Wczoraj dolar znacznie osłabł po gorszej publikacji ISM i wypowiedziach przedstawicieli Fedu. Gołębie wystąpienie Draghiego nie osłabia euro. Złoty zyskuje głównie do dolara i franka, ale nie jest w stanie odrobić strat do forinta.
Najważniejsze dane makro (czas CET – środkowoeuropejski). Szacunki danych makro są na podstawie informacji z Bloomberga, chyba że zaznaczono inaczej.
14.30: Cotygodniowe dane o zasiłkach dla bezrobotnych w USA (szacunki: 277 tys.).
16.00: Zamówienia w amerykańskim przemyśle za grudzień (-2.8% m/m).
Przełomowy dzień
Wydarzenia podczas wczorajszej sesji można nazwać przełomowymi, przynajmniej w kontekście nadchodzących tygodni. Perspektywa zacieśnienia monetarnego w USA została ograniczona, już nie tylko ze względu na wyceny instrumentów dłużnych, czy kontraktów na stopy procentowe, ale z powodu wypowiedzi członków Rezerwy Federalnej oraz gorszych od oczekiwań publikacji marko.
Około 14.30 agencja informacyjna MNI opublikowała wypowiedzi Williama Dudleya. Przedstawiciel nowojorskiej Rezerwy Federalnej stwierdził, że „jeżeli warunki na rynku finansowym utrzymają się do naszego marcowego posiedzenia, będziemy musieli wziąć to pod uwagę w kontekście naszej polityki monetarnej”. Co warto podkreślić, to Dudley był pierwszym z wiodących przedstawicieli Fedu, który pod koniec sierpnia ubiegłego roku zasugerował rynkowi o mniejszym prawdopodobieństwie zacieśnienia monetarnego we wrześniu. Wtedy FOMC rzeczywiście nie zdecydował się na podniesienie stóp.
Kolejnym elementem, który zmniejszył szanse na podwyżki stóp procentowych w nadchodzących miesiącach, była publikacja indeksu ISM dla sektora usług. Spadł on do najniższych poziomów od niespełna dwóch lat, sugerując, że sektor będący głównym motorem napędzającym amerykańską gospodarkę, może wyhamowywać.
W publikacji ISM negatywnie odebrany został również subindeks zatrudnienia, który obniżył się do najniższych poziomów od roku. Usługi odpowiadają za ponad 80% miejsc pracy w Stanach Zjednoczonych. Może to oznaczać, że w najbliższym czasie czeka nas spowolnienie tempa kreacji etatów w USA, co również jest argumentem powstrzymującym władze monetarne przed zacieśnianiem monetarnym.
Późnym wieczorem naszego czasu „The Wall Street Journal” opublikował także wypowiedzi Leal Braindard. Gubernator Fedu, która jest odbierana nieco bardziej gołębio od konsensusu, stwierdziła, że „ostatnie wydarzenia wzmacniają potrzebę uważnego obserwowania tej kwestii (utrzymania stóp – przyp. aut.)”. Brainard obawia się negatywnych konsekwencji napięcia na rynkach wschodzących oraz że wolniejszy wzrost gospodarek rozwiniętych, będzie miał wpływ na Stany Zjednoczone. „To przekłada się na słabszy eksport, inwestycje i produkcję w USA, wolniejszy progres dotarcia do celu inflacyjnego i zacieśnienie warunków finansowych poprzez rynek walutowy oraz wzrost spreadów pomiędzy aktywami finansowymi”, mówi Brainard dla „WSJ”. Takie argumenty używane są często do tego, żeby łagodzić politykę pieniężną albo zatrzymać podnoszenie stóp procentowych.
Niewykluczone więc, że wczorajsze publikacje makro oraz wypowiedzi członków Fedu są początkiem zmiany podejścia amerykańskich władz monetarnych. Jest prawdopodobne, że FOMC będzie wysyłał w kolejnych dniach podobne gołębie sygnały, które z kolei mogą utrzymywać ogólną słabość amerykańskiej waluty.
Draghi też gołębi, ale rynek na razie nie wierzy?
Oprócz wczorajszych wydarzeń na rynku walutowym warto również zwrócić uwagę na gołębie wystąpienie Mario Draghiego. Nie spowodowało ono zauważalnej deprecjacji euro, a wręcz przeciwnie. EUR/USD wzrósł po jego zakończeniu. Niewykluczone jest, że było to spowodowane jego specyficzną formą, która nie generowała wielu nagłówków dla agencji informacyjnych. Była to raczej była dyskusja między zwolennikami reakcji polityki pieniężnej na niską inflację spowodowaną przez ceny surowców, zmiany demograficzne, czy rozwój technologii zwiększającej presję spadkową na ceny, a uważającymi, że polityka pieniężna nie powinna reagować na powyższe zmiany.
Draghi jest zdecydowanie zwolennikiem pierwszego podejścia, co może sugerować, że już na marcowym posiedzeniu zobaczymy działania w polityce pieniężnej. Dodatkowo niewykluczone, że będą one tym razem przedstawione tak, by nie tylko spełnić oczekiwania rynkowe, ale również je przekroczyć. Ta sztuka nie udała się w grudniu ubiegłego roku.
Rynek jednak może być sceptyczny co do działań EBC, pamiętając właśnie wydarzenia z grudnia ubiegłego roku. Wtedy konsensus rynkowy nie został spełniony i comiesięczna kwota skupu aktywów pozostała na niezmienionym poziomie, mimo iż oczekiwano jej zwiększenia o przynajmniej 15 miliardów. To może z kolei ułatwiać aprecjację EUR/USD do marcowego posiedzenia EBC.
Złoty powinien być beneficjentem wydarzeń globalnych
Niewykluczone, że dla złotego może realizować się scenariusz, który pozwoli w najbliższych tygodniach na aprecjację PLN. Jest coraz bardziej prawdopodobne, że w kolejnych miesiącach Fed utrzyma stopy procentowe na niezmienionym poziomie. Dodatkowo pojawia się coraz więcej sygnałów, że EBC zauważalnie zwiększy łagodzenie monetarne. Do tego mamy oczywiście obniżenie stopy depozytowej przez BoJ poniżej zera, a także prawdopodobne, znacznie późniejsze niż wcześniej oczekiwano, podniesienie stóp procentowych przez Bank Anglii. Również, jeżeli chodzi o władze monetarne ze Szwajcarii, można się spodziewać utrzymania ujemnej stopy depozytowej lub nawet jej dalszej redukcji.
Globalna stymulacja monetarna powinna być korzystna dla walut gospodarek wschodzących, w tym dla złotego. Niewykluczone więc, że w ciągu najbliższych tygodni EUR/PLN spadnie nawet w okolice 4.30, a dolar i frank zbliżą się do okolic 3.85. Należy jednak zauważyć, że niższe wyceny zagranicznych walut będą wynikać głównie z ich osłabienia, a nie ze względu na ruch wzmacniający, pochodzący z polskiej gospodarki.
Dobrym wyznacznikiem realnej siły złotego, będzie nadal zestawienie jego notowań z forintem. Od początku roku polska waluta wciąż traci do węgierskiej około 4-5%. Dopóki ta wartość nie zostanie zauważalnie zredukowana, nadal będzie można mówić o słabym złotym, mimo niższych wycen innych walut zagranicznych.
Powyższy komentarz nie jest rekomendacją w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z 19 października 2005 roku. Został on sporządzony w celach informacyjnych i nie powinien stanowić podstawy do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Ani autor opracowania, ani Cinkciarz.pl Sp. z o.o. nie ponoszą odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie informacji zawartych w niniejszym komentarzu. Kopiowanie bądź powielanie niniejszego opracowania bez podania źródła jest zabronione.
Wczoraj dolar znacznie osłabł po gorszej publikacji ISM i wypowiedziach przedstawicieli Fedu. Gołębie wystąpienie Draghiego nie osłabia euro. Złoty zyskuje głównie do dolara i franka, ale nie jest w stanie odrobić strat do forinta.
Najważniejsze dane makro (czas CET – środkowoeuropejski). Szacunki danych makro są na podstawie informacji z Bloomberga, chyba że zaznaczono inaczej.
Przełomowy dzień
Wydarzenia podczas wczorajszej sesji można nazwać przełomowymi, przynajmniej w kontekście nadchodzących tygodni. Perspektywa zacieśnienia monetarnego w USA została ograniczona, już nie tylko ze względu na wyceny instrumentów dłużnych, czy kontraktów na stopy procentowe, ale z powodu wypowiedzi członków Rezerwy Federalnej oraz gorszych od oczekiwań publikacji marko.
Około 14.30 agencja informacyjna MNI opublikowała wypowiedzi Williama Dudleya. Przedstawiciel nowojorskiej Rezerwy Federalnej stwierdził, że „jeżeli warunki na rynku finansowym utrzymają się do naszego marcowego posiedzenia, będziemy musieli wziąć to pod uwagę w kontekście naszej polityki monetarnej”. Co warto podkreślić, to Dudley był pierwszym z wiodących przedstawicieli Fedu, który pod koniec sierpnia ubiegłego roku zasugerował rynkowi o mniejszym prawdopodobieństwie zacieśnienia monetarnego we wrześniu. Wtedy FOMC rzeczywiście nie zdecydował się na podniesienie stóp.
Kolejnym elementem, który zmniejszył szanse na podwyżki stóp procentowych w nadchodzących miesiącach, była publikacja indeksu ISM dla sektora usług. Spadł on do najniższych poziomów od niespełna dwóch lat, sugerując, że sektor będący głównym motorem napędzającym amerykańską gospodarkę, może wyhamowywać.
W publikacji ISM negatywnie odebrany został również subindeks zatrudnienia, który obniżył się do najniższych poziomów od roku. Usługi odpowiadają za ponad 80% miejsc pracy w Stanach Zjednoczonych. Może to oznaczać, że w najbliższym czasie czeka nas spowolnienie tempa kreacji etatów w USA, co również jest argumentem powstrzymującym władze monetarne przed zacieśnianiem monetarnym.
Późnym wieczorem naszego czasu „The Wall Street Journal” opublikował także wypowiedzi Leal Braindard. Gubernator Fedu, która jest odbierana nieco bardziej gołębio od konsensusu, stwierdziła, że „ostatnie wydarzenia wzmacniają potrzebę uważnego obserwowania tej kwestii (utrzymania stóp – przyp. aut.)”. Brainard obawia się negatywnych konsekwencji napięcia na rynkach wschodzących oraz że wolniejszy wzrost gospodarek rozwiniętych, będzie miał wpływ na Stany Zjednoczone. „To przekłada się na słabszy eksport, inwestycje i produkcję w USA, wolniejszy progres dotarcia do celu inflacyjnego i zacieśnienie warunków finansowych poprzez rynek walutowy oraz wzrost spreadów pomiędzy aktywami finansowymi”, mówi Brainard dla „WSJ”. Takie argumenty używane są często do tego, żeby łagodzić politykę pieniężną albo zatrzymać podnoszenie stóp procentowych.
Niewykluczone więc, że wczorajsze publikacje makro oraz wypowiedzi członków Fedu są początkiem zmiany podejścia amerykańskich władz monetarnych. Jest prawdopodobne, że FOMC będzie wysyłał w kolejnych dniach podobne gołębie sygnały, które z kolei mogą utrzymywać ogólną słabość amerykańskiej waluty.
Draghi też gołębi, ale rynek na razie nie wierzy?
Oprócz wczorajszych wydarzeń na rynku walutowym warto również zwrócić uwagę na gołębie wystąpienie Mario Draghiego. Nie spowodowało ono zauważalnej deprecjacji euro, a wręcz przeciwnie. EUR/USD wzrósł po jego zakończeniu. Niewykluczone jest, że było to spowodowane jego specyficzną formą, która nie generowała wielu nagłówków dla agencji informacyjnych. Była to raczej była dyskusja między zwolennikami reakcji polityki pieniężnej na niską inflację spowodowaną przez ceny surowców, zmiany demograficzne, czy rozwój technologii zwiększającej presję spadkową na ceny, a uważającymi, że polityka pieniężna nie powinna reagować na powyższe zmiany.
Draghi jest zdecydowanie zwolennikiem pierwszego podejścia, co może sugerować, że już na marcowym posiedzeniu zobaczymy działania w polityce pieniężnej. Dodatkowo niewykluczone, że będą one tym razem przedstawione tak, by nie tylko spełnić oczekiwania rynkowe, ale również je przekroczyć. Ta sztuka nie udała się w grudniu ubiegłego roku.
Rynek jednak może być sceptyczny co do działań EBC, pamiętając właśnie wydarzenia z grudnia ubiegłego roku. Wtedy konsensus rynkowy nie został spełniony i comiesięczna kwota skupu aktywów pozostała na niezmienionym poziomie, mimo iż oczekiwano jej zwiększenia o przynajmniej 15 miliardów. To może z kolei ułatwiać aprecjację EUR/USD do marcowego posiedzenia EBC.
Złoty powinien być beneficjentem wydarzeń globalnych
Niewykluczone, że dla złotego może realizować się scenariusz, który pozwoli w najbliższych tygodniach na aprecjację PLN. Jest coraz bardziej prawdopodobne, że w kolejnych miesiącach Fed utrzyma stopy procentowe na niezmienionym poziomie. Dodatkowo pojawia się coraz więcej sygnałów, że EBC zauważalnie zwiększy łagodzenie monetarne. Do tego mamy oczywiście obniżenie stopy depozytowej przez BoJ poniżej zera, a także prawdopodobne, znacznie późniejsze niż wcześniej oczekiwano, podniesienie stóp procentowych przez Bank Anglii. Również, jeżeli chodzi o władze monetarne ze Szwajcarii, można się spodziewać utrzymania ujemnej stopy depozytowej lub nawet jej dalszej redukcji.
Globalna stymulacja monetarna powinna być korzystna dla walut gospodarek wschodzących, w tym dla złotego. Niewykluczone więc, że w ciągu najbliższych tygodni EUR/PLN spadnie nawet w okolice 4.30, a dolar i frank zbliżą się do okolic 3.85. Należy jednak zauważyć, że niższe wyceny zagranicznych walut będą wynikać głównie z ich osłabienia, a nie ze względu na ruch wzmacniający, pochodzący z polskiej gospodarki.
Dobrym wyznacznikiem realnej siły złotego, będzie nadal zestawienie jego notowań z forintem. Od początku roku polska waluta wciąż traci do węgierskiej około 4-5%. Dopóki ta wartość nie zostanie zauważalnie zredukowana, nadal będzie można mówić o słabym złotym, mimo niższych wycen innych walut zagranicznych.
Zobacz również:
Popołudniowy komentarz walutowy z 03.02.2016
Komentarz walutowy z 03.02.2016
Popołudniowy komentarz walutowy z 02.02.2016
Komentarz walutowy z 02.02.2016
Atrakcyjne kursy 27 walut
Kurs na żywo.
Aktualizacja: 30s