Ten odcinek podcastu walutowego Cinkciarz.pl „Kurs na weekend” poświęcamy podwójnym źródłom letniej przeceny złotego. Tematem przewodnim jest trwający turniej Euro
2020.
W pogodzie w końcu tropikalne temperatury i afrykańskie upały, mimo to położenie złotego w ostatnich kilkunastu dniach najlepiej oddaje powiedzenie: z deszczu pod rynnę. Dlaczego? Najpierw polską walutę w poważne tarapaty wpędziła Rada Polityki Pieniężnej, która utrzymuje bardzo łagodny stanowisko. Innymi słowy, nie chce przyznać, że sytuacja makroekonomiczna mogłaby wymagać szybszego podniesienia stóp procentowych, niż wcześniej deklarowano. Drugi cios również nadszedł z kierunku polityki pieniężnej. Tym razem jednak nie w wydaniu krajowym. Amerykańska Rezerwa Federalna, czyli najważniejszy bank centralny współczesnych rynków finansowych, zadeklarował, że jest nieco bliższy odejścia od kryzysowej polityki, czyli wygaszenia skupu aktywów, które obecnie prowadzony jest w tempie 120 miliardów dolarów na miesiąc. Nieco bliższe zdają się również podwyżki stóp procentowych. To właśnie czerwcowe posiedzenie Rezerwy Federalnej jest punktem zwrotnym w notowania dolara, który przechodzi z defensywy do ofensywy.
Potężne i bardzo dynamiczne odbicie dolara z ostatnich dni można porównać do zabójczych kontr, które na boiskach Mistrzostw Europy wyprowadza włoska kadra. Niestety, piłkarskie porównania dotyczą również złotego. Polska waluta radzi sobie podobnie mizernie, jak w meczu otwierającym dla Biało-Czerwonych Mistrzostwa Europy radzili sobie nasi piłkarze. Kurs euro powrócił bowiem do 4,55, a notowania dolara naruszały nawet 3,80 zł, co oznacza, że tylko w tym tygodniu amerykańska waluta podrożała o przeszło 3 procent.
Po te piłkarskie porównania sięgam nieprzypadkowo. Dzisiejszy odcinek „Kursu na weekend”, rynkowego podcastu Cinkciarz.pl, poświęcony będzie walutowemu ujęciu trwających Mistrzostw Europy. Zapraszam do odsłuchu. Bartosz Sawicki.
Euro 2020 to turniej bardzo specyficzny. Nie tylko dlatego, że rozgrywany jest 12 miesięcy później, niż wskazywałaby na to jego nazwa. Mecze odbywają się w państwach, które leżą w siedmiu różnych strefach walutowych. Dla wszystkich kibiców, którzy chcą podążać za swoimi reprezentacjami, bądź też emocjonować się rozgrywkami w różnych etapach turnieju to spore wyzwanie, nie tylko natury logistycznej, ale również komplikacja na poziomie zarządzania budżetem takiego wyjazdu.
Jeśli przyjmiemy hurraoptymistyczne ii nieco kontrowersyjne w świetle porażki w pierwszym meczu założenie, że polska kadra trafi do fazy pucharowej turnieju, może się okazać, że pod będzie grać w państwach, gdzie obowiązuje aż 5 różnych walut. W efekcie trwającej piłkarskiej gorączki bohaterów boiskowych znamy zapewne już dobrze. Pora zatem przedstawić również najważniejsze waluty tego turnieju. Numerem jeden bezsprzecznie jest wspólna waluta. Euro obowiązuje bowiem tam, gdzie zostanie rozegranych 16 z 51 meczów turnieju. Numer dwa to funt. W Wielkiej Brytanii, czyli w Londynie i w Glasgow, rozegranych zostanie 12 spotkań, przy czym część z nich to będą spotkania kluczowe. W najważniejszej fazie mistrzostwa przeniosą się na stadion Wembley. Podium naszego zestawienia zamyka rubel. W Sankt Petersburgu rozegranych zostanie 7 spotkań. Pozostałe waluty euro 2020 to: lej rumuński, węgierski forint, korona duńska oraz zdecydowanie najbardziej egzotyczna waluta, azerski manat.
Trwające rozgrywki to dobry moment, by przybliżyć charakterystykę poszczególnych walut. Przypomnę, że w różnych państwach obowiązują różne systemy kursowe. To bardzo ważne wskazówki także w kontekście wakacyjnych podróży Polaków, które pewnie wrócą w związku z przygaszeniem pandemii, otwieraniem gospodarek i znoszeniem restrykcji w poruszaniu się pomiędzy krajami.
Zacznijmy od najbardziej egzotycznej waluty, czyli wspomnianego już manata. Dla kibiców, a także podróżujących do Azerbejdżanu dużym ułatwieniem jest sztywne powiązanie kursu manata z dolarem. Oznacza to, że podróżując na przykład do Baku, warto wyposażyć się w amerykańską walutę. Podobnie zresztą wygląda sytuacja korony duńskiej i euro. Korona nie jest – rzecz jasna – walutą egzotyczną, niemniej jej kurs pozostaje stały w stosunku do euro. Wartość leja rumuńskiego także w stosunku do euro podlega interwencjom ze strony rumuńskiego banku centralnego. Można przyjąć że rumuńska waluta znajduje się na ścieżce stałego, nieznacznego osłabienia względem euro.
A rubel? Jest jedną z najbardziej zmiennych w gronie 30 najpopularniejszych i najistotniejszych walut świata. Na wycenę rosyjskiej waluty tradycyjnie wpływa koniunktura na rynkach ropy naftowej, ale również bardzo widoczny w ostatnich miesiącach poziom napięcia geopolitycznego pomiędzy mocarstwami (Rosją i USA). Ważnym elementem umacniania rubla z poprzednich tygodni było wygasanie napięcia pomiędzy Waszyngtonem a Moskwą. Znalazło ono finał na ostatnim szczycie w Genewie, gdzie spotkali się prezydenci obu mocarstw.
Forint natomiast jest walutą podobną do złotego. Na rynek walutowy można przełożyć popularne powiedzenie: Polak, Węgier dwa bratanki, parafrazując na: złoty, forint dwa bratanki. Dlaczego? Otóż ścieżki obu walut są zazwyczaj bardzo podobne. Globalni inwestorzy z centrów finansowych we Frankfurcie, Londynie czy Nowym Jorku patrzą na nasz region przez pryzmat całości, a bardzo często takim punktem odniesienia jest właśnie polska waluta. Dzieje się tak z tego względu, że polski rynek akcji czy też polski rynek obligacji jest zdecydowanie większy płynniejszy niż rynek węgierski czy też czeski. Bo to właśnie Czesi uzupełniają nasz taki najmniejszy koszyk, często określany mianem CEE3.
Na koniec pod lupę weźmy euro (wspólna waluta należy do najbardziej stabilnych) oraz funta, który w ostatnich kilku miesiącach przeszedł drogę od marudera do czarnego konia, co zawdzięcza to przede wszystkim temu, że zostały zakończone brexitowe negocjacje. W poprzednich latach ciągnęły się ona niczym brazylijska telenowela. Kluczowym elementem, który sprawił, że funt w ostatnich miesiącach należał do najsilniejszych walut, jest jednak szybki postęp szczepień w Wielkiej Brytanii. Pozwoliło to na wcześniejsze odmrożenie gospodarki.
Wypada nam zatem kibicować, żeby podobną drogę przeszedł również złoty i polska reprezentacja, czyli drogę od czerwonej latarni do czarnego konia i lidera zestawień. Pomimo ewidentnego zwrotu w nastawieniu rezerwy Federalnej pozostajemy pozytywnie nastawieni do perspektyw złotego.
Powyższy komentarz audio nie jest rekomendacją w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z 19 października 2005 roku. Został on sporządzony w celach informacyjnych i nie powinien stanowić podstawy do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Ani autor opracowania, ani Cinkciarz.pl Sp. z o.o. nie ponoszą odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie informacji zawartych w niniejszym komentarzu. Kopiowanie bądź powielanie niniejszego opracowania bez pisemnej zgody Cinkciarz.pl Sp. z o.o. jest zabronione.
Zobacz również:
11 cze 2021 16:12
Kurs na weekend: RPP bagatelizuje inflację i przerywa umocnienie złotego (cotygodniowy podcast walutowy z 11.06.2021)
Ten odcinek podcastu walutowego Cinkciarz.pl „Kurs na weekend” poświęcamy podwójnym źródłom letniej przeceny złotego. Tematem przewodnim jest trwający turniej Euro 2020.
Nie możesz teraz posłuchać podcastu? Przeczytaj:
W pogodzie w końcu tropikalne temperatury i afrykańskie upały, mimo to położenie złotego w ostatnich kilkunastu dniach najlepiej oddaje powiedzenie: z deszczu pod rynnę. Dlaczego? Najpierw polską walutę w poważne tarapaty wpędziła Rada Polityki Pieniężnej, która utrzymuje bardzo łagodny stanowisko. Innymi słowy, nie chce przyznać, że sytuacja makroekonomiczna mogłaby wymagać szybszego podniesienia stóp procentowych, niż wcześniej deklarowano. Drugi cios również nadszedł z kierunku polityki pieniężnej. Tym razem jednak nie w wydaniu krajowym. Amerykańska Rezerwa Federalna, czyli najważniejszy bank centralny współczesnych rynków finansowych, zadeklarował, że jest nieco bliższy odejścia od kryzysowej polityki, czyli wygaszenia skupu aktywów, które obecnie prowadzony jest w tempie 120 miliardów dolarów na miesiąc. Nieco bliższe zdają się również podwyżki stóp procentowych. To właśnie czerwcowe posiedzenie Rezerwy Federalnej jest punktem zwrotnym w notowania dolara, który przechodzi z defensywy do ofensywy.
Potężne i bardzo dynamiczne odbicie dolara z ostatnich dni można porównać do zabójczych kontr, które na boiskach Mistrzostw Europy wyprowadza włoska kadra. Niestety, piłkarskie porównania dotyczą również złotego. Polska waluta radzi sobie podobnie mizernie, jak w meczu otwierającym dla Biało-Czerwonych Mistrzostwa Europy radzili sobie nasi piłkarze. Kurs euro powrócił bowiem do 4,55, a notowania dolara naruszały nawet 3,80 zł, co oznacza, że tylko w tym tygodniu amerykańska waluta podrożała o przeszło 3 procent.
Po te piłkarskie porównania sięgam nieprzypadkowo. Dzisiejszy odcinek „Kursu na weekend”, rynkowego podcastu Cinkciarz.pl, poświęcony będzie walutowemu ujęciu trwających Mistrzostw Europy. Zapraszam do odsłuchu. Bartosz Sawicki.
Euro 2020 to turniej bardzo specyficzny. Nie tylko dlatego, że rozgrywany jest 12 miesięcy później, niż wskazywałaby na to jego nazwa. Mecze odbywają się w państwach, które leżą w siedmiu różnych strefach walutowych. Dla wszystkich kibiców, którzy chcą podążać za swoimi reprezentacjami, bądź też emocjonować się rozgrywkami w różnych etapach turnieju to spore wyzwanie, nie tylko natury logistycznej, ale również komplikacja na poziomie zarządzania budżetem takiego wyjazdu.
Jeśli przyjmiemy hurraoptymistyczne ii nieco kontrowersyjne w świetle porażki w pierwszym meczu założenie, że polska kadra trafi do fazy pucharowej turnieju, może się okazać, że pod będzie grać w państwach, gdzie obowiązuje aż 5 różnych walut. W efekcie trwającej piłkarskiej gorączki bohaterów boiskowych znamy zapewne już dobrze. Pora zatem przedstawić również najważniejsze waluty tego turnieju. Numerem jeden bezsprzecznie jest wspólna waluta. Euro obowiązuje bowiem tam, gdzie zostanie rozegranych 16 z 51 meczów turnieju. Numer dwa to funt. W Wielkiej Brytanii, czyli w Londynie i w Glasgow, rozegranych zostanie 12 spotkań, przy czym część z nich to będą spotkania kluczowe. W najważniejszej fazie mistrzostwa przeniosą się na stadion Wembley. Podium naszego zestawienia zamyka rubel. W Sankt Petersburgu rozegranych zostanie 7 spotkań. Pozostałe waluty euro 2020 to: lej rumuński, węgierski forint, korona duńska oraz zdecydowanie najbardziej egzotyczna waluta, azerski manat.
Trwające rozgrywki to dobry moment, by przybliżyć charakterystykę poszczególnych walut. Przypomnę, że w różnych państwach obowiązują różne systemy kursowe. To bardzo ważne wskazówki także w kontekście wakacyjnych podróży Polaków, które pewnie wrócą w związku z przygaszeniem pandemii, otwieraniem gospodarek i znoszeniem restrykcji w poruszaniu się pomiędzy krajami.
Zacznijmy od najbardziej egzotycznej waluty, czyli wspomnianego już manata. Dla kibiców, a także podróżujących do Azerbejdżanu dużym ułatwieniem jest sztywne powiązanie kursu manata z dolarem. Oznacza to, że podróżując na przykład do Baku, warto wyposażyć się w amerykańską walutę. Podobnie zresztą wygląda sytuacja korony duńskiej i euro. Korona nie jest – rzecz jasna – walutą egzotyczną, niemniej jej kurs pozostaje stały w stosunku do euro. Wartość leja rumuńskiego także w stosunku do euro podlega interwencjom ze strony rumuńskiego banku centralnego. Można przyjąć że rumuńska waluta znajduje się na ścieżce stałego, nieznacznego osłabienia względem euro.
A rubel? Jest jedną z najbardziej zmiennych w gronie 30 najpopularniejszych i najistotniejszych walut świata. Na wycenę rosyjskiej waluty tradycyjnie wpływa koniunktura na rynkach ropy naftowej, ale również bardzo widoczny w ostatnich miesiącach poziom napięcia geopolitycznego pomiędzy mocarstwami (Rosją i USA). Ważnym elementem umacniania rubla z poprzednich tygodni było wygasanie napięcia pomiędzy Waszyngtonem a Moskwą. Znalazło ono finał na ostatnim szczycie w Genewie, gdzie spotkali się prezydenci obu mocarstw.
Forint natomiast jest walutą podobną do złotego. Na rynek walutowy można przełożyć popularne powiedzenie: Polak, Węgier dwa bratanki, parafrazując na: złoty, forint dwa bratanki. Dlaczego? Otóż ścieżki obu walut są zazwyczaj bardzo podobne. Globalni inwestorzy z centrów finansowych we Frankfurcie, Londynie czy Nowym Jorku patrzą na nasz region przez pryzmat całości, a bardzo często takim punktem odniesienia jest właśnie polska waluta. Dzieje się tak z tego względu, że polski rynek akcji czy też polski rynek obligacji jest zdecydowanie większy płynniejszy niż rynek węgierski czy też czeski. Bo to właśnie Czesi uzupełniają nasz taki najmniejszy koszyk, często określany mianem CEE3.
Na koniec pod lupę weźmy euro (wspólna waluta należy do najbardziej stabilnych) oraz funta, który w ostatnich kilku miesiącach przeszedł drogę od marudera do czarnego konia, co zawdzięcza to przede wszystkim temu, że zostały zakończone brexitowe negocjacje. W poprzednich latach ciągnęły się ona niczym brazylijska telenowela. Kluczowym elementem, który sprawił, że funt w ostatnich miesiącach należał do najsilniejszych walut, jest jednak szybki postęp szczepień w Wielkiej Brytanii. Pozwoliło to na wcześniejsze odmrożenie gospodarki.
Wypada nam zatem kibicować, żeby podobną drogę przeszedł również złoty i polska reprezentacja, czyli drogę od czerwonej latarni do czarnego konia i lidera zestawień. Pomimo ewidentnego zwrotu w nastawieniu rezerwy Federalnej pozostajemy pozytywnie nastawieni do perspektyw złotego.
Zobacz również:
Kurs na weekend: RPP bagatelizuje inflację i przerywa umocnienie złotego (cotygodniowy podcast walutowy z 11.06.2021)
Kurs na weekend: Surowcowa hossa na zakręcie (cotygodniowy podcast walutowy z 28.05.2021)
Kurs na weekend: Euro najtańsze od lutego, a kryptowaluty szaleją (cotygodniowy podcast walutowy z 21.05.2021)
Kurs na weekend: Czy dolar wypłynie na fali rekordowej inflacji? (cotygodniowy podcast walutowy z 14.05.2021)
Atrakcyjne kursy 27 walut
Kurs na żywo.
Aktualizacja: 30s