W oczekiwaniu na wiadomości ze sceny politycznej USA złoty odrabia skromną część październikowego załamania i od początku tygodnia zyskuje do głównych walut ok. 0,5 proc. Kluczem do przekształcenia się tego ruchu w pełnoprawną tendencję jest niepodważalne wyborcze zwycięstwo Demokratów.
Umocnieniu polskiej waluty na starcie tygodnia sprzyja odbicie na rynkach akcji, które próbują otrząsnąć się po najgorszym tygodniu od marca. Najpopularniejsze pary złotowe osuwają się do okrągłych barier: EUR/PLN narusza 4,60, GBP/PLN 5,10, USD/PLN 3,95 a CHF/PLN osuwa się pod 4,30.
Do zwycięstwa potrzebna jest nie wyższa liczba głosów w całym kraju, ale zdobycie 270 głosów elektorskich, których odpowiednia liczba jest przyporządkowana poszczególnym stanom i jest powiązana (lecz bez zachowania proporcjonalności) z liczbą mieszkańców.
Symulacja wyniku głosowania bazująca na sondażach w poszczególnych stanów zakłada, że Biden może z dużą dozą prawdopodobieństwa liczyć na pewne 216 głosów a Trump na zaledwie 125 głosów. O zwycięstwie przesądzi kilkanaście stanów, które nie są bastionem żadnego z ugrupowań i trudno w nich wskazać jednoznacznego faworyta (tzw. swing states).
Łącznie odpowiadają one za 197 głosów elektorskich. Oczywiście kandydata Demokratów od upragnionych 270 głosów dzieli znacznie mniejszy dystans. Prezydencką nominację praktycznie zagwarantuje m.in. kombinacja zakładająca „odzyskanie” Michigan, Wisconsin i Pensylwanii, gdzie historycznie silne było poparcie dla demokratów, ale w poprzednich wyborach niespodziewanie zwyciężył Trump.
Tradycyjnie języczkiem u wagi będzie także Floryda, gdzie obaj kandydaci od dwóch tygodni idą łeb w łeb. Tradycyjnie, gdyż zapewnia ona trzecią najwyższą liczbę głosów elektorskich w całych stanach i od 1992 r. wygrana tutaj zawsze dawała klucz do Białego Domu. Bardzo ważne w ostatecznym rozrachunku będą także Północna Karolina i Arizona. Jeśli Trump nie uzyska kompletu 65 głosów elektorskich przypadających na te stany, to jego szanse na reelekcję obniżą się praktycznie do zera.
Tylko demokraci gwarantują szybkie wyniki
Jeśli w środę rano mamy znać wynik wyborów, to musi być nim zdecydowany triumf demokratów. Kamieniem milowym szalonej wyborczej nocy z 2016 r. było ogłoszenie, że Trump wygrał na Florydzie. Nastąpiło to ok. godz. 5 polskiego czasu i wywołało załamanie na rynkach finansowych zakładających zwycięstwo Clinton. Pułap 270 głosów elektorskich obecny prezydent osiągnął o godz. 8:30, kilkanaście minut później jego zwycięstwo ogłosiły stacje telewizyjne, a przed 9:00 wygłaszał już przemówienie, podczas którego rynki zaczęły odrabiać krach.
Tym razem taki harmonogram będzie możliwy tylko, jeśli Biden będzie mieć miażdżącą przewagę. Miażdżącą, czyli wykluczającą konieczność powtórnego liczenia głosów, oczekiwania na wpłynięcie wszystkich kart wyborczych przekazywanych pocztą i niedającą Donaldowi Trumpowi cienia szans na podważanie jego porażki. W pierwszym przypadku niepewność mogłaby potrwać kilka dni, w drugim – podobnie jak w 2020 r. - nawet całe tygodnie.
Specyfika wyborów organizowanych w czasie epidemii COVID-19 dodatkowo będzie komplikować szybkie wyłonienie zwycięzcy. Suma głosów listownych i oddanych w lokalach we wcześniejszym terminie zbliża się do 100 mln i stanowi ok. 70 proc. wszystkich w poprzednich wyborach.
Sprawę dodatkowo gmatwa zróżnicowanie regulacji w poszczególnych stanach. Zaledwie połowa z nich dopuszcza wcześniejsze przygotowanie kart wyborczych do liczenia, a w skrajnych przypadkach (Karolina Północna i Pensylwania, czyli ważne swing states) decyduje data stempla pocztowego. W tych stanach oraz w Michigan pierwsze szacunki będą zawyżać poparcie dla Trumpa. Odwrotnie: wstępny wynik z kluczowej Florydy będzie odchylony na korzyść Bidena. Jest to konsekwencja tego, że w głosowaniu korespondencyjnym zdecydowaną przewagę będą mieć demokraci.
Najkorzystniejszy dla rynków akcji, surowców i ryzykownych walut jest scenariusz bezdyskusyjnego zwycięstwa Bidena, który wywołałby rajd ulgi i osłabienie dolara. Trwałość tych tendencji będzie warunkowana przez to, czy demokraci będą dysponować większością w Senacie, co przesądzi o rozmachu i terminie fiskalnego bodźca dla zmagającej się z epidemią gospodarki. Znaczenie pakietu fiskalnego dla złotego i dolara opisywaliśmy m.in. we wczorajszym komentarzu.
Powyższy komentarz nie jest rekomendacją w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z 19 października 2005 roku. Został on sporządzony w celach informacyjnych i nie powinien stanowić podstawy do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Ani autor opracowania, ani Cinkciarz.pl Sp. z o.o. nie ponoszą odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie informacji zawartych w niniejszym komentarzu. Kopiowanie bądź powielanie niniejszego opracowania bez podania źródła jest zabronione.
Zobacz również:
2 lis 2020 8:39
Euro, frank i dolar drożeją drugi miesiąc z rzędu (komentarz walutowy z 2.11.2020)
W oczekiwaniu na wiadomości ze sceny politycznej USA złoty odrabia skromną część październikowego załamania i od początku tygodnia zyskuje do głównych walut ok. 0,5 proc. Kluczem do przekształcenia się tego ruchu w pełnoprawną tendencję jest niepodważalne wyborcze zwycięstwo Demokratów.
Umocnieniu polskiej waluty na starcie tygodnia sprzyja odbicie na rynkach akcji, które próbują otrząsnąć się po najgorszym tygodniu od marca. Najpopularniejsze pary złotowe osuwają się do okrągłych barier: EUR/PLN narusza 4,60, GBP/PLN 5,10, USD/PLN 3,95 a CHF/PLN osuwa się pod 4,30.
Klucze do Białego Domu są na Florydzie
Joe Biden kończy kampanię prezydencką, prowadząc w sondażach 50,7 do 44 proc. To większa przewaga niż ta, która w 2016 r. zwodniczo sugerowała zwycięstwo Hillary Clinton, ale zbyt mała, by wykluczyć reelekcję Donalda Trumpa, a tym bardziej to, że będzie on podważał wynik głosowania. Szerzej o najbardziej prawdopodobnej reakcji na poszczególne scenariusze pisaliśmy w poniedziałkowym komentarzu.
Do zwycięstwa potrzebna jest nie wyższa liczba głosów w całym kraju, ale zdobycie 270 głosów elektorskich, których odpowiednia liczba jest przyporządkowana poszczególnym stanom i jest powiązana (lecz bez zachowania proporcjonalności) z liczbą mieszkańców.
Symulacja wyniku głosowania bazująca na sondażach w poszczególnych stanów zakłada, że Biden może z dużą dozą prawdopodobieństwa liczyć na pewne 216 głosów a Trump na zaledwie 125 głosów. O zwycięstwie przesądzi kilkanaście stanów, które nie są bastionem żadnego z ugrupowań i trudno w nich wskazać jednoznacznego faworyta (tzw. swing states).
Łącznie odpowiadają one za 197 głosów elektorskich. Oczywiście kandydata Demokratów od upragnionych 270 głosów dzieli znacznie mniejszy dystans. Prezydencką nominację praktycznie zagwarantuje m.in. kombinacja zakładająca „odzyskanie” Michigan, Wisconsin i Pensylwanii, gdzie historycznie silne było poparcie dla demokratów, ale w poprzednich wyborach niespodziewanie zwyciężył Trump.
Tradycyjnie języczkiem u wagi będzie także Floryda, gdzie obaj kandydaci od dwóch tygodni idą łeb w łeb. Tradycyjnie, gdyż zapewnia ona trzecią najwyższą liczbę głosów elektorskich w całych stanach i od 1992 r. wygrana tutaj zawsze dawała klucz do Białego Domu. Bardzo ważne w ostatecznym rozrachunku będą także Północna Karolina i Arizona. Jeśli Trump nie uzyska kompletu 65 głosów elektorskich przypadających na te stany, to jego szanse na reelekcję obniżą się praktycznie do zera.
Tylko demokraci gwarantują szybkie wyniki
Jeśli w środę rano mamy znać wynik wyborów, to musi być nim zdecydowany triumf demokratów. Kamieniem milowym szalonej wyborczej nocy z 2016 r. było ogłoszenie, że Trump wygrał na Florydzie. Nastąpiło to ok. godz. 5 polskiego czasu i wywołało załamanie na rynkach finansowych zakładających zwycięstwo Clinton. Pułap 270 głosów elektorskich obecny prezydent osiągnął o godz. 8:30, kilkanaście minut później jego zwycięstwo ogłosiły stacje telewizyjne, a przed 9:00 wygłaszał już przemówienie, podczas którego rynki zaczęły odrabiać krach.
Tym razem taki harmonogram będzie możliwy tylko, jeśli Biden będzie mieć miażdżącą przewagę. Miażdżącą, czyli wykluczającą konieczność powtórnego liczenia głosów, oczekiwania na wpłynięcie wszystkich kart wyborczych przekazywanych pocztą i niedającą Donaldowi Trumpowi cienia szans na podważanie jego porażki. W pierwszym przypadku niepewność mogłaby potrwać kilka dni, w drugim – podobnie jak w 2020 r. - nawet całe tygodnie.
Specyfika wyborów organizowanych w czasie epidemii COVID-19 dodatkowo będzie komplikować szybkie wyłonienie zwycięzcy. Suma głosów listownych i oddanych w lokalach we wcześniejszym terminie zbliża się do 100 mln i stanowi ok. 70 proc. wszystkich w poprzednich wyborach.
Sprawę dodatkowo gmatwa zróżnicowanie regulacji w poszczególnych stanach. Zaledwie połowa z nich dopuszcza wcześniejsze przygotowanie kart wyborczych do liczenia, a w skrajnych przypadkach (Karolina Północna i Pensylwania, czyli ważne swing states) decyduje data stempla pocztowego. W tych stanach oraz w Michigan pierwsze szacunki będą zawyżać poparcie dla Trumpa. Odwrotnie: wstępny wynik z kluczowej Florydy będzie odchylony na korzyść Bidena. Jest to konsekwencja tego, że w głosowaniu korespondencyjnym zdecydowaną przewagę będą mieć demokraci.
Najkorzystniejszy dla rynków akcji, surowców i ryzykownych walut jest scenariusz bezdyskusyjnego zwycięstwa Bidena, który wywołałby rajd ulgi i osłabienie dolara. Trwałość tych tendencji będzie warunkowana przez to, czy demokraci będą dysponować większością w Senacie, co przesądzi o rozmachu i terminie fiskalnego bodźca dla zmagającej się z epidemią gospodarki. Znaczenie pakietu fiskalnego dla złotego i dolara opisywaliśmy m.in. we wczorajszym komentarzu.
Zobacz również:
Euro, frank i dolar drożeją drugi miesiąc z rzędu (komentarz walutowy z 2.11.2020)
Euro rekordowo drogie, USD/PLN w kierunku 4,00
Druga fala epidemii zmiotła złotego (komentarz walutowy z 29.10.2020)
Euro najdroższe od wiosny (komentarz walutowy z 28.10.2020)
Atrakcyjne kursy 27 walut
Kurs na żywo.
Aktualizacja: 30s