Rajskie plaże, legendarne zabytki, obłędna kuchnia, przystępne ceny – łatwo o znacznie dłuższą wyliczankę walorów Tajlandii, a ich hierarchię każdy ułoży sobie inaczej. Jedno nie podlega dyskusji. W podróżniczych planach warto umieścić Bangkok, który może stać się bazą wypadową do wypoczynku i zwiedzania barwnej Tajlandii.
Taksówka – ok. 1 zł za kilometr, danie w restauracji – już od ok. 10 zł, kawa w kawiarni – poniżej 5 zł… Brzmi zachęcająco? Nie dajcie się jednak zwieść. Tajlandia nie należy do tych miejsc na ziemi, gdzie da się w miarę komfortowo żyć za grosze.
Ceny wielu podstawowych produktów w sklepach znacznie przebijają polskie realia. Niemniej z powyższej wyliczanki wynika, że w azjatyckim kraju można spędzić urlop pełen niezapomnianych widoków, smaków i wrażeń, nie tracąc przy tym fortuny.
Jaka waluta w Tajlandii?
Bat, bat tajlandzki, baht tajlandzki, THB – oto nazwy i skrót, z którymi warto się oswoić przed wyprawą do państwa zamieszkałego przez 67 milionów z reguły gościnnych i ujmująco uprzejmych ludzi. Jednostka tajskiej waluty dzieli się na 100 satangów, czyli odpowiedników naszych groszy. W przeliczeniu na złote należy zresztą pozostać raczej przy drobnych, ponieważ za 1 bata zapłacimy dziś ok. 13 groszy, a np. dolara amerykańskiego można wymienić na nieco ponad 30 batów.
Tajska waluta w obiegu pieniądza tradycyjnego występuje w banknotach o nominałach od 20 do 1000 batów oraz w monetach od 25 satangów do 10 batów.
Tajlandia – szczepienia
Zanim poczujesz na podniebieniu smak dania pad thai, zanurzysz się w niewiarygodnie ciepłych wodach Morza Andamańskiego i przekroczysz progi Wielkiego Pałacu Królewskiego w Bangkoku, warto zrobić coś, co sprawi, że Twoje bezcenne zdrowie nie dozna uszczerbku podczas wyprawy na azjatycki kontynent. Strony poświęcone szczepieniom dla podróżujących podpowiadają, żeby podróż do Tajlandii poprzedzić wizytą u lekarza i zadbać o szczepionki na: dur brzuszny, tężec, błonicę, wirusowe zapalenie wątroby typu B oraz typu A, wściekliznę, japońskie zapalenie mózgu oraz cholerę.
W gorącym zwrotnikowym klimacie grozi nam spotkanie z owadami, które nie dość, że dokuczliwie kąsają, to jeszcze mogą zarażać malarią. Stąd szczepionka przeciw tej chorobie bądź leki przeciwmalaryczne także powinny znaleźć się w obrębie zainteresowań wybierających się do Tajlandii. Co jeszcze? Za nic w świecie nie pić wody niewiadomego pochodzenia, uważać na ostre słońce, przygotować się na kilkunastogodzinną podróż samolotem, a po powrocie do kraju ze szczególną wnikliwością monitorować, czy wakacje w Królestwie Tajlandii wyszły nam na zdrowie.
Tajlandia – wiza
Paszport, bilet powrotny i zapas batów ograniczają zestaw wymogów formalnych związanych z pobytem w Tajlandii.
W kwestii wizowej dobra wiadomość jest taka, że o ile nie planujemy pobytu dłuższego niż 30 dni, nie musimy się martwić o wizę. Oczywiście istnieje także możliwość zwiedzania pełnego różnorodności państwa przez okres dłuższy niż miesiąc. Wówczas jednak należy wybrać się do Ambasady Tajlandii przy ul. Willowej 7 w Warszawie, by za 120 zł kupić wizę turystyczną uprawniającą do jednorazowego niemal trzymiesięcznego pobytu (ważność liczona od daty wydania) lub za 580 zł wizę turystyczną wielokrotną ważną przez pół roku, licząc od daty wydania.
Tajlandia – pogoda
Jest ciepło, bywa bardzo gorąco, zdarzają się niesłychanie intensywne ulewy, wilgotność powietrza dochodzi do nieznośnych 98 procent, a rok dzieli się na trzy pory: 1. gorącą i suchą, 2. gorącą i wilgotną, 3. ciepłą i suchą.
Nie potrzeba detektywistycznej wnikliwości, by odgadnąć, że najdogodniejsza do odpoczynku i turystyki jest ostatnia z wymienionych pór. Zaczyna się w listopadzie, kończy w lutym, a charakteryzuje się – najkrócej mówiąc – znośnymi temperaturami, niewielką (zważywszy na realia) wilgotnością oraz sporą szansą na to, że nie zmoczy nas deszcz. Jak zwykle w życiu, tak i w tym przypadku następuje zależność na zasadzie coś za coś. Otóż w okresie od listopada do lutego należy się liczyć z największym nagromadzeniem turystów (ponad 30 mln rocznie), co odgrywa rolę np. przy zwiedzaniu sztandarowych zabytków już i tak zwykle zatłoczonego, 10-milionowego Bangkoku. Tłok na ulicach może wtedy wydawać się o tyle nieznośny, że mówimy o najgorętszej stolicy świata, gdzie średnia roczna temperatura przekracza w dzień 28 stopni Celsjusza.
Ponieważ w każdej regule zdarzają się wyjątki, tak i tutaj wytrawni podróżnicy opowiedzą o całkiem przyjemnych pobytach np. w marcu oraz o tym, że pora deszczowa da się lubić, a np. w październiku deszcz pada tak rzadko, jak niewielu dociera wtedy turystów, co przekłada się na dodatkowy plus w postaci przedsezonowych cen.
Tajlandia – co spróbować
Nie bez przyczyny niemal w każdym większym mieście na świecie da się odnaleźć restauracje, które z większym lub mniejszym powodzeniem starają się serwować tajskie smaki. Kuchnia ta z zasady pikantna i dość zdrowa ma swoich oddanych zwolenników. Makaron i ryż podawane z mięsem i/lub warzywami, owoce morza, sycące zupy stanowią tu podstawę jadłospisu. „Mimo wyraźnych wpływów z zewnątrz oryginalność tajskiej kuchni wynika jednak głównie ze stosowanych przez Tajów własnych oryginalnych składników. Jednym z najbardziej charakterystycznych jest mleczko kokosowe oraz szereg aromatycznych przypraw, takich jak trawa cytrynowa, świeży imbir oraz limonki”. – charakteryzuje sztukę kulinarną Tajlandii Wikipedia.
Typowe dania, które wypadałoby zakosztować? Wymienione już wyżej pad thai składa się ze smażonego makaronu z odrobiną sosu, kurczakiem bądź krewetkami oraz z warzyw, tofu, kiełków fasoli, orzeszków, pasty tamaryndowej, limonki i przypraw.
Bangkok oraz inne większe miasta Królestwa Tajlandii stoją uliczną kuchnią. Znajdziemy w niej nie tylko przekąski, lecz także pełne, nieomal restauracyjne potrawy. Na uwagę zasługują tu szaszłyki z różnych rodzajów mięs i mięsnych przetworów.
Sporą popularnością cieszą się także wszelkie wariacje na temat potraw spod szyldu curry. Z szerokiej palety tajskich zup można wybrać np. ostro-kwaśną z krewetkami lub kokosowy „rosół” z kurczakiem, warzywami i ryżem, a na deser khao niao mamuang, czyli ryżowy kleik z mango. Coś dla spragnionych? Portal Tasteway.pl wśród 20 tajskich specjałów wymienia m.in. wodę kokosową, która wyśmienicie gasi pragnienie w upalną pogodę. Twórcy portalu Gonimy Słońce podkreślają, że owoce zarówno te, które znamy, jak i te mniej popularne, w swoim oryginalnym klimacie smakują o niebo lepiej. Przekonująco zachęcają do picia świeżo wyciskanych soków. Zwracają też uwagę na słodki frykas – lody kokosowe podawane w łupinach kokosów.
Tajlandia – co zobaczyć i co poczuć...
Sam Bangkok zasługuje na odrębną, książkową publikację. Jak zatem w kilkunastu zdaniach streścić osobliwości całej Tajlandii? Oto jest wyzwanie! Mówimy bowiem o lądzie, wyspach, wysepkach (także bezludnych), bajecznych piaszczystych plażach, skalistych szczytach gór, równikowej dżungli, niezwykłych budowlach, zabytkach z listy światowego dziedzictwa UNESCO, gąszczu ulicznych zabaw i ogromnych miejskich bazarów.
Listę tajskich przebojów mogłaby otwierać np. wybijająca się ponad większość zabudowań stolicy buddyjska świątynia Wat Arun. Jej historia sięga XII wieku, a wierzchołek 70. metra. Z zewnątrz można podziwiać ujmującą architekturę, a z wewnątrz – pokonawszy strome schody – zapierający widok na okolicę. Świątynia Świtu (polska nazwa Wat Arun) uchodzi za symbol Bangkoku i całego kraju, została odwzorowana na monecie 10-batowej.
Wat Arun napotyka jednak na potężną wewnętrzną konkurencję w postaci Świątyni leżącego Buddy z gigantycznym (blisko 50-metrowym) pomnikiem swego patrona oraz Świątyni szmaragdowego Buddy leżącej na terenie Wielkiego Pałacu Królewskiego, który także zasługuje na to, by poświęcić mu uwagę.
Tajlandia zaprasza mieszkańców i turystów do dziesięciu parków historycznych. Jeden z najsłynniejszych leży w prowincji Sukhothai i tak też się nazywa. Pozostałości dawnej stolicy Syjamu, głównie ruiny świątyń, rzeźby, mury, muzeum, a wszystko rozłożone na 70 km kwadratowych. Nie warto nawet podejmować próby, by wszystkie najważniejsze unikatowe zabytki Sukhothai zobaczyć, poruszając się pieszo. Kilka dni mogłoby nie wystarczyć. Dlatego park najlepiej przemierzać wypożyczonym na miejscu rowerem bądź autorikszą.
Gdyby nieco oddalić się od miejsc religijnego kultu czy w ogóle od budowli i rzeźb, to spośród licznej konkurencji zwracamy uwagę na dwie tajskie osobliwości.
Pierwszą niech będzie Elephant Nature Park, czyli okazja bliskiego obcowania ze słoniami. Ważna zasada: ogromne zwierzęta nie służą tu ludziom, tylko na odwrót. Zwiedzający mogą zatem pomagać w myciu czy karmieniu słoni, nie oczekując w zamian wyuczonych cyrkowych sztuczek czy przejażdżki na grzbiecie zwierzęcia. Gospodarze parku sami opisują swoją działalność jako centrum ratowania i rehabilitacji słoni.
Na finał zachowaliśmy coś ekstra. Otóż być w Tajlandii i nie zafundować sobie tajskiego masażu to trochę tak, jakby pójść na mecz piłkarski i przegapić rozstrzygającą bramkę. Nie popełniajcie takiej gafy. Za niewielką opłatą i niemal na każdym kroku można wstąpić na tajski masaż i poczuć się po tym… nieziemsko.