Inflacja w Polsce ostro pnie się w górę, a to jeszcze nie koniec wzrostu cen. W kolejnym odcinku podcastu walutowego Cinkciarz.pl „Kurs na weekend" szukamy odpowiedzi na pytanie, co stoi za tą coraz mocniej odczuwalną przez budżety gospodarstw domowych tendencją. Analizujemy, jak na szybki wzrost cen reaguje Narodowy Bank Polski. Sprawdzamy też, jak z problemem radzą sobie inne władze monetarne w regionie i określamy, jak może to wpływać na złotego.
Bardzo wysoka i rosnąca inflacja, a wręcz drożyzna, to temat, który ostatnio jak bumerang powrócił do dyskusji o kondycji polskiej gospodarki. Swoje trzy grosze dodała również Rada Polityki Pieniężnej, która z komunikatu wieńczącego majowe posiedzenie usunęła fragment, w którym sugeruje, że ceny powrócą do inflacyjnego celu w najbliższych miesiącach.
Co stoi za wzmożoną presją cenową? Czy Rada Polityki Pieniężnej pęknie i zostanie zmuszona przez okoliczności do porzucenia łagodnego kursu i podwyżek stóp procentowych? I w końcu: jak z inflacją radzą sobie inne państwa naszego regionu? O tym powiemy w dzisiejszym odcinku „Kursu na weekend”, cotygodniowego podcastu Cinkciarz.pl. Zapraszam do odsłuchu, Bartosz Sawicki.
Już na koniec pierwszego kwartału ceny zarówno produktów, jak i usług rosły w Polsce najmocniej w całej Unii Europejskiej. Dodatkowo w kwietniu inflacja przyspieszyła. Odnotowano prawdziwy wyskok głównego wskaźnika. Wskaźnika CPI do 4.3 procent w ujęciu rok do roku. A to wcale nie koniec, bowiem w maju prawdopodobnie zbliży się on do 5 proc. Osiągnięcie tej bariery nie jest naszym scenariuszem bazowym. W każdym razie należy odnotować, że ceny rosną za sprawą tendencji, które pozostają poza orbitą oddziaływania Rady Polityki Pieniężnej, Narodowego Banku Polskiego czy też każdego innego banku centralnego.
M.in. w ostatnich dniach najdroższa w historii stała się miedź. Za ropę, która stanowi ważny składnik inflacji poprzez ceny paliw, w Londynie płaci się o około 40 dol. za baryłkę więcej niż dokładnie rok temu. Bardzo ostro na całym świecie pną się w górę ceny żywności. I globalny indeks obliczany przez agendę Organizacji Narodów Zjednoczonych osiąga nie tylko najwyższe poziomy od 2014 roku, ale również na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy podbił o astronomiczne 30 proc.
Krajowe ceny żywności również czekają kolejne wzrosty. To za sprawą między innymi faktu, że wiosna w tym roku jest bardzo zimna i właściwie do tej pory jeszcze nie przyszła. Ciekawostka: w tym roku w stolicy mieliśmy dotychczas zaledwie jeden dzień z temperaturą przekraczającą 20 stopni. Normalnie o tej porze roku mamy za sobą minimum kilka takich dni. Rezultatem musi być wzrost cen tak zwanych nowalijek. Innymi słowy, za truskawki, bób fasolkę szparagową i inne warzywa oraz owoce będziemy płacić zdecydowanie więcej ze względu na pogodę. Niestety, zrzucenie całości dynamiki inflacji na karb tych tendencji byłoby grubym błędem i wielkim niedopatrzenie, bowiem pojawiają się sygnały, że mocno rosną, wbrew wcześniejszym oczekiwaniom, również ceny w kategoriach bazowych, tych, które są pod silniejszym oddziaływaniem czynników pobytowych niż podażowych. Mamy oczywiście także do czynienia ze wzrostem cen administrowanych i podwyżkami podatków, m.in. opłatą cukrową, która weszła w życie wraz z początkiem tego roku.
Wróćmy jednak do inflacji bazowej. Dlaczego? Po pierwsze z tego względu, że jest to niezmienna makroekonomiczna szczególnie istotna dla każdego banku centralnego. Po drugie, dynamika inflacji bazowej będzie szczególnie podatna na wzrosty w momencie bardzo bliskiego już przecież odmrożenia gospodarki i rozlania się po niej odroczonego przez pandemię popytu. Inflacja bazowa, która już teraz utrzymuje się cały czas blisko 4 proc. rok do roku, może dalej wzrastać. I byłby to z pewnością scenariusz niepokojący część przedstawicieli władz monetarnych. Na razie jednak Rada Polityki Pieniężnej poprzestała na w sumie drobnych zmianach w komunikacie. Niektórzy dostrzegają w nich szersze otwarcie ścieżki do podwyżek kosztu pieniądza. Niektórzy ekonomiści i obserwatorzy wręcz nawołują do tego, żeby dokonać takiej wyprzedzającej podwyżki już na koniec tego kwartału, i to o 40 punktów bazowych.
Takie scenariusze są jednak stosunkowo mało prawdopodobne. Rada Polityki Pieniężnej nadal będzie optować za skrajnie łagodną polityką. Poza utrzymywaniem się stóp procentowych na historycznie najniższym poziomie, zaledwie 10 punktów bazowych, tworzą ją agresywny skup aktywów. Agresywny i przyspieszający, bowiem w kwietniu Narodowy Bank Polski pozyskał obligacje skarbowe o wartości około 10 miliardów zł. I była to wartość najwyższa od czerwca ubiegłego roku. Pokazuje to, że monetarne wcale nie zamierzają porzucać swojej dotychczasowej polityki. Odnotowują wyższą inflację, ale nie zamierzają, żeby w najbliższym czasie wpłynęła ona na ich poczynania.
No dobrze, ale cel inflacyjny Narodowego Banku Polskiego ustalony jest na 2,5 proc. Dopuszczalne od niego odchylenia to plus minus 1 proc. Tymczasem ceny w horyzoncie końca tego roku będą rosnąć zapewne w wyższym tempie. Może to sprawić szybszą normalizację. We wcześniejszych miesiącach jednoznacznie utrzymywano, że inflacja będzie miała charakter przejściowy, że ceny po wzroście w roku 2021 w kolejnych latach będą rosnąć w niższym tempie. I tak długo, jak nie będzie faktycznych dowodów, że dzieje się inaczej, bądź na taki scenariusz nie będą jednoznacznie wskazywać projekcje inflacyjne Narodowego Banku Polskiego, tak długo nie będzie w ogóle mowy o realnym podwyżek stóp procentowych. Cały czas należy przyjmować, że do podwyżek stóp nie dojdzie wcześniej niż w drugiej połowie przyszłego roku, a to oznacza wysoka inflacja może przesunąć termin podniesienia kosztu pieniądza zaledwie o kilka miesięcy.
A jak na inflację problemem globalnym reagują inne banki centralne w naszym regionie? Zdecydowanie najostrzej działa Bank Rosji, który od marca zdążył już podnieść stopy procentowe o 55 punktów bazowych, a rynek wycenia dalsze podwyżki, i to łącznie w wysokości 125 punktów bazowych w najbliższych 6 miesiącach.Oczywiście, położenie rosyjskiej gospodarki i jej charakterystyka i miejsce w globalnych rynkach finansowych są zupełnie inne niż w przypadku Polski. Zdecydowanie bliżsi nam Czesii będą lada moment podnosić stopy procentowe. Władze Czeskiego Banku Narodowego w momencie, kiedy w wzbierała trzecia fala zachorowań na koronawirusa, oddalały nieco perspektywę podwyżek stóp procentowych. Jednak na czwartkowym posiedzeniu przedstawiono argumenty za tym, żeby nie zwlekać i lada moment podnieść koszt pieniądza. Przesłankami są: silny rynek pracy, inflacja pozostająca powyżej celu i mniejszy od oczekiwań spadek PKB w pierwszym kwartale br., kiedy gospodarka była zamrożona.
Na koniec dodajmy, że połączenie bardzo wysokiej inflacji i skrajnie łagodnej polityki banku centralnego jest niekorzystne dla złotego. Jest to jednak balast, który będzie hamował spadki EUR/PLN, natomiast nie stanie na ich drodze. Obecnie największym problemem złotego jest nie polityka pieniężna, ale nierozwiązana kwestia kredytów frankowych. Na tym polu rozstrzygnięcia zapadną już w przyszłym tygodniu. 11 maja zapadnie decyzja Izby Cywilnej Sądu Najwyższego. Jakakolwiek ona będzie, może stanowić punkt zwrotny w notowaniach złotego. Po wyroku zostaną uchylone drzwi do odrabiania strat przez polską walutę. Zakładamy, że na koniec roku za euro będziemy płacić mniej niż 4 zł i 40 groszy, a dolar wyceniany będzie na mniej niż 3 zł i 60 gr.
Powyższy komentarz audio nie jest rekomendacją w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z 19 października 2005 roku. Został on sporządzony w celach informacyjnych i nie powinien stanowić podstawy do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Ani autor opracowania, ani Cinkciarz.pl Sp. z o.o. nie ponoszą odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie informacji zawartych w niniejszym komentarzu. Kopiowanie bądź powielanie niniejszego opracowania bez pisemnej zgody Cinkciarz.pl Sp. z o.o. jest zabronione.
Zobacz również:
30 kwi 2021 12:02
Kurs na weekend: TSUE oszczędza złotego, ale kwestia frankowiczów wciąż straszy (cotygodniowy podcast walutowy z 30.04.2021)
Inflacja w Polsce ostro pnie się w górę, a to jeszcze nie koniec wzrostu cen. W kolejnym odcinku podcastu walutowego Cinkciarz.pl „Kurs na weekend" szukamy odpowiedzi na pytanie, co stoi za tą coraz mocniej odczuwalną przez budżety gospodarstw domowych tendencją. Analizujemy, jak na szybki wzrost cen reaguje Narodowy Bank Polski. Sprawdzamy też, jak z problemem radzą sobie inne władze monetarne w regionie i określamy, jak może to wpływać na złotego.
Nie możesz teraz posłuchać podcastu? Przeczytaj:
Bardzo wysoka i rosnąca inflacja, a wręcz drożyzna, to temat, który ostatnio jak bumerang powrócił do dyskusji o kondycji polskiej gospodarki. Swoje trzy grosze dodała również Rada Polityki Pieniężnej, która z komunikatu wieńczącego majowe posiedzenie usunęła fragment, w którym sugeruje, że ceny powrócą do inflacyjnego celu w najbliższych miesiącach.
Co stoi za wzmożoną presją cenową? Czy Rada Polityki Pieniężnej pęknie i zostanie zmuszona przez okoliczności do porzucenia łagodnego kursu i podwyżek stóp procentowych? I w końcu: jak z inflacją radzą sobie inne państwa naszego regionu? O tym powiemy w dzisiejszym odcinku „Kursu na weekend”, cotygodniowego podcastu Cinkciarz.pl. Zapraszam do odsłuchu, Bartosz Sawicki.
Już na koniec pierwszego kwartału ceny zarówno produktów, jak i usług rosły w Polsce najmocniej w całej Unii Europejskiej. Dodatkowo w kwietniu inflacja przyspieszyła. Odnotowano prawdziwy wyskok głównego wskaźnika. Wskaźnika CPI do 4.3 procent w ujęciu rok do roku. A to wcale nie koniec, bowiem w maju prawdopodobnie zbliży się on do 5 proc. Osiągnięcie tej bariery nie jest naszym scenariuszem bazowym. W każdym razie należy odnotować, że ceny rosną za sprawą tendencji, które pozostają poza orbitą oddziaływania Rady Polityki Pieniężnej, Narodowego Banku Polskiego czy też każdego innego banku centralnego.
M.in. w ostatnich dniach najdroższa w historii stała się miedź. Za ropę, która stanowi ważny składnik inflacji poprzez ceny paliw, w Londynie płaci się o około 40 dol. za baryłkę więcej niż dokładnie rok temu. Bardzo ostro na całym świecie pną się w górę ceny żywności. I globalny indeks obliczany przez agendę Organizacji Narodów Zjednoczonych osiąga nie tylko najwyższe poziomy od 2014 roku, ale również na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy podbił o astronomiczne 30 proc.
Krajowe ceny żywności również czekają kolejne wzrosty. To za sprawą między innymi faktu, że wiosna w tym roku jest bardzo zimna i właściwie do tej pory jeszcze nie przyszła. Ciekawostka: w tym roku w stolicy mieliśmy dotychczas zaledwie jeden dzień z temperaturą przekraczającą 20 stopni. Normalnie o tej porze roku mamy za sobą minimum kilka takich dni. Rezultatem musi być wzrost cen tak zwanych nowalijek. Innymi słowy, za truskawki, bób fasolkę szparagową i inne warzywa oraz owoce będziemy płacić zdecydowanie więcej ze względu na pogodę. Niestety, zrzucenie całości dynamiki inflacji na karb tych tendencji byłoby grubym błędem i wielkim niedopatrzenie, bowiem pojawiają się sygnały, że mocno rosną, wbrew wcześniejszym oczekiwaniom, również ceny w kategoriach bazowych, tych, które są pod silniejszym oddziaływaniem czynników pobytowych niż podażowych. Mamy oczywiście także do czynienia ze wzrostem cen administrowanych i podwyżkami podatków, m.in. opłatą cukrową, która weszła w życie wraz z początkiem tego roku.
Wróćmy jednak do inflacji bazowej. Dlaczego? Po pierwsze z tego względu, że jest to niezmienna makroekonomiczna szczególnie istotna dla każdego banku centralnego. Po drugie, dynamika inflacji bazowej będzie szczególnie podatna na wzrosty w momencie bardzo bliskiego już przecież odmrożenia gospodarki i rozlania się po niej odroczonego przez pandemię popytu. Inflacja bazowa, która już teraz utrzymuje się cały czas blisko 4 proc. rok do roku, może dalej wzrastać. I byłby to z pewnością scenariusz niepokojący część przedstawicieli władz monetarnych. Na razie jednak Rada Polityki Pieniężnej poprzestała na w sumie drobnych zmianach w komunikacie. Niektórzy dostrzegają w nich szersze otwarcie ścieżki do podwyżek kosztu pieniądza. Niektórzy ekonomiści i obserwatorzy wręcz nawołują do tego, żeby dokonać takiej wyprzedzającej podwyżki już na koniec tego kwartału, i to o 40 punktów bazowych.
Takie scenariusze są jednak stosunkowo mało prawdopodobne. Rada Polityki Pieniężnej nadal będzie optować za skrajnie łagodną polityką. Poza utrzymywaniem się stóp procentowych na historycznie najniższym poziomie, zaledwie 10 punktów bazowych, tworzą ją agresywny skup aktywów. Agresywny i przyspieszający, bowiem w kwietniu Narodowy Bank Polski pozyskał obligacje skarbowe o wartości około 10 miliardów zł. I była to wartość najwyższa od czerwca ubiegłego roku. Pokazuje to, że monetarne wcale nie zamierzają porzucać swojej dotychczasowej polityki. Odnotowują wyższą inflację, ale nie zamierzają, żeby w najbliższym czasie wpłynęła ona na ich poczynania.
No dobrze, ale cel inflacyjny Narodowego Banku Polskiego ustalony jest na 2,5 proc. Dopuszczalne od niego odchylenia to plus minus 1 proc. Tymczasem ceny w horyzoncie końca tego roku będą rosnąć zapewne w wyższym tempie. Może to sprawić szybszą normalizację. We wcześniejszych miesiącach jednoznacznie utrzymywano, że inflacja będzie miała charakter przejściowy, że ceny po wzroście w roku 2021 w kolejnych latach będą rosnąć w niższym tempie. I tak długo, jak nie będzie faktycznych dowodów, że dzieje się inaczej, bądź na taki scenariusz nie będą jednoznacznie wskazywać projekcje inflacyjne Narodowego Banku Polskiego, tak długo nie będzie w ogóle mowy o realnym podwyżek stóp procentowych. Cały czas należy przyjmować, że do podwyżek stóp nie dojdzie wcześniej niż w drugiej połowie przyszłego roku, a to oznacza wysoka inflacja może przesunąć termin podniesienia kosztu pieniądza zaledwie o kilka miesięcy.
A jak na inflację problemem globalnym reagują inne banki centralne w naszym regionie? Zdecydowanie najostrzej działa Bank Rosji, który od marca zdążył już podnieść stopy procentowe o 55 punktów bazowych, a rynek wycenia dalsze podwyżki, i to łącznie w wysokości 125 punktów bazowych w najbliższych 6 miesiącach.Oczywiście, położenie rosyjskiej gospodarki i jej charakterystyka i miejsce w globalnych rynkach finansowych są zupełnie inne niż w przypadku Polski. Zdecydowanie bliżsi nam Czesii będą lada moment podnosić stopy procentowe. Władze Czeskiego Banku Narodowego w momencie, kiedy w wzbierała trzecia fala zachorowań na koronawirusa, oddalały nieco perspektywę podwyżek stóp procentowych. Jednak na czwartkowym posiedzeniu przedstawiono argumenty za tym, żeby nie zwlekać i lada moment podnieść koszt pieniądza. Przesłankami są: silny rynek pracy, inflacja pozostająca powyżej celu i mniejszy od oczekiwań spadek PKB w pierwszym kwartale br., kiedy gospodarka była zamrożona.
Na koniec dodajmy, że połączenie bardzo wysokiej inflacji i skrajnie łagodnej polityki banku centralnego jest niekorzystne dla złotego. Jest to jednak balast, który będzie hamował spadki EUR/PLN, natomiast nie stanie na ich drodze. Obecnie największym problemem złotego jest nie polityka pieniężna, ale nierozwiązana kwestia kredytów frankowych. Na tym polu rozstrzygnięcia zapadną już w przyszłym tygodniu. 11 maja zapadnie decyzja Izby Cywilnej Sądu Najwyższego. Jakakolwiek ona będzie, może stanowić punkt zwrotny w notowaniach złotego. Po wyroku zostaną uchylone drzwi do odrabiania strat przez polską walutę. Zakładamy, że na koniec roku za euro będziemy płacić mniej niż 4 zł i 40 groszy, a dolar wyceniany będzie na mniej niż 3 zł i 60 gr.
Zobacz również:
Kurs na weekend: TSUE oszczędza złotego, ale kwestia frankowiczów wciąż straszy (cotygodniowy podcast walutowy z 30.04.2021)
Kurs na weekend: Jak bliska jest detronizacja dolara? (cotygodniowy podcast walutowy z 23.04.2021)
Kurs na weekend: Rozpędzona gospodarka USA, dolar z zaciągniętym hamulcem (cotygodniowy podcast walutowy z 16.04.2021)
Kurs na weekend: Dlaczego pandemia służy kryptowalutom? (odcinek specjalny cotygodniowego podcastu walutowego z 2.04.2021)
Atrakcyjne kursy 27 walut
Kurs na żywo.
Aktualizacja: 30s