Najpierw inwestorzy obawiali się inflacji i agresywnego podnoszenia stóp procentowych przez banki centralne, z nadającą ton zacieśnianiu Rezerwą Federalną na czele. Obecnie, wraz z napływaniem coraz jaśniejszych sygnałów, że kryzys energetyczny, droga żywność i rosnący koszt pieniądza zaczynają namacalnie odbijać się na koniunkturze, w centrum uwagi przenoszą się perspektywy światowego wzrostu gospodarczego. Spojrzenie na nie prowadzi do konstatacji, że poprzeczka oczekiwań odnośnie do zamiarów władz monetarnych mogła być za wysoko postawiona. Pojawiło się światełko w tunelu, że zapanowanie nad inflacją może nadejść szybciej i przy niższych stopach procentowych. W efekcie w poprzednim tygodniu runęły ceny wielu surowców, jak magnes kapitał zaczęły przyciągać dosłownie moment wcześniej brutalnie przeceniane obligacje. Potężne odbicie ma miejsce na Wall Street, zwłaszcza w przypadku spółek technologicznych. Grupujący je indeks Nasdaq odbił w minionym tygodniu niemal 7 proc.
Złoty pozostaje rozchwiany w obliczu zmieniającej się jak w kalejdoskopie dominującej rynkowej narracji. Na starcie nowego tygodnia euro kosztuje nieco mniej niż 4,69 zł. Polska waluta w pierwszym momencie nie była w stanie przekuć krzepnięcia apetytu na ryzyko w umocnienie, gdyż z obawami o światową recesję mocno rezonowały słabsze dane z krajowej gospodarki (zawiodły sprzedaż detaliczna, produkcja przemysłowa a dynamika wynagrodzeń w maju rosła wolniej niż ceny konsumenckie). Za dobry omen można uznać to, że kurs euro nie zdołał sforsować bardzo ważnej strefy wiosennych szczytów, która leży nieco poniżej 4,75. Została ona ustanowiona jeszcze w kwietniu i wyhamowała podbicia EUR/PLN zarówno w kwietniu, maju, jak również czerwcu. Niezmiennie postrzegamy ją w kategoriach sufitu dla notowań, a na ten tydzień zakładamy stabilizację poniżej 4,70. W takich warunkach kurs franka powinien zmierzać do 4,60 zł a kurs (pozostającego w defensywie) funta powracać do 4,40 zł.
Uchodzenie powietrza z balonika wyceny pułapu, na którym Rada Polityki Pieniężnej postawi kropkę nad i w cyklu podnoszenia kosztu pieniądza powinno wyhamować i wesprzeć złotego. Wystarczył tydzień, by zagrożenie pod postacią ambitnego dyskonta zamieniło się w szansę dla PLN. Uwaga powoli przenosi się bowiem na piątkowe szacunki inflacji w czerwcu. Kolejny miesiąc przynosi kolejne rekordy presji cenowej. Dynamika CPI rok do roku może nawet już teraz zbliżyć się do 16 proc. Wynika to w głównej mierze z dwucyfrowego podbicia cen paliw w porównaniu z majem, ale nadal mocno rosnąć będą też ceny w kategoriach bazowych. Powinno to skutkować podniesieniem stóp procentowych w lipcu o 75 punktów bazowych. Do trzech razy sztuka – prawdopodobnie będzie to już ostatni tak mocny ruch NBP. W tym tygodniu podwyżki o 50 punktów bazowych dokonają natomiast węgierskie władze monetarne. Nie powinno to wystarczyć, by przynieść wytchnienie pozostającemu pod presją forintowi. EUR/HUF znajduje się przy 400 i w bezpośredniej bliskości historycznych szczytów.
Na rynkach światowych dolar lekko traci w relacji do euro. Wspólna waluta w czerwcu ponownie obroniła dołki z 2017 roku (1,0350) i EUR/USD dryfuje w kierunku 1,06. Przekłada się to na zwrot notowań USD/PLN przed 4,50 i zniżkę kursu dolara poniżej 4,45 zł. Z jednej strony USD napędzało przekonanie, że Fed będzie najostrzej walczyć z inflacją. Wraz z pojawieniem się silniejszego zaniepokojenia perspektywami wzrostu dolar ma więcej na tym polu do stracenia niż euro. W końcu EBC ani nie zaczął jeszcze podnosić stóp, ani nie wygasił ostatecznie programu skupu aktywów. Z drugiej strony EBC nie bez powodu ma łatkę bojaźliwego banku centralnego. Strefa euro jest bardziej zagrożona stagflacją i skutkami kryzysu energetycznego. Im dłuższa i bardziej uporczywa stanie się stagflacja tym gorzej dla powiązanego z globalną koniunkturą euro a lepiej dla odpornego na awersję do ryzyka dolara. Wskazówek odnośnie do tego, czy i jak zaczyna ewoluować nastawienie poszczególnych banków centralnych, może dostarczyć ich coroczne spotkanie w portugalskiej Sintrze, które zdominuje uwagę w pierwszej części tygodnia. Nie zmienia to faktu, że o tym, która z rynkowych narracji przeważy, ostatecznie rozstrzygać będą sygnały z gospodarek wskazujące, jak szybko inflacja zacznie odpuszczać i za cenę jak głębokiego spowolnienia. Prognozy Cinkciarz.pl zakładają, że dolar pozostanie mocny, ale szczyty może mieć za sobą.
Powyższy komentarz nie jest rekomendacją w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z 19 października 2005 roku. Został on sporządzony w celach informacyjnych i nie powinien stanowić podstawy do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Ani autor opracowania, ani Cinkciarz.pl Sp. z o.o. nie ponoszą odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie informacji zawartych w niniejszym komentarzu. Kopiowanie bądź powielanie niniejszego opracowania bez podania źródła jest zabronione.
Zobacz również:
24 cze 2022 10:39
Kursy walut w nowej rzeczywistości, ale kurs euro znów nad 4,70 zł, a kurs dolara niebezpiecznie blisko 4,50 zł (komentarz z 24.06.2022)
Najpierw inwestorzy obawiali się inflacji i agresywnego podnoszenia stóp procentowych przez banki centralne, z nadającą ton zacieśnianiu Rezerwą Federalną na czele. Obecnie, wraz z napływaniem coraz jaśniejszych sygnałów, że kryzys energetyczny, droga żywność i rosnący koszt pieniądza zaczynają namacalnie odbijać się na koniunkturze, w centrum uwagi przenoszą się perspektywy światowego wzrostu gospodarczego. Spojrzenie na nie prowadzi do konstatacji, że poprzeczka oczekiwań odnośnie do zamiarów władz monetarnych mogła być za wysoko postawiona. Pojawiło się światełko w tunelu, że zapanowanie nad inflacją może nadejść szybciej i przy niższych stopach procentowych. W efekcie w poprzednim tygodniu runęły ceny wielu surowców, jak magnes kapitał zaczęły przyciągać dosłownie moment wcześniej brutalnie przeceniane obligacje. Potężne odbicie ma miejsce na Wall Street, zwłaszcza w przypadku spółek technologicznych. Grupujący je indeks Nasdaq odbił w minionym tygodniu niemal 7 proc.
Złoty pozostaje rozchwiany w obliczu zmieniającej się jak w kalejdoskopie dominującej rynkowej narracji. Na starcie nowego tygodnia euro kosztuje nieco mniej niż 4,69 zł. Polska waluta w pierwszym momencie nie była w stanie przekuć krzepnięcia apetytu na ryzyko w umocnienie, gdyż z obawami o światową recesję mocno rezonowały słabsze dane z krajowej gospodarki (zawiodły sprzedaż detaliczna, produkcja przemysłowa a dynamika wynagrodzeń w maju rosła wolniej niż ceny konsumenckie). Za dobry omen można uznać to, że kurs euro nie zdołał sforsować bardzo ważnej strefy wiosennych szczytów, która leży nieco poniżej 4,75. Została ona ustanowiona jeszcze w kwietniu i wyhamowała podbicia EUR/PLN zarówno w kwietniu, maju, jak również czerwcu. Niezmiennie postrzegamy ją w kategoriach sufitu dla notowań, a na ten tydzień zakładamy stabilizację poniżej 4,70. W takich warunkach kurs franka powinien zmierzać do 4,60 zł a kurs (pozostającego w defensywie) funta powracać do 4,40 zł.
Uchodzenie powietrza z balonika wyceny pułapu, na którym Rada Polityki Pieniężnej postawi kropkę nad i w cyklu podnoszenia kosztu pieniądza powinno wyhamować i wesprzeć złotego. Wystarczył tydzień, by zagrożenie pod postacią ambitnego dyskonta zamieniło się w szansę dla PLN. Uwaga powoli przenosi się bowiem na piątkowe szacunki inflacji w czerwcu. Kolejny miesiąc przynosi kolejne rekordy presji cenowej. Dynamika CPI rok do roku może nawet już teraz zbliżyć się do 16 proc. Wynika to w głównej mierze z dwucyfrowego podbicia cen paliw w porównaniu z majem, ale nadal mocno rosnąć będą też ceny w kategoriach bazowych. Powinno to skutkować podniesieniem stóp procentowych w lipcu o 75 punktów bazowych. Do trzech razy sztuka – prawdopodobnie będzie to już ostatni tak mocny ruch NBP. W tym tygodniu podwyżki o 50 punktów bazowych dokonają natomiast węgierskie władze monetarne. Nie powinno to wystarczyć, by przynieść wytchnienie pozostającemu pod presją forintowi. EUR/HUF znajduje się przy 400 i w bezpośredniej bliskości historycznych szczytów.
Na rynkach światowych dolar lekko traci w relacji do euro. Wspólna waluta w czerwcu ponownie obroniła dołki z 2017 roku (1,0350) i EUR/USD dryfuje w kierunku 1,06. Przekłada się to na zwrot notowań USD/PLN przed 4,50 i zniżkę kursu dolara poniżej 4,45 zł. Z jednej strony USD napędzało przekonanie, że Fed będzie najostrzej walczyć z inflacją. Wraz z pojawieniem się silniejszego zaniepokojenia perspektywami wzrostu dolar ma więcej na tym polu do stracenia niż euro. W końcu EBC ani nie zaczął jeszcze podnosić stóp, ani nie wygasił ostatecznie programu skupu aktywów. Z drugiej strony EBC nie bez powodu ma łatkę bojaźliwego banku centralnego. Strefa euro jest bardziej zagrożona stagflacją i skutkami kryzysu energetycznego. Im dłuższa i bardziej uporczywa stanie się stagflacja tym gorzej dla powiązanego z globalną koniunkturą euro a lepiej dla odpornego na awersję do ryzyka dolara. Wskazówek odnośnie do tego, czy i jak zaczyna ewoluować nastawienie poszczególnych banków centralnych, może dostarczyć ich coroczne spotkanie w portugalskiej Sintrze, które zdominuje uwagę w pierwszej części tygodnia. Nie zmienia to faktu, że o tym, która z rynkowych narracji przeważy, ostatecznie rozstrzygać będą sygnały z gospodarek wskazujące, jak szybko inflacja zacznie odpuszczać i za cenę jak głębokiego spowolnienia. Prognozy Cinkciarz.pl zakładają, że dolar pozostanie mocny, ale szczyty może mieć za sobą.
Zobacz również:
Kursy walut w nowej rzeczywistości, ale kurs euro znów nad 4,70 zł, a kurs dolara niebezpiecznie blisko 4,50 zł (komentarz z 24.06.2022)
Kursy walut w strachu przed recesją, kurs euro znów nad 4,70 zł, kurs dolara blisko 4,50 zł (komentarz z 23.06.2022)
Kursy walut kontra hamujący wzrost, kurs dolara odbija od 4,40 zł, kurs euro traci spadkowy impet pod 4,65 zł (komentarz z 22.06.2022)
Kursy walut wymazują skok, kurs euro nurkuje pod 4,65 zł, kurs dolara walczy z 4,40 zł (komentarz z 21.06.2022)
Atrakcyjne kursy 27 walut
Kurs na żywo.
Aktualizacja: 30s