Na razie na rynku panuje spokój. Złoty tuż po wyborach jest względnie stabilny. Jak decyzje nowego rządu i Europejskiego Banku Centralnego wpłyną na kondycję krajowej waluty? Odpowiada Marcin Lipka, analityk walutowy Cinkciarz.pl.
Złoty tuż po wyborach jest względnie stabilny. Euro kosztuje ok. 4.25 zł, a frank ok. 3.95 zł. Choć teoretycznie utworzenie samodzielnego rządu przez PiS było uważane przez ekspertów za negatywny czynnik dla krajowej waluty, to jednak zdecydowanie gorszym rozwiązaniem dla złotego byłaby niestabilna koalicja lub rząd mniejszościowy i zagrożenie przedterminowymi wyborami. Doświadczenia krajów rozwijających się dowodzą, że lepiej, gdy wiodąca siła polityczna sprawuje samodzielną władzę, niż gdy dzieli ją z niestabilnymi, mniejszymi partiami.
Stabilizacja polskiej waluty będzie również zależeć od tego, w jakim stopniu zostanie znowelizowany budżet na 2016 r., kto zostanie ministrem finansów oraz kto będzie powołany na członków RPP. Jeżeli deficyt finansów publicznych nie przekroczy 3 proc. PKB na przyszły rok, a nowy szef MF będzie sprzeciwiać się nadmiernemu zadłużaniu, wtedy presja na złotego powinna się obniżać. Dużym znakiem zapytania i pewnym zagrożeniem dla złotego w kolejnych miesiącach jest nominacja nowych członków Rady Polityki Pieniężnej. Kadencja ośmiu z 10 członków RPP kończy się na początku roku, a prezes pozostaje na stanowisku do połowy 2016 r. Prawdopodobnie nowe władze monetarne, powoływane przez parlament oraz prezydenta, będą skłonne do cięcia stóp procentowych nawet do 1 proc. Gdyby te oczekiwania zostały spełnione, a Europejski Bank Centralny zgodnie z prognozami zwiększył skup obligacji skarbowych krajów strefy euro i obniżył stopę depozytową w grudniu, wtedy w pierwszej połowie roku dolar mógłby kosztować ponad 4 zł (teraz 3.85 zł).