Wyprzedaż ryzykownych aktywów na światowych rynkach połączona z przekroczeniem bariery 20 tys. nowych zakażeń koronawirusem w Polsce pogłębia tarapaty złotego.
Niepokojący przebieg pandemii już w poprzednim tygodniu nie pozwalał polskiej walucie zyskiwać w całkiem sprzyjających okolicznościach zewnętrznych. Ostatnie dni to najbardziej nerwowe chwile na rynkach od marca, w rezultacie kurs EUR/PLN zbliżał się do 4,65.
Pandemiczne rekordy słabości złotego
Euro podrożało w ostatnich dniach mniej niż 1 proc., ale i tak wystarczyło to, by kurs EUR/PLN osiągał poziomy nienotowane od ponad dekady. Dolar jest o 2,5 proc. droższy niż przed tygodniem. Takie stopy zwrotu plasują złotego w ogonie stawki walut gospodarek wschodzących. Mocniej przeceniono jedynie reala brazylijskiego, cierpiącego przez 10-procentowe załamanie na rynku ropy, rubla oraz (właściwie tradycyjnie) lirę turecką będącą w spirali wyprzedaży i ustanawiającą rekordy słabości dziesiąty tydzień z rzędu.
Do wtorkowych wyborów w USA atmosfera na rynkach będzie napięta. W rezultacie słabość złotego powinna zostać utrzymana. Słabość euro po posiedzeniu EBC, na którym bardzo dobitnie zapowiedziano poluzowanie polityki na kolejnym, grudniowym posiedzeniu spycha kurs euro do dolara poniżej 1,17. Wypycha to kurs dolara wyraźnie ponad 3,95 zł.
Inflacja kluczem dla rynku walut
Dynamika inflacji konsumenckiej wyhamowała w październiku z 3,2 do 3,0 proc. rok do roku. Silna presja cenowa odbija się negatywnie na postrzeganiu atrakcyjności złotego. Szerzej: siła wzrostu cen staje się głównym czynnikiem dla rynku walutowego. Należy bowiem przyjąć założenie, że wszystkie banki centralne zareagowały podobnie, czyli maksymalnie ograniczając koszt pieniądza.
Poziom stóp procentowych będzie utrzymywać się na obecnych, historycznie najniższych pułapach przez wiele kwartałów. Jeśli któryś bank centralny wyłamie się i będzie dążył do podwyżek, zrobi to nie ze względu na pozwalające myśleć o normalizacji perspektywy wzrostu i inflacji. Będzie do tego zmuszony, by próbować hamować odpływ kapitału lub wyrwać walutę ze spirali wyprzedaży, która nakręca przecież także oczekiwania inflacyjne. Wypisz wymaluj przypadek turecki, w którym nieustająca przecena liry (ok. 30 proc. w 2020 r.) zmusza bank centralny do podnoszenia stóp.
W nowej rynkowej rzeczywistości atrakcyjność poszczególnych walut nie wynika z oczekiwań odnośnie do przyszłego nominalnego kosztu pieniądza (bo ten się nie zmieni), ale raczej z dynamiki procesów cenowych. W końcu stopy realne, czyli skorygowane o dynamikę inflacji, stanowią o faktycznej atrakcyjności odsetkowej walut.
Za rynkowym przekonaniem, że dolar jest na krawędzi długofalowego osłabienia względem euro stoi właśnie teza, że wchodzimy w erę, w której realne stopy procentowe w USA będą jeszcze bardziej niekorzystne niż w Eurolandzie. Potęgować taką tendencję ma gigantyczny pakiet fiskalny forsowany przez Demokratów (2,2 biliona dolarów) w dużej mierze oparty na transferach socjalnych. Drugim ważnym czynnikiem jest zamanifestowana przez Rezerwę Federalną tolerancja dla wyższej inflacji. Na marginesie dodajmy, że czwartkowe posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego taką oceną zachwiało, gdyż nie wykluczono dalszego obniżania stóp procentowych.
Realne stopy balastem dla walut regionu
Poziom nominalnych, ale przede wszystkim realnych stóp działa trochę jak kotwica dla kapitału. Przy inflacji 3 proc. rok do roku stopy realne plasują złotego (i koronę czeską oraz forinta) w gronie najmniej atrakcyjnych odsetkowo walut gospodarek rozwijających się. Oznacza to, że kurs EUR/PLN będzie bardziej zmienny i rozchwiany niż w skrajnie spokojnych latach 2017-2019.
W momentach napięć na globalnych rynkach lub uwypuklenia się niekorzystnych czynników krajowych polska waluta będzie narażona na ostrą presję. Dokładnie taką, jaką widzimy w tym tygodniu w obliczu wymykające się spod kontroli sytuacji epidemicznej i najostrzejszych zniżek na światowych giełdach akcji od marca.
Powyższy komentarz nie jest rekomendacją w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z 19 października 2005 roku. Został on sporządzony w celach informacyjnych i nie powinien stanowić podstawy do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Ani autor opracowania, ani Cinkciarz.pl Sp. z o.o. nie ponoszą odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie informacji zawartych w niniejszym komentarzu. Kopiowanie bądź powielanie niniejszego opracowania bez podania źródła jest zabronione.
Zobacz również:
29 paź 2020 9:01
Druga fala epidemii zmiotła złotego (komentarz walutowy z 29.10.2020)
Wyprzedaż ryzykownych aktywów na światowych rynkach połączona z przekroczeniem bariery 20 tys. nowych zakażeń koronawirusem w Polsce pogłębia tarapaty złotego.
Niepokojący przebieg pandemii już w poprzednim tygodniu nie pozwalał polskiej walucie zyskiwać w całkiem sprzyjających okolicznościach zewnętrznych. Ostatnie dni to najbardziej nerwowe chwile na rynkach od marca, w rezultacie kurs EUR/PLN zbliżał się do 4,65.
Pandemiczne rekordy słabości złotego
Euro podrożało w ostatnich dniach mniej niż 1 proc., ale i tak wystarczyło to, by kurs EUR/PLN osiągał poziomy nienotowane od ponad dekady. Dolar jest o 2,5 proc. droższy niż przed tygodniem. Takie stopy zwrotu plasują złotego w ogonie stawki walut gospodarek wschodzących. Mocniej przeceniono jedynie reala brazylijskiego, cierpiącego przez 10-procentowe załamanie na rynku ropy, rubla oraz (właściwie tradycyjnie) lirę turecką będącą w spirali wyprzedaży i ustanawiającą rekordy słabości dziesiąty tydzień z rzędu.
Do wtorkowych wyborów w USA atmosfera na rynkach będzie napięta. W rezultacie słabość złotego powinna zostać utrzymana. Słabość euro po posiedzeniu EBC, na którym bardzo dobitnie zapowiedziano poluzowanie polityki na kolejnym, grudniowym posiedzeniu spycha kurs euro do dolara poniżej 1,17. Wypycha to kurs dolara wyraźnie ponad 3,95 zł.
Inflacja kluczem dla rynku walut
Dynamika inflacji konsumenckiej wyhamowała w październiku z 3,2 do 3,0 proc. rok do roku. Silna presja cenowa odbija się negatywnie na postrzeganiu atrakcyjności złotego. Szerzej: siła wzrostu cen staje się głównym czynnikiem dla rynku walutowego. Należy bowiem przyjąć założenie, że wszystkie banki centralne zareagowały podobnie, czyli maksymalnie ograniczając koszt pieniądza.
Poziom stóp procentowych będzie utrzymywać się na obecnych, historycznie najniższych pułapach przez wiele kwartałów. Jeśli któryś bank centralny wyłamie się i będzie dążył do podwyżek, zrobi to nie ze względu na pozwalające myśleć o normalizacji perspektywy wzrostu i inflacji. Będzie do tego zmuszony, by próbować hamować odpływ kapitału lub wyrwać walutę ze spirali wyprzedaży, która nakręca przecież także oczekiwania inflacyjne. Wypisz wymaluj przypadek turecki, w którym nieustająca przecena liry (ok. 30 proc. w 2020 r.) zmusza bank centralny do podnoszenia stóp.
W nowej rynkowej rzeczywistości atrakcyjność poszczególnych walut nie wynika z oczekiwań odnośnie do przyszłego nominalnego kosztu pieniądza (bo ten się nie zmieni), ale raczej z dynamiki procesów cenowych. W końcu stopy realne, czyli skorygowane o dynamikę inflacji, stanowią o faktycznej atrakcyjności odsetkowej walut.
Za rynkowym przekonaniem, że dolar jest na krawędzi długofalowego osłabienia względem euro stoi właśnie teza, że wchodzimy w erę, w której realne stopy procentowe w USA będą jeszcze bardziej niekorzystne niż w Eurolandzie. Potęgować taką tendencję ma gigantyczny pakiet fiskalny forsowany przez Demokratów (2,2 biliona dolarów) w dużej mierze oparty na transferach socjalnych. Drugim ważnym czynnikiem jest zamanifestowana przez Rezerwę Federalną tolerancja dla wyższej inflacji. Na marginesie dodajmy, że czwartkowe posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego taką oceną zachwiało, gdyż nie wykluczono dalszego obniżania stóp procentowych.
Realne stopy balastem dla walut regionu
Poziom nominalnych, ale przede wszystkim realnych stóp działa trochę jak kotwica dla kapitału. Przy inflacji 3 proc. rok do roku stopy realne plasują złotego (i koronę czeską oraz forinta) w gronie najmniej atrakcyjnych odsetkowo walut gospodarek rozwijających się. Oznacza to, że kurs EUR/PLN będzie bardziej zmienny i rozchwiany niż w skrajnie spokojnych latach 2017-2019.
W momentach napięć na globalnych rynkach lub uwypuklenia się niekorzystnych czynników krajowych polska waluta będzie narażona na ostrą presję. Dokładnie taką, jaką widzimy w tym tygodniu w obliczu wymykające się spod kontroli sytuacji epidemicznej i najostrzejszych zniżek na światowych giełdach akcji od marca.
Zobacz również:
Druga fala epidemii zmiotła złotego (komentarz walutowy z 29.10.2020)
Euro najdroższe od wiosny (komentarz walutowy z 28.10.2020)
Tryumf Demokratów źle wróży dolarowi (komentarz walutowy z 27.10.2020)
Koronawirus neutralizuje atuty złotego (komentarz walutowy z 26.10.2020)
Atrakcyjne kursy 27 walut
Kurs na żywo.
Aktualizacja: 30s