276 proc. PKB, czyli niespełna 5 bln zł - tyle wynoszą zobowiązania emerytalno-rentowe państwa wobec obywateli. Chociaż wartość szokuje, to nie ma praktycznie żadnego znaczenia. Dodatkowo może zostać na opak zinterpretowana, bo w Niemczech czy Holandii analogiczne wskaźniki są jeszcze wyższe - pisze Marcin Lipka, główny analityk Cinkciarz.pl.
Pod koniec minionego tygodnia GUS opublikował dane, o których wielu spekulowało od dawna. Ochrzczono je nawet roboczo długiem ukrytym. To zobowiązania emerytalne i rentowe dla obecnych i przyszłych świadczeniobiorców. Już na pierwszy rzut oka one straszą - dług sektora finansów publicznych to ok. 50 proc. PKB, a systemu emerytalnego 276 proc. Czy jest się czego bać?
Polska gorsza od Szwajcarii, ale lepsza niż Niemcy? Bzdura
W 2013 r. Parlament Europejski wydał rozporządzenie dotyczące rachunków narodowych. Celem jednego z jego rozdziałów była chęć uporządkowania statystyki dotyczącej systemów emerytalnych w poszczególnych krajach. Zeszłotygodniowe dane GUS to właśnie efekt działań unijnego ustawodawcy.
Podstawową słabością tej publikacji jest jednak fakt jej niewielkiej przydatności. Szacuje ona zobowiązania emerytalne dla osób, które już pobierają świadczenia oraz dla tych, którzy podjęli pracę i w przyszłości otrzymają emerytury. Dane te jednak w ogóle nie biorą pod uwagę przychodów, czyli oczekiwanych składek.
Dla Polski całość obecnych i przyszłych zobowiązań systemu emerytalnego (zdyskontowana) ma wartość 276 proc. PKB. Jest ona wyższa niż np. dla Szwajcarii (ok. 200 proc. PKB), ale niższa niż dla Niemiec (291 proc. PKB - 8,9 bln euro) i Holandii (ponad 350 proc. PKB). Czy to oznacza, że krajowy system zabezpieczenia społecznego jest lepszy niż ten w Niemczech bądź Holandii? Tego nie wiemy, gdyż przedstawione są jedynie koszty działania. Brakuje informacji o przychodach, a więc również o hipotetycznych dotacjach z budżetu państwa.
Głodowe emerytury mimo olbrzymiego dofinansowania
Dużo więcej o sytuacji systemu ubezpieczeń powie nam publikacja ZUS „Prognoza wpływów i wydatków funduszu emerytalnego do 2060 roku”. Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na poważny deficyt (suma wypłacanych emerytur jest wyższa od wpłacanych do systemu składek) skutkujący koniecznością olbrzymich dopłat bezpośrednio z budżetu państwa.
W wariancie podstawowym przestawionym przez ZUS, obejmującym najbardziej prawdopodobny scenariusz wzrostu PKB oraz wynagrodzeń czy poziomu bezrobocia i inflacji, zdyskontowany deficyt utrzymuje się w przedziale 50-70 mld zł rocznie do końca projekcji. Ujemne saldo systemu zabezpieczenia społecznego zwiększa relację długu do PKB o 70 pkt proc. w porównaniu do scenariusza zbilansowanych wpływów i wypływów. Te warunki ulegną jeszcze pogorszeniu, gdyż ostatnie wyliczenia nie obejmują ostatniej obniżki wieku emerytalnego.
W Niemczech również mamy do czynienia z dopłatami do systemu ubezpieczeń społecznych (ok. 70 mld euro w 2016 r. - według danych Deutsche Rentenversicherung Bund). U naszego zachodniego sąsiada mimo tych dopłat mamy jednak do czynienia z nadwyżką sektora finansów publicznych. Według ostatnich szacunków Międzynarodowego Funduszu Walutowego przez kolejne cztery lata każdy rok zakończy się dodatnim saldem w niemieckich finansach.
Nie należy także zapominać, że (szacunki OECD - Pensions at a Glance 2017) rozpoczynający obecnie pracę Polacy dostaną na rękę emeryturę o wartości 38,6 proc. ostatniej pensji (kobiety - 34,1 proc.). W Niemczech z kolei relacja emerytury do ostatniego wynagrodzenia netto przekroczy 50 proc. dla obu płci.
Długo pracować i oszczędzać - dziś nie widać innej drogi
Ze wszystkich obecnie dostępnych danych wynika, że Polacy będą musieli zarówno dłużej pracować (niezależnie od ustawowego wieku emerytalnego), jak i odkładać więcej na emeryturę (poprzez PPK lub podobny system). W żaden sposób konieczności tych działań nie przybliża ostatnia publikacja GUS, która jeszcze przy międzynarodowych porównaniach może zostać opacznie zrozumiana, że polski system emerytalny jest bardziej stabilny niż naszych bogatszych sąsiadów.