Praktycznie nie ma szans, by Grecja weszła na ścieżkę stałego wzrostu gospodarczego. A to będzie oznaczać niekończące się problemy z obsługą długu, widmo kolejnego bankructwa i dalsze ubożenie społeczeństwa. Żadne oszczędności budżetowe czy doraźna pomoc nie zatrzymają tego procesu, gdyż problem Grecji leży zupełnie gdzie indziej - pisze Marcin Lipka, główny analityk Cinkciarz.pl.
W opublikowanym pod koniec lipca przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy cyklicznym raporcie na temat Grecji można przeczytać, że krajowi udało się praktycznie do zera zredukować deficyt na rachunku obrotów bieżących i wyraźnie zmniejszyć coroczną dziurę w finansach publicznych. Podstawowym problemem Grecji nie jest jednak dług, tylko całkowity brak perspektyw długoterminowego wzrostu PKB, co zresztą potwierdzają dane z minionych 50 lat.
Za Grecją dramatyczne pół wieku
Trzy podstawowe czynniki wpływają na wzrost gospodarczy. Dodatni wkład dwóch z nich (nakłady kapitału oraz ludzi) w długim terminie ma coraz mniejszy wpływ na przyrost PKB. Dobrobyt może zapewnić tylko trzeci czynnik, czyli przyrost całkowitej produktywności czynników produkcji (Total Factor Productivity – TFP).
TFP definiuje się na wiele sposobów, ale głównie jest to pochodna rozwoju technologicznego i organizacyjnego oraz innowacji. Innowacje nie tylko muszą polegać na samodzielnym opracowywaniu nowych usług czy produktów. Może to być np. efektywne wykorzystanie technologii z zagranicy czy udoskonalanie bieżących procesów produkcji.
Rosnącą wartością dodaną dzięki wyższemu TFP jest także rezultat lepszej edukacji, infrastruktury bądź ram prawnych. Niestety, przez ostatnie 47 lat, według danych MFW, TFP rosło w Grecji zatrważająco wolno. Średnioroczny wzrost wynosił tylko 0,25 proc. To wręcz dramatyczny rezultat. Przeciętny wyniki w strefie euro (wyłączając Grecję) był na poziomie nieco przekraczającym 1 proc., a w Irlandii było to 2,3 proc., czyli prawie 10 razy więcej niż w Grecji.
W perspektywie kurczenie się gospodarki
Nie dość, że TFP w Grecji przyrasta niezwykle wolno, to jeszcze trzeba pamiętać, że grecka populacja w wieku produkcyjnym w latach 2020-2060 skurczy się o ponad 30 proc. Niski przyrost produktywności i coroczny spadek zasobów siły roboczej na poziomie ok. 1 proc. powodują, że w scenariuszu bez reform grecka gospodarka w długim okresie będzie się kurczyła w tempie 0,7 proc. rocznie.
Podstawowe prognozy MFW brzmią jednak optymistycznie. Mówią one, że w kolejnych 40 latach wskaźnik aktywności zawodowej wzrośnie o aż o 6 pkt proc. i przekroczy średnią w strefie euro, a wzrost TFP sięgnie 1 proc. (czterokrotnie więcej niż w ostatnim półwieczu). Gdyby te niesamowicie pozytywne, z historycznego punktu widzenia, założenia się spełniły, teoretycznie grecka gospodarka mogłaby wyjść na prostą.
Faktycznie jednak spełnienie tych warunków jest niezwykle mało prawdopodobne. Grecja charakteryzuje się słabymi instytucjami i wypadającym niezadowalająco w rankingach kapitałem ludzkim (zarówno testach OECD dla młodzieży – PISA, jak i dla dorosłych – PIAAC). Nie ma co liczyć na wysyp zagranicznych inwestycji, zwłaszcza że Grecja opiera się jak może prywatyzacji. Nie pomaga także rozbudowana biurokracja i brak chęci na głębokie reformy podatków oraz rynku pracy.
Dostępne dane sugerują, że gospodarka Hellady będzie pozostawać w permanentnym kryzysie, który będzie się pogłębiał szczególnie w momentach spowolnienia światowej koniunktury. Stanowić to będzie także systemowe zagrożenie dla strefy euro, niezależnie do tego, czy wierzyciele umorzą część zadłużenia, czy też będą tylko przedłużać okres darmowego finansowania dla Aten.