Odejście szefa Pimco oraz protesty w Hongkongu nie powinny mieć wpływu na rynek walutowy. Sprytna i skuteczna interwencja RBNZ. Dalsza presja na NZD po wypowiedziach premiera. Interesujący tydzień przed nami. Tradycyjnie euro i frank stabilnie. Dolar powyżej 3.30.
Najważniejsze dane makro (czas CET – środkowoeuropejski). Szacunki danych makro są na podstawie informacji z Bloomberga, chyba że zaznaczono inaczej.
14.30 CET: Inflacja PCE z USA (szacunki minus 0.1% m/m ; z wyłączeniem paliw i żywności 0.0% m).
Pimco oraz Hongkong. Interwencja. Tydzień
Piątkową sesję zakończyliśmy poniżej poziomu 1.2700. W dalszym spadku EUR/USD pomogły wzrosty wartości amerykańskiego dolara na szerokim rynku spowodowane między innymi silnym odczytem PKB za drugi kwartał oraz kontynuacją bieżących trendów. W dłuższym okresie siła „zielonego” nie powinna być zagrożona, ale notowania w najbliższych dniach mogą być w większym stopniu zależne od napływających danych makro.
Przed weekendem oraz podczas dni wolnych pojawiły się na rynku dwie kwestie, które przykuwają sporo uwagi prasy finansowej. Jedna z nich to odejście współzałożyciela funduszu PIMCO Billa Grossa. Przez wiele lat był on uznawany za jednego z najlepszych zarządzających kapitałem na rynku obligacji. Ostatnio jednak wyniki osiągane przez PIMCO nie były już tak rewelacyjne, co mogłoby być powodem, że Gross z dnia na dzień odszedł do firmy prowadzonej przez jego wieloletniego kolegę.
Jeżeli chodzi o rynek obligacji, to rzeczywiście odejście Grossa może mieć pewne reperkusje, gdyż zarządzał on aktywami o wartości prawie 2 bilionów dolarów. Dość powszechnie znane były także jego główne strategie (między innymi założenie, że długoterminowy poziom stóp procentowych w USA pozostanie na niskim poziomie, czego konsekwencją będą nadal wysokie ceny obligacji). Szef PIMCO także obstawiał coraz niższe rentowności na długu peryferii. Stąd największą reakcję właśnie obserwujemy na papierach skarbowych Hiszpanii oraz Włoch, których rentowności rosną o dobre kilka punktów bazowych. Nie można jednak zakładać, że ten kapitał wycofa się z całej strefy euro. Będzie on raczej przesuwany do państw bliżej jej rdzenia (czyli np. Niemcy). Stad efekt na euro powinien być marginalny.
Drugą informacją, która zawitała na nagłówki medialne to studenckie protesty w Hongkongu. Po pierwsze, warto zauważyć, czym one są spowodowane. Głównym katalizatorem wyjścia młodych ludzi na ulice było ogłoszenie przez władze w Pekinie, że przyszły lider tego regionu będzie wybierany z odgórnie rekomendowanej listy osób, a nie zostanie wyłoniony lokalnie. Samo głosowanie odbędzie się jednak dopiero w 2017 roku, a do tej pory i tak szef tego okręgu był nominowany z góry. Sprawa jest więc relatywnie błaha i jest małe prawdopodobieństwo, by te protesty rozlały się na kontynentalne Chiny, czy też zakończyły się tragedią porównywalną do tej z 1989 roku. Również więc wpływ tej informacji nie powinien być w żaden sposób zauważalny na rynku FX.
Zdecydowanie większą siłę rażenia mają standardowe impulsy pojawiające się na rynku walutowym. W tym kontekście warto szczególnie zauważyć opublikowane dziś dane banku centralnego Nowej Zelandii (RBNZ). Zgodnie z zamieszczonymi na stronie internetowej raportem RBNZ w sierpniu kupił na rynku dewizy (sprzedając przy tym lokalną walutę, czyli ją osłabiając) o wartości 521 dolarów nowozelandzkich. Jest to relatywnie duża interwencja, zwłaszcza że w poprzednich miesiącach podobne transakcje nie miały miejsca.
Operacja ta jest jednak częścią dobrze przygotowanego planu. Po pierwsze presję na rynek od dłuższego czasu wywołują komunikatu RBZN o przewartościowaniu NZD. Po drugie elementem tej układanki był także przygotowany przez bank centralny raport, który szeroko omówiliśmy w czwartkowym komentarzu. Dodatkowym dowodem, który świadczy o determinacji władz monetarnych z Wellington jest fakt iż interwencje przeprowadzono w sierpniu. Zwykle, gdy bank centralny „wchodzi do gry” to dealrzy/traderzy dość szybko o tym wiedzą. W tym wypadku cała procedura została utrzymana w tajemnicy, co tylko będzie potęgować jej efekt, gdyż rynek będzie się zastanawiał kolejnymi cichymi interwencjami, które przecież z czasem przełożą się na wycenę NZD.
Pikanterii sprawie dodaje także dzisiejsza wypowiedź premiera Nowej Zelandii. Jak donosi Bloomberg, powołując się na portal interest.co.nz, John Key powiedział, że godziwą wyceną NZD jest poziom 65 centów amerykańskich (obecnie, nawet po silnych spadkach jest to 77). Co ciekawe, przewodniczący rządu to były szef globalnego zespołu rynków walutowych w Merrill Lynch oraz członek Komitetu Walutowego Nowojorskiego oddziału Rezerwy Federalnej.
Można się więc spodziewać, kolejnych sprytnych ruchów ze strony władz Nowej Zelandii w celu obniżenia wartości lokalnej waluty. I choć dojście do poziomu 0.65 na Kiwi wydaje się mało prawdopodobne obecnie to jednak rejony 0.70 mogą być relatywnie szybko osiągnięte.
Dziś warto głównie skupić się na danych o inflacji z USA. Preferowany przez Rezerwę Federalną wskaźnik PCE ma spaść w relacji miesiąc do miesiąca o minus 0.1%. Dodatkowo, jeżeli utrzyma się różnica pomiędzy CPI (w sierpniu było to 1.7 r/r%), a PCE możemy zobaczyć ten drugi w granicach 1.3-1.4% co jest wyraźnie poniżej celu Fedu. Fakt ten może lekko przytłumić aprecjacyjne zapędy dolara, jednak prawdziwie rozstrzygnięcie nastąpi dopiero w piątek, kiedy już będziemy znali inflację ze strefy euro, wyniki posiedzenia EBC oraz „payrollsy” z USA.
Stabilizacja i kontynuacja
Bardzo niewiele dzieje się na podstawowej polskiej parze walutowej. EUR/PLN nadal porusza się w granicach 4.17-4.18 i tej sytuacji nie powinny poważnie zaburzyć ani dane z globalnej gospodarki, ani środowa publikacja PMI. Równie spokojnie handel obserwowany jest także w przypadku CHF/PLN, który także nie powinien się wyraźnie odchylić od przedziału 3.46-3.47.
Znacznie więcej wydarzeń obserwujemy na USD/PLN oraz GBP/PLN. Są one jednak w całości konsekwencją ruchów globalnych na EUR/USD, czy EUR/GBP. Dolar ponownie pobił roczne rekordy i na razie nie ma żadnych sygnałów, które mogły zmienić tę średnio terminową tendencję. W perspektywie do końca bieżącego roku nie jest także wykluczone przebicie poziomu 5.50 na funcie i osiągnięcie 7-letnich rekordów. Do tego jednak potrzeba serii dobrych danych z Wysp oraz kolejnych przyrzeczeń z BoE o rychłym podniesieniu stóp procentowych.
Spodziewane przedziały par złotowych w zależności od kursu EUR/USD:
Kurs EUR/USD
1.2950-1.3050
1.2850-1.2950
1.3050-1.3150
Kurs EUR/PLN
4.1600-4.2000
4.1600-4.2000
4.1600-4.2000
Kurs USD/PLN
3.2000-3.2400
3.2200-3.2600
3.1800-3.2200
Kurs CHF/PLN
3.4300-3.4700
3.4300-3.4700
3.4300-3.4700
Spodziewane poziomy kursu GBP/PLN w zależności od GBP/USD:
Powyższy komentarz nie jest rekomendacją w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z 19 października 2005 roku. Został on sporządzony w celach informacyjnych i nie powinien stanowić podstawy do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Ani autor opracowania, ani Cinkciarz.pl Sp. z o.o. nie ponoszą odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie informacji zawartych w niniejszym komentarzu. Kopiowanie bądź powielanie niniejszego opracowania bez podania źródła jest zabronione.
Odejście szefa Pimco oraz protesty w Hongkongu nie powinny mieć wpływu na rynek walutowy. Sprytna i skuteczna interwencja RBNZ. Dalsza presja na NZD po wypowiedziach premiera. Interesujący tydzień przed nami. Tradycyjnie euro i frank stabilnie. Dolar powyżej 3.30.
Najważniejsze dane makro (czas CET – środkowoeuropejski). Szacunki danych makro są na podstawie informacji z Bloomberga, chyba że zaznaczono inaczej.
Pimco oraz Hongkong. Interwencja. Tydzień
Piątkową sesję zakończyliśmy poniżej poziomu 1.2700. W dalszym spadku EUR/USD pomogły wzrosty wartości amerykańskiego dolara na szerokim rynku spowodowane między innymi silnym odczytem PKB za drugi kwartał oraz kontynuacją bieżących trendów. W dłuższym okresie siła „zielonego” nie powinna być zagrożona, ale notowania w najbliższych dniach mogą być w większym stopniu zależne od napływających danych makro.
Przed weekendem oraz podczas dni wolnych pojawiły się na rynku dwie kwestie, które przykuwają sporo uwagi prasy finansowej. Jedna z nich to odejście współzałożyciela funduszu PIMCO Billa Grossa. Przez wiele lat był on uznawany za jednego z najlepszych zarządzających kapitałem na rynku obligacji. Ostatnio jednak wyniki osiągane przez PIMCO nie były już tak rewelacyjne, co mogłoby być powodem, że Gross z dnia na dzień odszedł do firmy prowadzonej przez jego wieloletniego kolegę.
Jeżeli chodzi o rynek obligacji, to rzeczywiście odejście Grossa może mieć pewne reperkusje, gdyż zarządzał on aktywami o wartości prawie 2 bilionów dolarów. Dość powszechnie znane były także jego główne strategie (między innymi założenie, że długoterminowy poziom stóp procentowych w USA pozostanie na niskim poziomie, czego konsekwencją będą nadal wysokie ceny obligacji). Szef PIMCO także obstawiał coraz niższe rentowności na długu peryferii. Stąd największą reakcję właśnie obserwujemy na papierach skarbowych Hiszpanii oraz Włoch, których rentowności rosną o dobre kilka punktów bazowych. Nie można jednak zakładać, że ten kapitał wycofa się z całej strefy euro. Będzie on raczej przesuwany do państw bliżej jej rdzenia (czyli np. Niemcy). Stad efekt na euro powinien być marginalny.
Drugą informacją, która zawitała na nagłówki medialne to studenckie protesty w Hongkongu. Po pierwsze, warto zauważyć, czym one są spowodowane. Głównym katalizatorem wyjścia młodych ludzi na ulice było ogłoszenie przez władze w Pekinie, że przyszły lider tego regionu będzie wybierany z odgórnie rekomendowanej listy osób, a nie zostanie wyłoniony lokalnie. Samo głosowanie odbędzie się jednak dopiero w 2017 roku, a do tej pory i tak szef tego okręgu był nominowany z góry. Sprawa jest więc relatywnie błaha i jest małe prawdopodobieństwo, by te protesty rozlały się na kontynentalne Chiny, czy też zakończyły się tragedią porównywalną do tej z 1989 roku. Również więc wpływ tej informacji nie powinien być w żaden sposób zauważalny na rynku FX.
Zdecydowanie większą siłę rażenia mają standardowe impulsy pojawiające się na rynku walutowym. W tym kontekście warto szczególnie zauważyć opublikowane dziś dane banku centralnego Nowej Zelandii (RBNZ). Zgodnie z zamieszczonymi na stronie internetowej raportem RBNZ w sierpniu kupił na rynku dewizy (sprzedając przy tym lokalną walutę, czyli ją osłabiając) o wartości 521 dolarów nowozelandzkich. Jest to relatywnie duża interwencja, zwłaszcza że w poprzednich miesiącach podobne transakcje nie miały miejsca.
Operacja ta jest jednak częścią dobrze przygotowanego planu. Po pierwsze presję na rynek od dłuższego czasu wywołują komunikatu RBZN o przewartościowaniu NZD. Po drugie elementem tej układanki był także przygotowany przez bank centralny raport, który szeroko omówiliśmy w czwartkowym komentarzu. Dodatkowym dowodem, który świadczy o determinacji władz monetarnych z Wellington jest fakt iż interwencje przeprowadzono w sierpniu. Zwykle, gdy bank centralny „wchodzi do gry” to dealrzy/traderzy dość szybko o tym wiedzą. W tym wypadku cała procedura została utrzymana w tajemnicy, co tylko będzie potęgować jej efekt, gdyż rynek będzie się zastanawiał kolejnymi cichymi interwencjami, które przecież z czasem przełożą się na wycenę NZD.
Pikanterii sprawie dodaje także dzisiejsza wypowiedź premiera Nowej Zelandii. Jak donosi Bloomberg, powołując się na portal interest.co.nz, John Key powiedział, że godziwą wyceną NZD jest poziom 65 centów amerykańskich (obecnie, nawet po silnych spadkach jest to 77). Co ciekawe, przewodniczący rządu to były szef globalnego zespołu rynków walutowych w Merrill Lynch oraz członek Komitetu Walutowego Nowojorskiego oddziału Rezerwy Federalnej.
Można się więc spodziewać, kolejnych sprytnych ruchów ze strony władz Nowej Zelandii w celu obniżenia wartości lokalnej waluty. I choć dojście do poziomu 0.65 na Kiwi wydaje się mało prawdopodobne obecnie to jednak rejony 0.70 mogą być relatywnie szybko osiągnięte.
Dziś warto głównie skupić się na danych o inflacji z USA. Preferowany przez Rezerwę Federalną wskaźnik PCE ma spaść w relacji miesiąc do miesiąca o minus 0.1%. Dodatkowo, jeżeli utrzyma się różnica pomiędzy CPI (w sierpniu było to 1.7 r/r%), a PCE możemy zobaczyć ten drugi w granicach 1.3-1.4% co jest wyraźnie poniżej celu Fedu. Fakt ten może lekko przytłumić aprecjacyjne zapędy dolara, jednak prawdziwie rozstrzygnięcie nastąpi dopiero w piątek, kiedy już będziemy znali inflację ze strefy euro, wyniki posiedzenia EBC oraz „payrollsy” z USA.
Stabilizacja i kontynuacja
Bardzo niewiele dzieje się na podstawowej polskiej parze walutowej. EUR/PLN nadal porusza się w granicach 4.17-4.18 i tej sytuacji nie powinny poważnie zaburzyć ani dane z globalnej gospodarki, ani środowa publikacja PMI. Równie spokojnie handel obserwowany jest także w przypadku CHF/PLN, który także nie powinien się wyraźnie odchylić od przedziału 3.46-3.47.
Znacznie więcej wydarzeń obserwujemy na USD/PLN oraz GBP/PLN. Są one jednak w całości konsekwencją ruchów globalnych na EUR/USD, czy EUR/GBP. Dolar ponownie pobił roczne rekordy i na razie nie ma żadnych sygnałów, które mogły zmienić tę średnio terminową tendencję. W perspektywie do końca bieżącego roku nie jest także wykluczone przebicie poziomu 5.50 na funcie i osiągnięcie 7-letnich rekordów. Do tego jednak potrzeba serii dobrych danych z Wysp oraz kolejnych przyrzeczeń z BoE o rychłym podniesieniu stóp procentowych.
Spodziewane przedziały par złotowych w zależności od kursu EUR/USD:
Spodziewane poziomy kursu GBP/PLN w zależności od GBP/USD:
Zobacz również:
Popołudniowy komentarz walutowy z 26.09.2014
Komentarz walutowy z 26.09.2014
Popołudniowy komentarz walutowy z 25.09.2014
Komentarz walutowy z 25.09.2014
Atrakcyjne kursy 27 walut
Kurs na żywo.
Aktualizacja: 30s