Spadek EUR/USD wyraźnie przyśpieszył i dziś rano przetestowaliśmy poziom 1.2700. Draghi oraz dane z amerykańskiego rynku nieruchomości były tylko pretekstem dla przeceny głównej pary walutowej. RBNZ w Nowej Zelandii wykorzystuje okazję, by osłabić lokalną walutę. Złoty stabilny do euro i franka, ale słabnie zarówno w relacji do dolara, jak i funta.
Najważniejsze dane makro (czas CET – środkowoeuropejski). Szacunki danych makro są na podstawie informacji z Bloomberga, chyba że zaznaczono inaczej.
14.30 CET: Zamówienia na dobra trwałe z USA (minus 17.1%; z wyłączeniem środków transportu +0.8).
14.30 CET: Cotygodniowe wnioski o zasiłki dla bezrobotnych z USA (szacunki 300 tys.).
Draghi i dane. EBC. RBNZ
Jeszcze w maju bieżącego roku testowaliśmy 3-letnie maksima na parze EUR/USD. Dziś natomiast spadamy do niespełna dwuletnich minimów. To wyniki kilkumiesięcznego spadku głównej pary walutowej, który tylko w ostatnich trzech miesiącach wyniósł aż 1000 pipsów. Tak znaczne zmiany to dowód, że rynek powinien nerwowo reagować na wszelkie dane, które z jednej strony mogą potwierdzać obecny trend, a z drugiej będą dobrym momentem do wygenerowania silniejszej korekty.
Wczorajsze doniesienia zdecydowanie potwierdzały tę pierwszą koncepcję, ale w żadnym stopniu nie były przełomowe, a w spokojniejszych warunkach wywołałby ruch mniejszy niż 50 pipsów, a nie 150, jak miało to miejsce w ostatnich 24 godzinach. Draghi rzeczywiście brzmiał gołębio w wywiadzie dla francuskiego radia Europe 1. Również w wypowiedzi dla litewskiej gazety prezes EBC „przemycał” sugestie o dalszym łagodzeniu polityki monetarnej.
Także po drugiej stornie oceanu dostaliśmy „figury”, które wspierały kolejną falę wyprzedaży EUR/USD. Annualizowany, sezonowo wyrównany odczyt sprzedaży nowych domów z USA wzrósł do poziomu 504 tys., co było zdecydowanie powyżej odczekiwań ekonomistów (430 tys.). Wielokrotnie jednak pisaliśmy jak „urocznienie” danych (czyli pomnożenie publikacji miesięcznej przez 12) zwiększa zmienność analizowanych publikacji. Ogólnie sprzedaż nowych domów za oceanem jest bardzo podobna do tej z poprzedniego roku, co zresztą jest jednym z powodów „niepokoju” Rezerwy Federalnej.
Wydaje się jednak, że katalizatorem ostatnich ruchów jest już zupełnie coś innego. Zasugerował to we wczorajszej wypowiedzi dla CNBC dyrektor strategii walutowych w Citi. Valentin Marinov zwrócił uwagę, że niewykluczone, iż rynek szykuje się już na październikowe posiedzenie EBC. To już w następnym tygodniu Draghi ma ogłosić rozmiar skupu ABSów oraz listów zastawnych. Marinov także cytował ankietę Reuters'a, w której spodziewana wartość operacji płynnościowej ma wynieść około 300 miliardów euro.
Jest to jednak zdecydowanie za mało, by zwiększyć bilans banku centralnego do poziomów z 2012 roku (czyli o 1 bilion euro). Fakt, mamy jeszcze operację TLTRO, ale popyt na tanie pożyczki był w pierwszej transzy zdecydowanie niższy od oczekiwań (jedynie 80 miliardów). Nawet gdyby grudniowa oferta przyniosła większe zainteresowanie, trudno oczekiwać, by ta wartość w sumie przekroczyła 300 miliardów.
Dodając 300 miliardów z ABSów mamy zaledwie 600 miliardów - a więc wciąż o 400 za mało. W tym momencie pojawiają się plotki, że tę dodatkową płynność mógłby jedynie wygenerować skup skarbowych obligacji (czyli tak zwane „pełne QE”). Im większe przekonanie rynku do rozwoju takiej sytuacji tym większa szansa, że nawet mało znaczące dane będą powodować wyraźne ruchy.
W ciekawy sposób do rozgrywek na rynku walutowym włączył się bank centralny Nowej Zelandii. Od długiego czasu władze monetarne w Wellington sugerowały, że ich waluta jest przewartościowana. Jednak ostatnie wzmocnienie się dolara amerykańskiego oraz lekka ucieczka gorącego kapitału ze stref wyższych stóp procentowych (jaką jest między innymi Zelandia) były dobrym momentem to wyraźniejszej interwencji.
RBNZ opublikował więc krótki raport okraszony jednym wykresem (rzeczywistego realnego kursu walutowego – koszyka walut na podstawie realnej wymiany NZD z głównymi partnerami handlowymi z uwzględnieniem inflacji), z którego płynie jeden wniosek – dolar nowozelandzki jest na 50-letnich maksimach. Niewykluczone, że tak znaczne zaangażowanie władz monetarnych połączone z aprecjacją dolara amerykańskiego sprowadzi NZD/USD bliżej poziomu 0.75 mimo dość szybkiego wzrostu gospodarczego na Antypodach i wysokich realnych stopach procentowych.
Reasumując, krótkoterminowa presja na EUR/USD powoli się zaczyna wyczerpywać. Pomijając już nawet wsparcie techniczne na poziomie 1.2700 (które zresztą było naszym średniookresowym celem), inwestorzy potrzebują dodatkowej stymulacji do zakupu dolara. Tym impulsem nie będą raczej dzisiejsze dane makro (uwaga na zamówienia dobra trwałe w tym miesiącu, które nie będą obejmować już zeszłomiesięcznego zamówienia na samoloty; warto więc spoglądać na odczyt bez środków transportu), a na okazję do przetestowanie kolejnych minimów będziemy musieli prawdopodobne poczekać do przyszłotygodniowego posiedzenia EBC.
Relatywnie spokojnie
Minęły już te czas, gdy wyprzedaż EUR/USD powodowała nie tylko przecenę złotówki do dolara, ale także do euro czy do franka. Teraz zarówno EUR/PLN, jak i CHF/PLN zachowuje się stabilnie, chyba że spadek wartości wspólnej waluty pokrywa się także ze znacznym pogorszenie się ogólnego sentymentu na rynku (niższe wyceny na globalnym rynku akcji). W tym przypadku taka sytuacja nie miała miejsca stąd zwiększone ruchy ominęły wycenę złotego w stosunku do europejskiej i szwajcarskiej waluty.
Kolejne szczyty zostały za to pokonane przez USD/PLN i obecnie bardzo wyraźnie zbliżamy się do wyznaczonego przez nas celu w granicach 3.30. Wraz ze wzrostem wartości dolara więcej musimy także płacić za funta, choć ten ruch jest nieco „tłumiony” przez przecenę GBP/USD. Te dwie pary mają szansę dalej osiągać nowe szczyty, choć tempo aprecjacji nie powinno być silne w najbliższych dniach.
Reasumując, dziś EUR/PLN oraz CHF/PLN tradycyjnie powinny być stabilne. Również pewien „odpoczynek” należy się USD/PLN, który prawdopodobnie nie przekroczy porannych szczytów w okolicach 3.2850.
Spodziewane przedziały par złotowych w zależności od kursu EUR/USD:
Kurs EUR/USD
1.2950-1.3050
1.2850-1.2950
1.3050-1.3150
Kurs EUR/PLN
4.1600-4.2000
4.1600-4.2000
4.1600-4.2000
Kurs USD/PLN
3.2000-3.2400
3.2200-3.2600
3.1800-3.2200
Kurs CHF/PLN
3.4300-3.4700
3.4300-3.4700
3.4300-3.4700
Spodziewane poziomy kursu GBP/PLN w zależności od GBP/USD:
Powyższy komentarz nie jest rekomendacją w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z 19 października 2005 roku. Został on sporządzony w celach informacyjnych i nie powinien stanowić podstawy do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Ani autor opracowania, ani Cinkciarz.pl Sp. z o.o. nie ponoszą odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie informacji zawartych w niniejszym komentarzu. Kopiowanie bądź powielanie niniejszego opracowania bez podania źródła jest zabronione.
Spadek EUR/USD wyraźnie przyśpieszył i dziś rano przetestowaliśmy poziom 1.2700. Draghi oraz dane z amerykańskiego rynku nieruchomości były tylko pretekstem dla przeceny głównej pary walutowej. RBNZ w Nowej Zelandii wykorzystuje okazję, by osłabić lokalną walutę. Złoty stabilny do euro i franka, ale słabnie zarówno w relacji do dolara, jak i funta.
Najważniejsze dane makro (czas CET – środkowoeuropejski). Szacunki danych makro są na podstawie informacji z Bloomberga, chyba że zaznaczono inaczej.
Draghi i dane. EBC. RBNZ
Jeszcze w maju bieżącego roku testowaliśmy 3-letnie maksima na parze EUR/USD. Dziś natomiast spadamy do niespełna dwuletnich minimów. To wyniki kilkumiesięcznego spadku głównej pary walutowej, który tylko w ostatnich trzech miesiącach wyniósł aż 1000 pipsów. Tak znaczne zmiany to dowód, że rynek powinien nerwowo reagować na wszelkie dane, które z jednej strony mogą potwierdzać obecny trend, a z drugiej będą dobrym momentem do wygenerowania silniejszej korekty.
Wczorajsze doniesienia zdecydowanie potwierdzały tę pierwszą koncepcję, ale w żadnym stopniu nie były przełomowe, a w spokojniejszych warunkach wywołałby ruch mniejszy niż 50 pipsów, a nie 150, jak miało to miejsce w ostatnich 24 godzinach. Draghi rzeczywiście brzmiał gołębio w wywiadzie dla francuskiego radia Europe 1. Również w wypowiedzi dla litewskiej gazety prezes EBC „przemycał” sugestie o dalszym łagodzeniu polityki monetarnej.
Także po drugiej stornie oceanu dostaliśmy „figury”, które wspierały kolejną falę wyprzedaży EUR/USD. Annualizowany, sezonowo wyrównany odczyt sprzedaży nowych domów z USA wzrósł do poziomu 504 tys., co było zdecydowanie powyżej odczekiwań ekonomistów (430 tys.). Wielokrotnie jednak pisaliśmy jak „urocznienie” danych (czyli pomnożenie publikacji miesięcznej przez 12) zwiększa zmienność analizowanych publikacji. Ogólnie sprzedaż nowych domów za oceanem jest bardzo podobna do tej z poprzedniego roku, co zresztą jest jednym z powodów „niepokoju” Rezerwy Federalnej.
Wydaje się jednak, że katalizatorem ostatnich ruchów jest już zupełnie coś innego. Zasugerował to we wczorajszej wypowiedzi dla CNBC dyrektor strategii walutowych w Citi. Valentin Marinov zwrócił uwagę, że niewykluczone, iż rynek szykuje się już na październikowe posiedzenie EBC. To już w następnym tygodniu Draghi ma ogłosić rozmiar skupu ABSów oraz listów zastawnych. Marinov także cytował ankietę Reuters'a, w której spodziewana wartość operacji płynnościowej ma wynieść około 300 miliardów euro.
Jest to jednak zdecydowanie za mało, by zwiększyć bilans banku centralnego do poziomów z 2012 roku (czyli o 1 bilion euro). Fakt, mamy jeszcze operację TLTRO, ale popyt na tanie pożyczki był w pierwszej transzy zdecydowanie niższy od oczekiwań (jedynie 80 miliardów). Nawet gdyby grudniowa oferta przyniosła większe zainteresowanie, trudno oczekiwać, by ta wartość w sumie przekroczyła 300 miliardów.
Dodając 300 miliardów z ABSów mamy zaledwie 600 miliardów - a więc wciąż o 400 za mało. W tym momencie pojawiają się plotki, że tę dodatkową płynność mógłby jedynie wygenerować skup skarbowych obligacji (czyli tak zwane „pełne QE”). Im większe przekonanie rynku do rozwoju takiej sytuacji tym większa szansa, że nawet mało znaczące dane będą powodować wyraźne ruchy.
W ciekawy sposób do rozgrywek na rynku walutowym włączył się bank centralny Nowej Zelandii. Od długiego czasu władze monetarne w Wellington sugerowały, że ich waluta jest przewartościowana. Jednak ostatnie wzmocnienie się dolara amerykańskiego oraz lekka ucieczka gorącego kapitału ze stref wyższych stóp procentowych (jaką jest między innymi Zelandia) były dobrym momentem to wyraźniejszej interwencji.
RBNZ opublikował więc krótki raport okraszony jednym wykresem (rzeczywistego realnego kursu walutowego – koszyka walut na podstawie realnej wymiany NZD z głównymi partnerami handlowymi z uwzględnieniem inflacji), z którego płynie jeden wniosek – dolar nowozelandzki jest na 50-letnich maksimach. Niewykluczone, że tak znaczne zaangażowanie władz monetarnych połączone z aprecjacją dolara amerykańskiego sprowadzi NZD/USD bliżej poziomu 0.75 mimo dość szybkiego wzrostu gospodarczego na Antypodach i wysokich realnych stopach procentowych.
Reasumując, krótkoterminowa presja na EUR/USD powoli się zaczyna wyczerpywać. Pomijając już nawet wsparcie techniczne na poziomie 1.2700 (które zresztą było naszym średniookresowym celem), inwestorzy potrzebują dodatkowej stymulacji do zakupu dolara. Tym impulsem nie będą raczej dzisiejsze dane makro (uwaga na zamówienia dobra trwałe w tym miesiącu, które nie będą obejmować już zeszłomiesięcznego zamówienia na samoloty; warto więc spoglądać na odczyt bez środków transportu), a na okazję do przetestowanie kolejnych minimów będziemy musieli prawdopodobne poczekać do przyszłotygodniowego posiedzenia EBC.
Relatywnie spokojnie
Minęły już te czas, gdy wyprzedaż EUR/USD powodowała nie tylko przecenę złotówki do dolara, ale także do euro czy do franka. Teraz zarówno EUR/PLN, jak i CHF/PLN zachowuje się stabilnie, chyba że spadek wartości wspólnej waluty pokrywa się także ze znacznym pogorszenie się ogólnego sentymentu na rynku (niższe wyceny na globalnym rynku akcji). W tym przypadku taka sytuacja nie miała miejsca stąd zwiększone ruchy ominęły wycenę złotego w stosunku do europejskiej i szwajcarskiej waluty.
Kolejne szczyty zostały za to pokonane przez USD/PLN i obecnie bardzo wyraźnie zbliżamy się do wyznaczonego przez nas celu w granicach 3.30. Wraz ze wzrostem wartości dolara więcej musimy także płacić za funta, choć ten ruch jest nieco „tłumiony” przez przecenę GBP/USD. Te dwie pary mają szansę dalej osiągać nowe szczyty, choć tempo aprecjacji nie powinno być silne w najbliższych dniach.
Reasumując, dziś EUR/PLN oraz CHF/PLN tradycyjnie powinny być stabilne. Również pewien „odpoczynek” należy się USD/PLN, który prawdopodobnie nie przekroczy porannych szczytów w okolicach 3.2850.
Spodziewane przedziały par złotowych w zależności od kursu EUR/USD:
Spodziewane poziomy kursu GBP/PLN w zależności od GBP/USD:
Zobacz również:
Popołudniowy komentarz walutowy z 24.09.2014
Komentarz walutowy z 24.09.2014
Popołudniowy komentarz walutowy z 23.09.2014
Komentarz walutowy z 23.09.2014
Atrakcyjne kursy 27 walut
Kurs na żywo.
Aktualizacja: 30s