Coraz więcej sygnałów sugeruje, że amerykańska waluta w kolejnych miesiącach będzie jeszcze silniejsza. Najważniejszym z nich są stopy procentowe. Uwagę przykuwa również strach przed wojną handlową, pogarszająca się sytuacja gospodarcza w Ameryce Łacińskiej czy niebezpieczna polityka ekonomiczna we Włoszech. Wszystkie wydarzenia raczej sprzyjają dolarowi, a szkodzą innym walutom, także złotemu - pisze Marcin Lipka, główny analityk Cinkciarz.pl.
Indeks dolara mierzący ogólną kondycję amerykańskiej waluty jest o włos od przekroczenia najwyższego poziomu od lipca ub.r. Do dolara traci wiele walut rynków rozwijających się, które albo są najsłabsze do niego od wielu miesięcy, albo są bliskie najniższym wartościom w historii. Co popycha dolara w górę i dlaczego ten ruch może być nadal kontynuowany?
Strefa euro bez podwyżek stóp procentowych
Jednym z głównych elementów rządzących na rynku walutowym są stopy procentowe, a zwłaszcza perspektywa ich zmiany w kolejnych kwartałach. Tutaj dolar ma poważną przewagę nad konkurentami. Europejski Bank Centralny w czwartek zasugerował, że pozostawi stopy procentowe poniżej zera przynajmniej do września 2019 r. Niewykluczone, że ten okres może być wydłużony, gdyż wzrost gospodarczy w strefie euro spowalnia, a to może oznaczać trudności w dojściu inflacji do celu. Tylko w ciągu jednego dnia euro straciło do dolara 2 proc. wartości.
Unia Europejska może borykać się nie tylko z wolniejszym od oczekiwań wzrostem gospodarczym, ale także z problemami włoskiej gospodarki. Na razie ucichła dyskusja na temat opuszczenia strefy euro przez Włochy, ale pomysły ekonomiczne nowej koalicji są dalekie od poprawienia konkurencyjności apenińskiej gospodarki. Zbliżają się natomiast do definicji nieodpowiedzialnej polityki fiskalnej czy też po prostu zwykłego rozdawnictwa (np. dochód gwarantowany na poziomie 780 euro miesięcznie).
Niepokoje w Unii może wywoływać perspektywa wojny handlowej na świecie. Co prawda dotkliwe obostrzenia w handlu zagranicznym pomiędzy UE a USA raczej nie są najbardziej prawdopodobnym scenariuszem, ale rosnące napięcie pomiędzy Chinami i Stanami Zjednoczonymi, nawet jeśli się nie skończy rzeczywistą wojną handlową może pogorszyć nastroje przedsiębiorców, którzy zamiast inwestować będą gromadzić gotówkę. To oznacza spowolnienie wzrostu gospodarczego na całym świecie. Najbardziej stracą na tym gospodarki otwarte (uzyskujące duże dochody z wymiany handlowej np. UE w tym Polska, część Azji) a zdecydowanie mniej zamknięte (według Banku Światowego eksport USA to tylko 12 proc. PKB, Unii 43 proc., a Polski ponad 50 proc.).
W USA stopy powyżej trzech procent
W Stanach Zjednoczonych sytuacja zmierza w zupełnie innym kierunku. Silne stymulowana gospodarka wymaga od Rezerwy Federalnej (Fed) podwyżek stóp procentowych. Efekt obniżki podatków i inwestycji infrastrukturalnych w długim terminie nie jest do końca jasny, ale w perspektywie kilku kwartałów powinien on poprawiać wyniki gospodarcze i nastroje konsumentów, a także zmniejszać bezrobocie.
To otwiera drogę do tego, aby bank centralny w USA podnosił szybko stopy procentowe. Prognozy makroekonomiczne Fedu opublikowane w środę zakładają, że stopy procentowe przekroczą 3 proc. pod koniec 2019 r. Dla przypomnienia w strefie euro prawdopodobnie nadal będą blisko zera.
Najsłabsze ogniwa odpadają
Wysokie stopy procentowe w USA w porównaniu do innych krajów powodują trudności z pozyskaniem kapitału przez państwa o słabej wiarygodności kredytowej oraz te, w których rosnące koszty finansowania w dolarze zagrażają gospodarce.
Pod presją są m.in. wiodące gospodarki Ameryki Łacińskiej. Coraz więcej problemów z utrzymaniem kursu walutowego w ryzach ma np. Brazylia. Pogłębia się wyprzedaż argentyńskiego peso, mimo że kraj ma dostać 50 mld dolarów pomocy z Międzynarodowego Funduszy Walutowego a stopy procentowe podniesiono do 40 proc. Peso straciło 15 proc. wartości w miesiąc, a szef banku centralnego złożył rezygnację.
Coraz bliżej historycznych minimów w relacji do dolara jest również meksykańskie peso, które w niecały miesiąc osłabiło się o 7 proc. do amerykańskiej waluty. Meksyk czuje presję związaną z ryzykiem szerszego sporu handlowego z USA i zaplanowanymi na 1 lipca wyborami prezydenckimi oraz parlamentarnymi.
Aż 20 proc. od marca straciła natomiast turecka lira. Sytuacji waluty nie udało się ustabilizować mimo podniesienia stóp procentowych do 17,75 proc. i nawoływań prezydenta Erdogana, aby społeczeństwo sprzedawało zgromadzone dolary i wymieniało je na turecką walutę.
Co to wszystko oznacza dla polskiej gospodarki i złotego?
Turbulencje gospodarcze na świecie, wysokie stopy procentowe w USA, problemy ekonomiczne niektórych krajów w Unii, czy niechęć do inwestycji w wielu państwach rozwijających się to nic dobrego dla Polski. Może to oznaczać wyraźne spowolnienie wzrostu PKB w Polsce, słabszą kondycję krajowego eksportu i gorsze perspektywy dla krajowych przedsiębiorstw.
Kanałem, który najszybciej może pokazać rosnące ryzyko słabnącej w niedalekiej przyszłości koniunktury jest wycena złotego. Może to być szczególnie widoczne przy dalszym wzroście kursu dolara na rynkach globalnych i rosnącej skali spowolnienia gospodarczego u partnerów handlowych. W takim scenariuszu niewykluczone jest, że dolar poszybuje w okolicę 4 zł, a za franka czy nawet słabe globalnie euro w drugiej połowie roku trzeba będzie płacić o kilkanaście groszy więcej, niż obecnie.