Trwające od 5 miesięcy protesty w Hongkongu powodują, że gospodarka tego regionu skurczyła się o ponad 3 proc. zaledwie w ciągu jednego kwartału. Biorąc pod uwagę skalę słabnącego eksportu i zmniejszających się inwestycji czy dramatyczny spadek liczby turystów, nie należy oczekiwać szybkiego powrotu na ścieżkę wzrostu PKB – pisze Marcin Lipka, główny analityk Cinkciarz.pl.
W połowie 2019 r. na szeroką skalę rozpoczęły się protesty w Hongkongu. Chociaż mają one głównie podłoże polityczne, to jednak demonstracje młodych ludzi są również związane z pogarszającym się standardem życia (olbrzymi wzrost cen nieruchomości) oraz silnymi nierównościami dochodowymi w tym Specjalnym Regionie Administracyjnym (SAR).
Niepokoje społeczne zbiegły się też z niekorzystnymi warunkami ekonomicznymi w Azji. Wojna celna między USA i Chinami jeszcze przed wyjściem milionów obywateli na ulicę byłej brytyjskiej kolonii powodowała redukcję wymiany handlowej Hongkongu ze światem. Zarówno eksport, jak i import zaczęły się kurczyć już pod koniec 2018 r. Sierpień i wrzesień br. pokazują ogólny spadek wymiany handlowej już na poziomie ok. 8 proc. (rok do roku), co oznacza najgorszy wynik od kryzysu finansowego ponad dekadę temu.
Nie tylko handel, ale i inwestycje ostro w dół
Redukcja wymiany handlowej i niepewność związana z kondycją globalnej gospodarki przyczyniły się do zmniejszenia inwestycji. Według urzędu statystycznego dla SAR (CENSTATD) już w II kwartale br. skurczyły się one o ponad 10 proc. W kolejnym kwartale, według wstępnych danych opublikowanych w czwartek, komponent inwestycji w PKB spadł o 16,3 proc. w porównaniu do analogicznego okresu ubiegłego roku.
W ciągu ostatnich 45 lat tylko raz inwestycje uległy silniejszemu spadkowi. Były to kwartały szczytu kryzysu azjatyckiego pod koniec ubiegłego stulecia. Regionalny rząd starał się w ostatnich miesiącach ratować sytuację, zwiększając wydatki publiczne aż o 5,3 proc. (rok do roku) w III kwartale – najwięcej od 15 lat, ale i tak nie zapobiegło to dramatycznemu załamaniu się całego PKB.
Sprzedaż zanurkowała o jedną czwartą. Turystów mniej o połowę
Zamknięte ulice czy interwencje policji nie sprzyjają zakupom. Dotyczy to zwłaszcza towarów innych niż żywność i napoje. Ogólny poziom sprzedaży detalicznej obniżył się więc do 11,5 proc. w lipcu i 23 proc. w sierpniu (obie wartości w ujęciu rok do roku). Sprzedaż dóbr trwałego użytku (elektronika, pojazdy, meble) spadła o 14,3 proc r/r w sierpniu, a ubrań o 32,1 proc r/r w tym samym miesiącu. O prawie jedną trzecią obniżyła się wartość sprzedaży w galeriach handlowych, a popyt generowany przez konsumentów na biżuterię, zegarki czy inne luksusowe towary spadł o 47,4 proc. w sierpniu – według oficjalnych danych CENSTATD.
Ta ostatnia kategoria jest także dobrym miernikiem wydatków turystów. Dane Rady Turystyki Hongkongu pokazują, że liczba odwiedzających SAR spadła we wrześniu o ponad 34 proc. do 3,1 miliona. To drugi z rzędu ponad 30-procentowy spadek w ujęciu rok do roku. Gros turystów odwiedzających Hongkong to obywatele Chin (70-80 proc.). Według Departamentu Handlu SAR turysta wizytujący region wydaje średnio 6,6 tys. hongkońskich dolarów (ok. 3,3 tys. zł) na osobę podczas jednej wizyty (2018 r.), a w sumie ich roczne wydatki sięgnęły 328 mld $HK (ok.13 proc. całego PKB).
Na razie nie ma żadnych sygnałów, by sytuacja w turystyce ulegała poprawie. Bloomberg w środę cytował wypowiedź szefowej administracji Hongkongu Carrie Lam, że w pierwszej połowie października liczba odwiedzających region zmniejszyła się o ok. połowę w porównaniu z analogicznym okresem ub.r. Uwzględniając tak olbrzymi udział turystyki w sprzedaży detalicznej, można oczekiwać, że tempo jej spadku utrzyma się na poziomie ok. 25 proc. w kolejnych miesiącach. Szacunki ekonomistów Bloomberga pokazują, że we wrześniu mogła ona zanurkować o 28,5 proc r/r.
To może być najgorszy okres od japońskiej okupacji
Nałożenie się na siebie trzech negatywnych czynników – dramatu w handlu zagranicznym, załamania się inwestycji i spektakularnego spadku sprzedaży detalicznej – sprawia, że w ciągu III kw. br. PKB obniżyło się o 3,2 k/k (w drugim mieliśmy spadek o 0,4 proc. k/k) i 2,9 proc. r/r. W ciągu ostatnich 30 lat tylko raz Hongkong doświadczył minimalnie głębszego spowolnienia – o 3,4 proc. na początku 2009 r., ale kolejny kwartał to był już wzrost o 3,6 proc.
Biorąc jednak pod uwagę, że wstępne dane nie obejmują wrześniowej sprzedaży detalicznej (publikacja na początku listopada), można oczekiwać, że zostaną one zrewidowane jeszcze w dół. Nie ma też co liczyć na szybkie odbicie koniunktury w najbliższych tygodniach, jak to miało miejsce w 2009 r. Protesty trwają, inwestycję spadają, turyści wystrzegają się regionu. Obecna sytuacja może być zatem znacznie trudniejsza niż w szczycie kryzysu finansowego. Patrząc dodatkowo na dane Banku Światowego (1960-1990 r.), Hongkong ani razu nie był w recesji. Również w latach 50. ze względu na niezwykle szybki rozwój i napływ siły roboczej także był to prawdopodobnie okres bez kilkukwartalnego spadku PKB. W rezultacie jest bardzo prawdopodobne, że obecny spadek aktywności gospodarczej będzie najsilniejszy od momentu okupacji Hongkongu przez Japonię i dramatycznej migracji ponad połowy ludności z tego regionu w pierwszej połowie lat 40. ubiegłego stulecia.