Coraz częściej na polskich drogach mamy okazję podziwiać tzw. samochody supersportowe. Jak wygląda proces kupowania pojazdu z najwyższej półki, o czym należy pamiętać przy przeprowadzaniu transakcji, ile mogą kosztować elitarne maszyny oraz kto w Polsce ich poszukuje? Zapytaliśmy o to znawców rynku motoryzacyjnego, m.in. Krzysztofa Hołowczyca i Zachara Zawadzkiego.
Zarówno komentatorzy obserwujący rynek, jak i sprzedawcy luksusowych samochodów, są zgodni co do faktu, że chociaż w naszym kraju przybywa aut tak renomowanych marek, jak Ferrari czy Lamborghini, to nie jest to przyrost lawinowy. - Sądzę, że liczba aut z segmentu G+ nie jest spektakularna i jeśli chodzi o samochody nowe lub w miarę nowe, nie przekracza ona 100-200 aut rocznie - szacuje Konrad Stopa, zastępca redaktora naczelnego portalu Motopodprad.pl. Co decyduje o takiej płytkości rodzimego rynku? Nie jest to, paradoksalnie, brak zamożnych klientów. Wśród przyczyn komentatorzy wskazują raczej na pragmatyzm. - Polacy preferują auta praktyczne, stąd nawet wśród klientów o zasobnym portfelu popularne są SUV-y o wartości powyżej 500 tys. zł, służące do codziennej jazdy. Potencjalny kupiec supersamochodu najczęściej ma bardzo konkretne wymagania. Poszukuje zarówno odpowiedniego koloru, jak i wyposażenia. Niewielki wybór w kraju często prowadzi go za granicę, gdzie takich aut jest więcej - zauważa Zachar Zawadzki, redaktor naczelny Autocentrum.pl. Zwraca jednak uwagę, że część pasjonatów supersamochodów korzysta z możliwości zakupu i rejestracji auta za granicą, a następnie użytkowania go Polsce. Również redaktor Stopa punktuje słabości krajowej oferty superaut. - Według mnie potencjalni klienci segmentu G+ mają ogromny problem, aby w Polsce spełnić swoje marzenia. Jeśli chodzi o rynek wtórny, na pewno oferty zagraniczne są dużo bardziej atrakcyjne niż te krajowe - stwierdza.
W kraju czy za granicą?
Zanim udamy się po kontropinię do polskich sprzedawców superaut, postanawiamy sprawdzić, czy różnice cen są tak istotne, jak sugerują publicyści. Sprawdzamy ceny na rynku wtórnym na przykładzie Lamborghini Aventadora, uznanego przez kultowy magazyn telewizyjny Top Gear autem 2011 r. Najtańszy egzemplarz Aventadora, jaki znajdujemy serwisie Otomoto.pl, jest oferowany za 1.4 mln zł w Warszawie i pochodzi z rocznika 2015. Warto wspomnieć, że w chwili pisania artykułu w polskim serwisie ogłoszeniowym dostępnych jest tylko 25 ofert sprzedaży omawianego modelu z różnych roczników. Sprawdzamy popularny niemiecki serwis motoryzacyjny mobile.de. Tam figuruje aż 57 ofert tego modelu w tym samym roczniku. Najtańszy dostępny Aventador jest do kupienia od prywatnego użytkownika za 299 tys. euro (czyli ponad 1.28 mln zł wg kursu z dnia 20.09.2016 za serwisem Cinkciarz.pl). Wygląda kusząco, ale przecież chcąc zarejestrować takie auto w Polsce będziemy musieli wnieść opłatę akcyzową. Jeżeli doliczymy urzędowe 18.6 proc. akcyzy do ceny pojazdu, to okaże się, że kupując Aventadora w Niemczech wcale nie oszczędzimy (szacunkowo koszt zakupu przytaczanego w tym przykładzie egzemplarza wyniósłby ponad 1.5 mln zł).
A może u dealera...?
Dlaczego warto kupić auto u polskiego dealera? Przedstawiciele firm handlujących wymieniają w pierwszym rzędzie kwestie bezpieczeństwa i wiarygodności. - W przypadku auta używanego, oferowanego w autoryzowanym punkcie, uzyskamy przede wszystkim dostęp do jego pełnej historii, a w przypadku auta nowego - do szeregu świadczeń, takich jak kilkuletni pakiet serwisowy - podkreśla Karolina Szulęcka, manager marketingu Ferrari Katowice. Ciekawym zjawiskiem jest fakt, że salon podaje na swojej stronie ceny aut w euro. - Po pierwsze, ceny podawane są w euro po to, aby klient miał przejrzystość, porównując oferty dostępne na arenie międzynarodowej. Po drugie, zmienne kursy walut mogłyby znacząco wpływać na ostateczną cenę auta, więc stosując jedną walutę w całej Europie, firma gwarantuje pewnego rodzaju stabilność - tłumaczy Szulęcka.
Czy da się oszczędzić?
Czy mając tak luksusowe upodobania, jak supersamochody, warto w ogóle myśleć o szukaniu oszczędności? Alternatywny pomysł na dostęp do elitarnych pojazdów promuje Krzysztof Hołowczyc. Były mistrz Europy w rajdach samochodowych jest założycielem Super Car Clubu, który zaadaptował na polskim gruncie ideę time-sharingu, czyli współużytkowania ekskluzywnych aut. - Nie trzeba od razu kupować superauta, żeby nim pojeździć. Będąc członkiem klubu za całkiem przyzwoite pieniądze można korzystać z floty kilkudziesięciu supersamochodów - argumentuje Hołowczyc.
Członkowie klubu mają dostęp do niemal trzydziestu pojazdów z najwyższej półki, wśród których znajdą takie dzieła inżynierii, jak Ferrari 458 Italia czy Lamborghini Huracan. Klubowicze rezerwują i używają wybrane pojazdy, a płacą wyłącznie za wykorzystany czas. Poza frajdą z jazdy, warto rozważyć skorzystanie z oferty klubu dla nabrania doświadczenia w prowadzeniu auta supersportowego. - Jazdy takim samochodem trzeba się nauczyć, przyzwyczaić do jego możliwości i reakcji na manewry. Proponowałabym świeżo upieczonym, szczęśliwym nabywcom udać się najpierw na tor, lotnisko lub do jednej z akademii doskonalenia jazdy. Tam w bezpiecznych warunkach możemy sprawdzić, jak zachowuje się nasz nowy samochód, jak reaguje na gaz, hamulec. To bardzo ważne - podkreśla utytułowany kierowca.
Co jeszcze poza time-sharingiem może przybliżyć nas do posiadania superauta marzeń? W przypadku transakcji dokonywanej w walucie innej niż złotówka, warto zwrócić uwagę na jak najkorzystniejszy kurs. Wróćmy do przykładu Lamborghini Aventadora, dostępnego za 299 tys. euro. - Kupując dzisiaj taką kwotę w naszym serwisie, możemy oszczędzić ponad 69 tys. zł w porównaniu do kursów oferowanych przez banki - zachęca Piotr Kiciński, wiceprezes Cinkciarz.pl.
Nie zapomnij o opłatach!
Na co jeszcze należy zwrócić uwagę, rozważając zakup supersamochodu? W gruncie rzeczy powinno się po prostu zachować taki sam zdrowy rozsądek, jak przy nabywaniu innego wartościowego wyposażenia, czyli np. jeżeli pojazd był używany, gruntownie przyjrzeć się jego historii. - Auto, które co weekend jeździło na tor, siłą rzeczy po jakimś czasie wymaga sporych wydatków. I dobrze jest się upewnić, że sprzedający nie chce ich uniknąć po kolejnym sezonie na torach wyścigowych - radzi Zachar Zawadzki. Równie ważne, jak kwestie przebiegu, są sygnalizowane już wcześniej zagadnienia związane z akcyzą i podatkiem VAT. - Właściciel auta zarejestrowanego w Polsce musi mieć te dwa podatki opłacone, więc należy się upewnić, że te kwestie zostały odpowiednio uregulowane - dodaje redaktor naczelny Autocentrum.pl.