Nie ma apetytu na zakupy jena. Bankierzy inwestycyjni nie wykluczają dojścia USD/JPY do poziomu 130-140. „Podłoga” na franku przynajmniej do końca 2017 roku. Fed i inflacja. Zloty z wielkim trudem się wzmacnia. Poprawa salda wymiany towarowej oraz znaczne oszczędności dzięki tańszym paliwom.
Najważniejsze dane makro (czas CET – środkowoeuropejski). Szacunki danych makro są na podstawie informacji z Bloomberga, chyba że zaznaczono inaczej.
14.30 CET: Rozpoczęte inwestycje w amerykańskim sektorze nieruchomości (szacunki: 1.025 miliona, sezonowo wyrównany annualizowany odczyt).
14.30 CET: Pozwolenia na budowę w USA (szacunki: 1.040 miliona).
20.00 CET: Zapis z ostatniego posiedzenia Rezerwy Federalnej.
Jen. Frank. Fed. Dane
Rynek EUR/USD był relatywnie spokojny przez ostatnie godziny. Pozytywnym argumentem dla euro był lepszy odczyt nastrojów ekonomistów z Niemiec, natomiast lekkie zyski dolara związane z nieco wyższym odczytem inflacji producentów (PPI) przytłumiły apetyty wzrostowe na głównej parze walutowej. Warto także zauważyć, że pojawiały się na rynku opinie, iż wybicie PPI jest związane głównie ze zmianą metodologii obliczenia tego wskaźnika. Stąd nie powinien być on obecnie dobrym prognostykiem cen konsumentów ani w tym, ani w kolejnych miesiącach.
Nie sposób nawet na jeden dzień „odpocząć” od jena. Japońska waluta kontynuuje deprecjację i widać, że nie ma chętnych na rynku do realizacji sowitych zysków na parze USD/JPY (wzrost 10% przez ostatni miesiąc). Podtrzymaniem negatywnych nastrojów na jenie sprzyjało także nocne posiedzenie BoJ (władze monetarne zbierają się 14 razy do roku). Mimo iż tym razem nie było zaskoczenia co do zwiększenia skupy aktywów, to jednak należy je odebrać jako stosunkowo gołebie.
Tym razem operację QE na poziomie 80 bilionów jenów rocznie poparło aż 8 z 9 członków BoJ, podczas gdy pod koniec października stosunek głosów na „tak” wynosił jedynie 5:4. Dodatkowo podczas konferencji przewodniczący Kuroda powiedział, że inflacja bazowa może spaść poniżej 1%, co oczywiście oddala ją od celu 2% celu wyznaczonego przez ramy Abenomiki, a także może usprawiedliwiać dalsze luzowanie fiskalno-monetarne. W rezultacie USD/JPY przebił poziom 117.50.
Znaczna deprecjacja japońskiej waluty skłania niektóre instytucje do agresywnego prognozowania. Cytowany przez Bloomberga Marcel Thieliant z Capital Economics twierdzi, że inflacja w Japonii nie będzie zbliżać się w kierunku 2%. Spowoduje to dalsze zwiększenie działań stymulujących ze strony banku centralnego i dojście pary USD/JPY do poziomu 140 pod koniec przyszłego roku. Podobne docelowy poziom (tyle że na 2016) wyznacza również Albert Edwards z Societe Generale.
Powyższe szacunki mogą okazać się bliskie prawdy, gdy ulegnie przeobrażeniu podejście do jena. Obecnie japońska waluta nadal jest odbierana jako barometr ryzyka i „bezpieczna przystań” (jakkolwiek dziwnie to brzmi). JPY traci na wartości, gdy globalne giełdy rosną i na odwrót. Gdyby jednak doszło do zmiany tego paradygmatu i jen traciłby głównie ze względu na wewnętrzną sytuację fiskalno-monetarną (czego akurat nie można wykluczyć, gdyż najróżniejsze korelacje rynkowe już upadały), wtedy dojście do kilkunastoletnich szczytów jest realne.
Również temat franka nie schodzi z nagłówków. Według ankiety przeprowadzonej przez Bloomberga zdecydowana większość ekonomistów zakłada, że poziom 1.20 na EUR/CHF będzie broniony przynajmniej do końca 2017 roku. Tak jak jednak wczoraj pisaliśmy nie warto z góry zakładać, że skoro pewna para waluta nie może spaść to musi w niedalekiej przyszłości zacząć rosnąć, nawet jeżeli intuicyjnie wydaje się to uzasadnione.
Dziś poza danymi makro z USA mamy także zapiski z ostatniego posiedzenia Rezerwy Federalnej. Brak konferencji po październikowym spotkaniu władz monetarnych oraz niespójne w ostatnim czasie sygnały z komunikatu oraz z „minutes” potęgują oczekiwania, że i tym razem przy relatywnie jastrzębim podsumowaniu decyzji na minionej konferencji dostaniemy gołębie „minutki”.
Tej koncepcji przeczy jednak zachowanie samych członków FOMC. Pod październikowymi decyzjami podpisali się jastrzębi przedstawiciele Fedu (Fischer, Plosser, natomiast swój sprzeciw wyraził Narayana Kocherlakota, czyli najbardziej zagorzały gołąb z Rezerwy Federalnej). Stąd nawet jeżeli podczas dyskusji wspominano o zbyt mocnym dolarze czy też sytuacji globalnej, to raczej w mniejszym stopniu niż to miało miejsce w we wrześniu). Dlatego mimo iż dolar ma chęć, żeby oddać trochę ostatnich wzrostów, to może wybrać inny moment np. jutrzejsze dane o inflacja zza oceanu.
Czwartkowa sesja powinna być także ważna dla euro ze względu na publikację wstępnych PMI z głównych gospodarek europejskich oraz całej strefy wspólnej waluty. Przemysłowy Wskaźnik Managerów Logistyki przedstawiany przez Markit ma wynieść według konsensusu 48.8 dla Francji oraz 51.5 dla Niemiec. Jeżeli chodzi o Paryż, trudno spodziewać się zaskoczenia „in plus”, ale Berlinowi może udać się pobić zeszłomiesięczny odczyt (ZEW był zdecydowanie lepszy), co w zależności od skali pozytywnej informacji może nawet „podciągnąć” EUR/USD w okolice 1.26.
Trudności w zdobywaniu kolejnych poziomów. Paliwa
Chwilowe zejście krajowej waluty w okolice 4.21 za euro zostało dość gwałtownie przerwane i obecnie wracamy w granice 4.22. Tak, jak pisaliśmy wczoraj, wyraźnie cześć kapitału nie chce pozwolić na zbytnie umocnienie PLN, mimo iż warunki do takiego ruchu istnieją (dobry sentyment na globalnych giełdach, relatywnie silny forint, pozytywne zaskoczenie wysokim PKB z Polski oraz pozostawienie stóp procentowych na niezmienionym poziomie mimo spodziewanej obniżki).
Odchodząc na chwilę od typowej gry rynkowej warto ponownie przyjrzeć się sytuacji na paliwach (ponad miesiąc temu jako jedni z nielicznych szacowaliśmy zejście PB 95 poniżej 5 PLN). A ta, ku uciesze większości, powinna nadal się poprawiać. Jeżeli ropa Brent utrzyma się poniżej 80 USD oraz USD/PLN nie przekroczy 3.40, wtedy niedługo popularna „bezołowiówka” powinna na większości stacji zawierać się w przedziale 4.70-4.90 za litr (z dużym prawdopodobieństwem testowania dolnych rejonów powyższego zakresu u niektórych tańszych sprzedawców).
Dodatkowo warto także zauważyć, że prawie 30% procentowa przecena ropy naftowej to wymierne korzyści dla gospodarki oraz poprawa salda wymiany handlowej. Zgodnie z danymi MFW Polska importuje ropę o wartości 25 miliardów USD rocznie. Z tego wynika, że nominalne oszczędności z tytułu niższych cen mogą wynieść nawet 7 miliardów USD rocznie. Biorąc pod uwagę nawet 10% osłabienie PLN do USD, realne zyski to nawet kilkanaście miliardów PLN. Również o te kilkanaście miliardów PLN powinno poprawić się także saldo naszej wymiany handlowej (zakładając oczywiście stałość innych czynników). W długim okresie fakt ten również powinien wpływać pozytywnie na rodzimą walutę (mniejszy fundamentalny popyt na dywizy). Na koniec nie można także zapomnieć o efekcie stymulacyjnym – kilka/kilkanaście miliardów powinno już być wyraźnie odnotowane w przyszłorocznych statystykach.
Reasumując, złoty nadal ma większy potencjał do umocnienia niż do osłabienia. Scenariuszem bazowym wciąż pozostaje dojście EUR/PLN do okolic 4.20 na CHF/PLN lekko poniżej 3.50 w najbliższych dniach.
Spodziewane przedziały par złotowych w zależności od kursu EUR/USD:
Kurs EUR/USD
1.2450-1.2550
1.2350-1.2450
1.2550-1.2650
Kurs EUR/PLN
4.2000-4.2400
4.2000-4.2400
4.2000-4.2400
Kurs USD/PLN
3.3600-3.4000
3.3800-3.4200
3.3400-3.3800
Kurs CHF/PLN
3.4800-3.5200
3.4800-3.5200
3.4800-3.5200
Spodziewane poziomy kursu GBP/PLN w zależności od GBP/USD:
Powyższy komentarz nie jest rekomendacją w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z 19 października 2005 roku. Został on sporządzony w celach informacyjnych i nie powinien stanowić podstawy do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Ani autor opracowania, ani Cinkciarz.pl Sp. z o.o. nie ponoszą odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie informacji zawartych w niniejszym komentarzu. Kopiowanie bądź powielanie niniejszego opracowania bez podania źródła jest zabronione.
Nie ma apetytu na zakupy jena. Bankierzy inwestycyjni nie wykluczają dojścia USD/JPY do poziomu 130-140. „Podłoga” na franku przynajmniej do końca 2017 roku. Fed i inflacja. Zloty z wielkim trudem się wzmacnia. Poprawa salda wymiany towarowej oraz znaczne oszczędności dzięki tańszym paliwom.
Najważniejsze dane makro (czas CET – środkowoeuropejski). Szacunki danych makro są na podstawie informacji z Bloomberga, chyba że zaznaczono inaczej.
Jen. Frank. Fed. Dane
Rynek EUR/USD był relatywnie spokojny przez ostatnie godziny. Pozytywnym argumentem dla euro był lepszy odczyt nastrojów ekonomistów z Niemiec, natomiast lekkie zyski dolara związane z nieco wyższym odczytem inflacji producentów (PPI) przytłumiły apetyty wzrostowe na głównej parze walutowej. Warto także zauważyć, że pojawiały się na rynku opinie, iż wybicie PPI jest związane głównie ze zmianą metodologii obliczenia tego wskaźnika. Stąd nie powinien być on obecnie dobrym prognostykiem cen konsumentów ani w tym, ani w kolejnych miesiącach.
Nie sposób nawet na jeden dzień „odpocząć” od jena. Japońska waluta kontynuuje deprecjację i widać, że nie ma chętnych na rynku do realizacji sowitych zysków na parze USD/JPY (wzrost 10% przez ostatni miesiąc). Podtrzymaniem negatywnych nastrojów na jenie sprzyjało także nocne posiedzenie BoJ (władze monetarne zbierają się 14 razy do roku). Mimo iż tym razem nie było zaskoczenia co do zwiększenia skupy aktywów, to jednak należy je odebrać jako stosunkowo gołebie.
Tym razem operację QE na poziomie 80 bilionów jenów rocznie poparło aż 8 z 9 członków BoJ, podczas gdy pod koniec października stosunek głosów na „tak” wynosił jedynie 5:4. Dodatkowo podczas konferencji przewodniczący Kuroda powiedział, że inflacja bazowa może spaść poniżej 1%, co oczywiście oddala ją od celu 2% celu wyznaczonego przez ramy Abenomiki, a także może usprawiedliwiać dalsze luzowanie fiskalno-monetarne. W rezultacie USD/JPY przebił poziom 117.50.
Znaczna deprecjacja japońskiej waluty skłania niektóre instytucje do agresywnego prognozowania. Cytowany przez Bloomberga Marcel Thieliant z Capital Economics twierdzi, że inflacja w Japonii nie będzie zbliżać się w kierunku 2%. Spowoduje to dalsze zwiększenie działań stymulujących ze strony banku centralnego i dojście pary USD/JPY do poziomu 140 pod koniec przyszłego roku. Podobne docelowy poziom (tyle że na 2016) wyznacza również Albert Edwards z Societe Generale.
Powyższe szacunki mogą okazać się bliskie prawdy, gdy ulegnie przeobrażeniu podejście do jena. Obecnie japońska waluta nadal jest odbierana jako barometr ryzyka i „bezpieczna przystań” (jakkolwiek dziwnie to brzmi). JPY traci na wartości, gdy globalne giełdy rosną i na odwrót. Gdyby jednak doszło do zmiany tego paradygmatu i jen traciłby głównie ze względu na wewnętrzną sytuację fiskalno-monetarną (czego akurat nie można wykluczyć, gdyż najróżniejsze korelacje rynkowe już upadały), wtedy dojście do kilkunastoletnich szczytów jest realne.
Również temat franka nie schodzi z nagłówków. Według ankiety przeprowadzonej przez Bloomberga zdecydowana większość ekonomistów zakłada, że poziom 1.20 na EUR/CHF będzie broniony przynajmniej do końca 2017 roku. Tak jak jednak wczoraj pisaliśmy nie warto z góry zakładać, że skoro pewna para waluta nie może spaść to musi w niedalekiej przyszłości zacząć rosnąć, nawet jeżeli intuicyjnie wydaje się to uzasadnione.
Dziś poza danymi makro z USA mamy także zapiski z ostatniego posiedzenia Rezerwy Federalnej. Brak konferencji po październikowym spotkaniu władz monetarnych oraz niespójne w ostatnim czasie sygnały z komunikatu oraz z „minutes” potęgują oczekiwania, że i tym razem przy relatywnie jastrzębim podsumowaniu decyzji na minionej konferencji dostaniemy gołębie „minutki”.
Tej koncepcji przeczy jednak zachowanie samych członków FOMC. Pod październikowymi decyzjami podpisali się jastrzębi przedstawiciele Fedu (Fischer, Plosser, natomiast swój sprzeciw wyraził Narayana Kocherlakota, czyli najbardziej zagorzały gołąb z Rezerwy Federalnej). Stąd nawet jeżeli podczas dyskusji wspominano o zbyt mocnym dolarze czy też sytuacji globalnej, to raczej w mniejszym stopniu niż to miało miejsce w we wrześniu). Dlatego mimo iż dolar ma chęć, żeby oddać trochę ostatnich wzrostów, to może wybrać inny moment np. jutrzejsze dane o inflacja zza oceanu.
Czwartkowa sesja powinna być także ważna dla euro ze względu na publikację wstępnych PMI z głównych gospodarek europejskich oraz całej strefy wspólnej waluty. Przemysłowy Wskaźnik Managerów Logistyki przedstawiany przez Markit ma wynieść według konsensusu 48.8 dla Francji oraz 51.5 dla Niemiec. Jeżeli chodzi o Paryż, trudno spodziewać się zaskoczenia „in plus”, ale Berlinowi może udać się pobić zeszłomiesięczny odczyt (ZEW był zdecydowanie lepszy), co w zależności od skali pozytywnej informacji może nawet „podciągnąć” EUR/USD w okolice 1.26.
Trudności w zdobywaniu kolejnych poziomów. Paliwa
Chwilowe zejście krajowej waluty w okolice 4.21 za euro zostało dość gwałtownie przerwane i obecnie wracamy w granice 4.22. Tak, jak pisaliśmy wczoraj, wyraźnie cześć kapitału nie chce pozwolić na zbytnie umocnienie PLN, mimo iż warunki do takiego ruchu istnieją (dobry sentyment na globalnych giełdach, relatywnie silny forint, pozytywne zaskoczenie wysokim PKB z Polski oraz pozostawienie stóp procentowych na niezmienionym poziomie mimo spodziewanej obniżki).
Odchodząc na chwilę od typowej gry rynkowej warto ponownie przyjrzeć się sytuacji na paliwach (ponad miesiąc temu jako jedni z nielicznych szacowaliśmy zejście PB 95 poniżej 5 PLN). A ta, ku uciesze większości, powinna nadal się poprawiać. Jeżeli ropa Brent utrzyma się poniżej 80 USD oraz USD/PLN nie przekroczy 3.40, wtedy niedługo popularna „bezołowiówka” powinna na większości stacji zawierać się w przedziale 4.70-4.90 za litr (z dużym prawdopodobieństwem testowania dolnych rejonów powyższego zakresu u niektórych tańszych sprzedawców).
Dodatkowo warto także zauważyć, że prawie 30% procentowa przecena ropy naftowej to wymierne korzyści dla gospodarki oraz poprawa salda wymiany handlowej. Zgodnie z danymi MFW Polska importuje ropę o wartości 25 miliardów USD rocznie. Z tego wynika, że nominalne oszczędności z tytułu niższych cen mogą wynieść nawet 7 miliardów USD rocznie. Biorąc pod uwagę nawet 10% osłabienie PLN do USD, realne zyski to nawet kilkanaście miliardów PLN. Również o te kilkanaście miliardów PLN powinno poprawić się także saldo naszej wymiany handlowej (zakładając oczywiście stałość innych czynników). W długim okresie fakt ten również powinien wpływać pozytywnie na rodzimą walutę (mniejszy fundamentalny popyt na dywizy). Na koniec nie można także zapomnieć o efekcie stymulacyjnym – kilka/kilkanaście miliardów powinno już być wyraźnie odnotowane w przyszłorocznych statystykach.
Reasumując, złoty nadal ma większy potencjał do umocnienia niż do osłabienia. Scenariuszem bazowym wciąż pozostaje dojście EUR/PLN do okolic 4.20 na CHF/PLN lekko poniżej 3.50 w najbliższych dniach.
Spodziewane przedziały par złotowych w zależności od kursu EUR/USD:
Spodziewane poziomy kursu GBP/PLN w zależności od GBP/USD:
Zobacz również:
Popołudniowy komentarz walutowy z 18.11.2014
Komentarz walutowy z 18.11.2014
Popołudniowy komentarz walutowy z 17.11.2014
Komentarz walutowy z 17.11.2014
Atrakcyjne kursy 27 walut
Kurs na żywo.
Aktualizacja: 30s