Zarówno USA, jak i Chiny nakładają pierwszą turę ceł na importowane produkty. Fed nie poświęcił szczególnie dużo miejsca ryzyku wojny handlowej. Szansa na najwyższy od niespełna dekady wzrost wynagrodzeń w Stanach Zjednoczonych. Złoty stabilizuje się nieco powyżej granicy 4,35 za euro, ale zagrożenia się utrzymują.
Najważniejsze dane makro (czas CET – środkowoeuropejski). Szacunki danych makro są na podstawie informacji z Bloomberga, chyba że zaznaczono inaczej.
Godz. 14:30: Raport amerykańskiego Departamentu Pracy za czerwiec (szacunki: zmiana zatrudnienia 195 tys; stopa bezrobocia 3,8% - bez zmian; zmiana wynagrodzenia 2,8% r/r oraz 0,3% m/m).
USA i Chiny nakładają cła
Zgodnie z oczekiwaniami Stany Zjednoczone nałożyły 25-procentowe cła na import towarów z Chin. Dotyczą one sprowadzanych z Państwa Środka towarów o wartości (w ujęciu rocznym) 34 mld dolarów. Prawdopodobnie niedługo (jeszcze w lipcu bądź sierpniu) kwota ta zwiększy się o kolejne 16 mld dol. Wypowiedzi prezydenta Trumpa sugerują również, że docelowo cła mogą objąć cały chiński import do USA, który rocznie wynosi około 500 mld dol.
Pekin, zresztą także zgodnie z zapowiedziami, również objął amerykańskie towary dodatkowymi cłami. Amerykańskie media śledziły nawet płynący do jednego z chińskich portów na północy kraju (Dalian) statek z soją. Nie udało mu się jednak zawinąć do portu przed wprowadzeniem obostrzeń handlowych przez władze Państwa Środka stąd przywieziona soja będzie już oclona według nowych, wyższych stawek.
W przestrzeni medialnej pojawia się także sporo wypowiedzi chińskich oficjeli czy bliskich władzy mediów. Ministerstwo Handlu stwierdziło, że Stany Zjednoczone rozpoczęły „największą wojnę handlową w historii”. Xinhua, oficjalna agencja informacyjna, według doniesień „The Wall Street Journal”, przewiduje z kolei, że USA „będzie zmuszone by oprzytomnieć” po tym, jak zapłaci „ogromną cenę” związaną z zaburzeniami handlu zagranicznego. W tym momencie powstaje oczywiście pytanie. Czemu rynki praktycznie w ogóle nie reagują?
Po pierwsze wydaje się, że pierwsza tura ceł była już wkalkulowana w kursy walut. Przez ostatnie tygodnie wiele walut krajów rozwijających się wyraźne traciło na wartości (w tym chiński juan). Po drugie cały czas rynek wierzy, że choć obecne spory idą głębiej niż w ostatnich dekadach, to jednak w pewnym momencie nastąpi ocieplenie stanowiska. Stąd prawdopodobnie sprzedaż bardziej ryzykownych aktywów uległa ograniczeniu w ostatnich dniach, a przy mniejszej podaży pojawiający się tu i ówdzie popyt nieco podniósł wyceny.
Oczywiście strategia „nic się nie stało” i „wszystko wróci do normy” stanie się nieaktualna, gdy obie strony dalej będą się radykalizować. Perspektywa nałożenia ceł na kolejną turę towarów (100 czy 200 mld dol) prawdopodobnie spowodowałaby ucieczkę z waluty rynków wschodzących, nowe minima juana, a także również presję na złotego. Byłoby to szczególnie widoczne, gdyby USA zaostrzyły swoje stanowisko do Unii Europejskiej oraz krajów NAFTA. Choć logiczne wydaje się, że Waszyngton nie chce pozostać osamotniony i raczej chciałby żeby to Pekin nie mógł znaleźć sojuszników, ale podobne myślenie w minionych tygodniach okazało się błędne.
Warto także zwrócić uwagę na inny elementem. To zachowanie rynku może być otrzeźwiające dla zaangażowanych w konflikt celny stron. Jeżeli inwestorzy będą spokojni to nie będzie impulsu by poprawić sytuację. Stąd retoryka z obu stron może się zaostrzać, zanim nie zobaczymy kolejnych serii „czarnych dni” na walutach czy akcjach. W rezultacie więc cały czas scenariuszem bazowym pozostaje powrót strachu i nowe minima zarówno na juanie, jak i na wielu walutach EM, gdyż to dopiero one mogą wymusić bardziej konstruktywne stanowisko Waszyngtonu czy Pekinu.
Fed, rynek pracy i złoty
Opublikowane wczoraj przez Rezerwę Federalną „minutes” wcale nie były wyjątkowo gołębie. Niewiele było odniesień do zagrożeń związanych z handlem (wśród ekonomistów banku centralnego praktycznie w ogóle, a wśród członków FOMC bardzo ograniczone). Za to wiele dobrego można było przeczytać o sile amerykańskiej gospodarki, inwestycjach (zwłaszcza w sektorze wydobywczym), rynku pracy czy zbliżającej się do celu inflacji. Nie widać więc, żeby Fed miał szybko zrezygnować z zacieśnienia monetarnego co powinno wspierać USD.
Dziś z kolei napłyną jedne z najważniejszych danych miesiąca – raport amerykańskiego Departamentu Pracy. Ekonomiści oczekują, że wynagrodzenia w USA wzrosły o 2,8% r/r w czerwcu. Gdyby jednak ten poziom został przekroczony zaledwie o 0,1 pkt proc to mielibyśmy najwyższy odczyt od niespełna dekady. To przy solidnych indeksach ISM, czy mniej gołębim od oczekiwań FOMC może wspierać dolara.
Jeżeli zaś chodzi o złotego to cały czas polska waluta jest pod presją. Odrobienie kilku groszy w ostatnich dniach niewiele zmienia w tym kontekście. Ponieważ sytuacja związana z handlem zagranicznym jeszcze się prawdopodobnie pogorszy, zanim ulegnie poprawie, a Fed nie będzie miał argumentów by przystopować podwyżki stóp procentowych scenariuszem bazowym nadal pozostaje przekroczenie ostatnich szczytów zarówno na dolarze, jak i na euro.
Powyższy komentarz nie jest rekomendacją w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z 19 października 2005 roku. Został on sporządzony w celach informacyjnych i nie powinien stanowić podstawy do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Ani autor opracowania, ani Cinkciarz.pl Sp. z o.o. nie ponoszą odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie informacji zawartych w niniejszym komentarzu. Kopiowanie bądź powielanie niniejszego opracowania bez podania źródła jest zabronione.
Zobacz również:
5 lip 2018 15:38
Lepsze nastroje, złoty zyskuje (popołudniowy komentarz walutowy z 5.07.2018)
Zarówno USA, jak i Chiny nakładają pierwszą turę ceł na importowane produkty. Fed nie poświęcił szczególnie dużo miejsca ryzyku wojny handlowej. Szansa na najwyższy od niespełna dekady wzrost wynagrodzeń w Stanach Zjednoczonych. Złoty stabilizuje się nieco powyżej granicy 4,35 za euro, ale zagrożenia się utrzymują.
Najważniejsze dane makro (czas CET – środkowoeuropejski). Szacunki danych makro są na podstawie informacji z Bloomberga, chyba że zaznaczono inaczej.
USA i Chiny nakładają cła
Zgodnie z oczekiwaniami Stany Zjednoczone nałożyły 25-procentowe cła na import towarów z Chin. Dotyczą one sprowadzanych z Państwa Środka towarów o wartości (w ujęciu rocznym) 34 mld dolarów. Prawdopodobnie niedługo (jeszcze w lipcu bądź sierpniu) kwota ta zwiększy się o kolejne 16 mld dol. Wypowiedzi prezydenta Trumpa sugerują również, że docelowo cła mogą objąć cały chiński import do USA, który rocznie wynosi około 500 mld dol.
Pekin, zresztą także zgodnie z zapowiedziami, również objął amerykańskie towary dodatkowymi cłami. Amerykańskie media śledziły nawet płynący do jednego z chińskich portów na północy kraju (Dalian) statek z soją. Nie udało mu się jednak zawinąć do portu przed wprowadzeniem obostrzeń handlowych przez władze Państwa Środka stąd przywieziona soja będzie już oclona według nowych, wyższych stawek.
W przestrzeni medialnej pojawia się także sporo wypowiedzi chińskich oficjeli czy bliskich władzy mediów. Ministerstwo Handlu stwierdziło, że Stany Zjednoczone rozpoczęły „największą wojnę handlową w historii”. Xinhua, oficjalna agencja informacyjna, według doniesień „The Wall Street Journal”, przewiduje z kolei, że USA „będzie zmuszone by oprzytomnieć” po tym, jak zapłaci „ogromną cenę” związaną z zaburzeniami handlu zagranicznego. W tym momencie powstaje oczywiście pytanie. Czemu rynki praktycznie w ogóle nie reagują?
Po pierwsze wydaje się, że pierwsza tura ceł była już wkalkulowana w kursy walut. Przez ostatnie tygodnie wiele walut krajów rozwijających się wyraźne traciło na wartości (w tym chiński juan). Po drugie cały czas rynek wierzy, że choć obecne spory idą głębiej niż w ostatnich dekadach, to jednak w pewnym momencie nastąpi ocieplenie stanowiska. Stąd prawdopodobnie sprzedaż bardziej ryzykownych aktywów uległa ograniczeniu w ostatnich dniach, a przy mniejszej podaży pojawiający się tu i ówdzie popyt nieco podniósł wyceny.
Oczywiście strategia „nic się nie stało” i „wszystko wróci do normy” stanie się nieaktualna, gdy obie strony dalej będą się radykalizować. Perspektywa nałożenia ceł na kolejną turę towarów (100 czy 200 mld dol) prawdopodobnie spowodowałaby ucieczkę z waluty rynków wschodzących, nowe minima juana, a także również presję na złotego. Byłoby to szczególnie widoczne, gdyby USA zaostrzyły swoje stanowisko do Unii Europejskiej oraz krajów NAFTA. Choć logiczne wydaje się, że Waszyngton nie chce pozostać osamotniony i raczej chciałby żeby to Pekin nie mógł znaleźć sojuszników, ale podobne myślenie w minionych tygodniach okazało się błędne.
Warto także zwrócić uwagę na inny elementem. To zachowanie rynku może być otrzeźwiające dla zaangażowanych w konflikt celny stron. Jeżeli inwestorzy będą spokojni to nie będzie impulsu by poprawić sytuację. Stąd retoryka z obu stron może się zaostrzać, zanim nie zobaczymy kolejnych serii „czarnych dni” na walutach czy akcjach. W rezultacie więc cały czas scenariuszem bazowym pozostaje powrót strachu i nowe minima zarówno na juanie, jak i na wielu walutach EM, gdyż to dopiero one mogą wymusić bardziej konstruktywne stanowisko Waszyngtonu czy Pekinu.
Fed, rynek pracy i złoty
Opublikowane wczoraj przez Rezerwę Federalną „minutes” wcale nie były wyjątkowo gołębie. Niewiele było odniesień do zagrożeń związanych z handlem (wśród ekonomistów banku centralnego praktycznie w ogóle, a wśród członków FOMC bardzo ograniczone). Za to wiele dobrego można było przeczytać o sile amerykańskiej gospodarki, inwestycjach (zwłaszcza w sektorze wydobywczym), rynku pracy czy zbliżającej się do celu inflacji. Nie widać więc, żeby Fed miał szybko zrezygnować z zacieśnienia monetarnego co powinno wspierać USD.
Dziś z kolei napłyną jedne z najważniejszych danych miesiąca – raport amerykańskiego Departamentu Pracy. Ekonomiści oczekują, że wynagrodzenia w USA wzrosły o 2,8% r/r w czerwcu. Gdyby jednak ten poziom został przekroczony zaledwie o 0,1 pkt proc to mielibyśmy najwyższy odczyt od niespełna dekady. To przy solidnych indeksach ISM, czy mniej gołębim od oczekiwań FOMC może wspierać dolara.
Jeżeli zaś chodzi o złotego to cały czas polska waluta jest pod presją. Odrobienie kilku groszy w ostatnich dniach niewiele zmienia w tym kontekście. Ponieważ sytuacja związana z handlem zagranicznym jeszcze się prawdopodobnie pogorszy, zanim ulegnie poprawie, a Fed nie będzie miał argumentów by przystopować podwyżki stóp procentowych scenariuszem bazowym nadal pozostaje przekroczenie ostatnich szczytów zarówno na dolarze, jak i na euro.
Zobacz również:
Lepsze nastroje, złoty zyskuje (popołudniowy komentarz walutowy z 5.07.2018)
Dane i handel (komentarz walutowy z 05.07.2018)
Uspokojenie na rynku, ale czy na długo? (popołudniowy komentarz walutowy z 04.07.2018)
UE-USA bez wojny? (komentarz walutowy z 04.07.2018)
Atrakcyjne kursy 27 walut
Kurs na żywo.
Aktualizacja: 30s