty od roku, a forint bliski rekordowo niskiemu poziomowi w stosunku do euro), ale także i EUR/USD, którego wzrostowe odreagowanie zostało brutalnie zatrzymane i powróciliśmy poniżej 1.3200.
Nawet uczestnikom rynku, którzy starają się oddzielić informacyjny szum od faktów, trudno było oszacować rzeczywistą skalę zagrożenia, gdy negatywne wiadomości szerokim strumieniem napływały na parkiety. Od deklaracji Poroszenki o przekroczeniu przez żołnierzy rosyjskich granicy i odwołaniu wizyty w Turcji, stwierdzeniach przywódców państw bałtyckich o Kremlowskiej inwazji, po zwołanie Rady Bezpieczeństwa ONZ, komunikatach NATO, czy wreszcie dość wstrzemięźliwym wystąpieniu Obamy (unikanie słowa inwazja, a raczej podkreślanie eskalacji konfliktu). Inwestorzy głównie wystraszyli się możliwości „oficjalnego” zaangażowania się żołnierzy rosyjskich w konflikcie na wschodzie Ukrainy, a tym samym możliwym dalszym sankcjom (między innymi mogącym dotknąć sektor energetyczny, co prawdopodobnie spowodowałoby zagrożenie wstrzymaniem dostaw gazu z Rosji) czy też bezpośrednim udziale wojsk sojuszu przeciwko Moskwie (ten scenariusz jest jednak zdecydowanie wykluczany przez NATO).
Pozostaje oczywiście pytanie, czy wczorajsze działanie nie było kolejnym elementem wojny informacyjnej. W tym miejscu warto zacytować szefa prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego Stanisława Kozieja. Generał w wywiadzie dla IAR powiedział, że mamy również (poza rzeczywistymi działaniami) do „czynienia z wojną informacyjną. Kto przekona opinię publiczną do swoich racji”. Według niego „Ukraina radzi sobie coraz lepiej w tej wojnie informacyjnej”. Kilka dni temu także pisaliśmy, że „marketingowo”. Poroszenko coraz lepiej rozgrywa tę sytuację. Niewykluczone że wczorajsza reakcja była skoordynowanym działaniem informacyjnym, które np. będzie miało na celu podjęcie bardziej zdecydowanych działań na przyszłotygodniowym szczycie NATO, a także kolejnym elementem gry mającej przekonać coraz więcej państw (nie tylko w Europie), że Rosja stoi na straconej pozycji i jeżeli będzie kontynuować swoją „nieoficjalną” działalność straci na tym najwięcej. Pewnym potwierdzeniem tego, że wczorajsze działania były większym stopniu propagandowe niż realne, było zachowanie amerykańskiego parkietu, który właściwie się nie zmienił, a dziś kontrakty wskazują możliwość osiągnięcia nowych historycznych rekordów.
Znaczny wzrost napięcia geopolitycznego spowodował tradycyjne umocnienie się franka szwajcarskiego, który w relacji do euro spadł do poziomu 1.2050. Dalsze spadki EUR/CHF są jednak skrajnie mało prawdopodobne ze względu na ogłoszone trzy lata temu zobowiązanie szwajcarskiego banku centralnego (wielokrotnie potwierdzane, również w ostatnich miesiącach), że będzie bronił poziomu 1.2000. Ponieważ obietnica była dotrzymana również w najbardziej napiętym dla strefy euro okresie (rok 2012, kiedy SNB skupił kilkaset miliardów EUR z rynku) trudno się spodziewać by teraz ta granica została przekroczona. Dodatkowo, gdyby SNB „odpuścił” obronę tego poziomu można byłoby się spodziewać dramatycznego spadku na EUR/CHF (nawet 500 pipsów nie byłoby wykluczone), co zniwelowałoby wysiłki szwajcarów do utrzymania kursowej równowagi pomiędzy lokalną walutą a walutą ich głównego partnera handlowego.
Takiej mocy jak SNB nie ma Rosyjski Bank Centralny (CBR). Po pierwsze dlatego, że musiałby przeciwdziałać osłabieniu nie na wzmocnieniu (jak Szwajcarzy), a po drugie raczej wycofuje się z polityki kontrolowanego kursu walutowego. Trzecim powodem jest także fakt, że Kremlowi w pewnym sensie słabsza waluta jest „na rekę”. Wpływy w USD ze spadających cen ropy naftowej maleją, jednak po przeliczeniu ich słabnące ruble ta strata wyraźnie maleje, co pozwala utrzymać wydatki na dotychczasowym poziomie. W rezultacie dochodzimy do poziomu 37 rubli za dolara. Przekracza to poziom graniczny, który wyznaczyliśmy kilka tygodni temu, jednak nie zaprzecza koncepcji, że jeżeli ustanie napięcie geopolityczne, RUB powinien odrobić znaczną część strat (ze względu na utrzymujące się dodatnie saldo na rachunku obrotów bieżących, niski dług/PKB, czy też bardzo wysoki rezerwy walutowe), a scenariusz kilkudziesięcioprocentowego osłabienia, jak w przypadku wczoraj opisywanej hrywny czy argentyńskiego peso, jest właściwie wykluczony.
Reasumując, EUR/USD został dość poważnie osłabiony wczorajszymi doniesieniami zza Wschodu, jednak mimo to nie przetestowaliśmy ostatnich minimów. Dodatkowo rano napłynęły także słabe dane z Niemiec o sprzedaży detalicznej czy też wyższa od prognoz stopa bezrobocia z Włoch. Również ten czynnik nie sprowadził wspólnej waluty niżej. Można więc założyć, że przerwane w czwartek odreagowanie powinno w następnym tygodniu powrócić i prawdopodobnie przed posiedzeniem Draghiego będzie powyżej 1.3200.
Gwałtowna przecena PLN
Złoty bardzo nerwowo (jak na ostatnią zmienność) zareagował na czwartkowe doniesienia o możliwej inwazji wojsk rosyjskich na Ukrainę. Doszliśmy do poziomu 4.22 za euro oraz 3.50 za franka. Rano „nieco siłą rozpędu” nawet chwilowo przekroczyliśmy wartość 4.23 na parze EUR/PLN. Biorąc jednak pod uwagę hipotetyczny scenariusz zakreślony w części zagranicznej, że we wczorajszych informacjach było więcej szumu niż prawdy w kolejnych dniach deprecjacja powinna wyhamować a niewykluczony jest także powrót w okolice 4.20.
Ważnym momentem było przekroczenie przez CHF/PLN granicy 3.50, co jest tożsame z faktem, że złoty jest najsłabszy do szwajcarskiej waluty od ponad roku. Złożyły się na to dwie kwestie. Po pierwsze schodzenie niżej na parze EUR/CHF oraz osłabienie złotego w stosunku do głównej partnera, czyli do euro. Skumulowanie dwóch ruchów spowodowało osiągniecie rocznych szczytów.
Warto jednak zauważyć, że kontynuacja spadków na EUR/CHF (przekroczenie poziomu 1.20 w dół) jest skrajnie mało prawdopodobne (mechanizm opisałem w części zagranicznej komentarza). Stąd jeden z elementów działających na korzyść dalszych wzrostów CHF/PLN zdecydowanie odpada. W rezultacie wycena CHF/PLN będzie właściwie w 100% zależeć od zachowania się EUR/PLN (jeżeli chodzi o wzrosty) dlatego nawet jeżeli globalny sentyment będzie się pogarszał i złoty ogólnie będzie się osłabiał, to przecena krajowej waluty w stosunku do franka będzie łagodniejsza niż miało to miejsce w ostatnich godzinach.
Reasumując, złoty stał się zakładnikiem informacji zza wschodniej granicy. Jeżeli jednak negatywne doniesienia przestaną napływać powinniśmy wrócić w okolice 4.20 na EUR/PLN oraz oddalić się od granicy 3.50 na CHF/PLN. Również USD/PLN w powyższym scenariuszu powinien powrócić poniżej poziomu 3.20. Z kolei w scenariuszu oficjalnej inwazji na wschodnie tereny Ukrainy można oczekiwać nawet 10-groszowego osłabienia złotego w stosunku do zagranicznych walut (EUR, CHF, czy USD).
Spodziewane przedziały par złotowych w zależności od kursu EUR/USD:
Spodziewane poziomy kursu GBP/PLN w zależności od GBP/USD:
Zobacz również:
Popołudniowy komentarz walutowy z 28.08.2014
Komentarz walutowy z 28.08.2014
Popołudniowy komentarz walutowy z 27.08.2014
Komentarz walutowy z 27.08.2014
Atrakcyjne kursy 27 walut
Kurs na żywo.
Aktualizacja: 30s