W obliczu intensyfikacji inwazji Rosji na Ukrainę wyprzedaż złotego została gwałtownie pogłębiona. EUR/PLN naruszył listopadowy szczyt, a nawet przekroczył 4,80, przez co znalazł się najwyżej od 2009 roku i Globalnego Kryzysu Finansowego. Frank był najdroższy w historii, a dolar od początków XXI wieku. Kursy walut ostro zawróciły dopiero z pomocą Narodowego Banku Polskiego, który zaoferował słowa i czyny: komunikat wspierający złotego wzmocnił sprzedażą walut na rynku. Mimo to kurs EUR/PLN jest w okolicy 4,75 a USD/PLN nad 4,25.
10 lutego – tego dnia kurs euro po raz pierwszy od lipca naruszył 4,50. Mniej więcej w tym samym czasie nastąpiło apogeum przejściowej zwyżki wartości euro w relacji do dolara i franka. Od tego czasu euro podrożało maksymalnie o ponad 30 groszy, czyli około 7 proc. Kursy dolara i franka poszły w górę o więcej niż 10 proc. Notowania CHF/PLN zbliżyły się wczoraj do 4,70 i osiągnęły nowe historyczne szczyty. Kurs dolara przebił maksima z pandemicznego krachu na rynkach finansowych z marca 2020 roku, przekroczył 4,31 zł.
Złoty należy do kilku najwrażliwszych na rosyjską inwazję walut. Wynika to zarówno z geograficznej bliskości działań wojennych, jak i również pogorszenia się perspektyw wzrostu gospodarczego nad Wisłą i u naszych najważniejszych partnerów handlowych. Należy przypomnieć, że pozytywny dla złotego trend krystalizował się przy udziale Narodowego Banku Polskiego. Nie tylko kontynuowano podnoszenie stóp procentowych (do 2,75 proc.), ale zapowiedziano dalsze podwyżki kosztu pieniądza, do 4 proc. bez szkody dla koniunktury. Dziś taki scenariusz staje pod sporym znakiem zapytania.
Złoty: NBP rusza z odsieczą i zbija kursy walut
Radykalnie zmieniło się również nastawienie banku centralnego do złotego: jego umocnienie stało się pożądane i miało wspomóc walkę z inflacją. W końcu niższe kursy walut na ceny przekładają się na sferę realną szybciej niż podwyżki stóp procentowych. Co więcej, działają tam, gdzie polityka pieniężna jest bezsilna, czyli między innymi na ceny surowców energetycznych i żywności. Z umocnienia złotego z pierwszej części roku nie zostało nic, waluty stały się wręcz rekordowo drogie.
Rosyjska inwazja niechybnie osłabi wzrost gospodarczy w całej Europie i dodatkowo napędzi inflację. Taka kombinacja sprawia, że interwencje walutowe mogą być postrzegane jako skuteczne i mniej kosztowne względem ostrzejszych podwyżek stóp procentowych. Wczoraj na sprzedaż walut na rynku hamującą wyprzedaż złotego zdecydował się NBP. Tym samym potwierdziły się oczekiwania Cinkciarz.pl, że jeśli wyprzedaż złotego będzie dynamicznie postępować, to Narodowy Bank Polski może przyjść z odsieczą i sprzedawać waluty obce, by zbić ich kursy. Wystosowano również komunikat, w którym stwierdzono, że deprecjacja jest niespójna z fundamentami gospodarki, a bank centralny ma wystarczające zasoby, by przeciwdziałać niepożądanym tendencjom i nadmiernej zmienności notowań. W podobnym tonie w wywiadzie dla PAP wypowiadał się również Rafał Sura, członek RPP.
Na razie zdecydowano się na działanie doraźne, pojawienie się NBP na rynku będzie mieć pozytywny, stabilizujący wpływ na kursy walut. O wyrwaniu się złotego z najgorszych opresji będzie można mówić po spadku EUR/PLN poniżej 4,67. Na konferencji po posiedzeniu RPP duże poruszenie wywołała wypowiedź Adama Glapińskiego, że jest rozważane, by wymiana unijnych funduszy nie była prowadzona w banku centralnym, lecz na rynku. Gdyby środki walutowe rządu faktycznie stały się źródłem dodatkowego popytu na złotego, to byłby to istotny impuls do jego umocnienia.
Euro: optymistyczne prognozy odchodzą w niepamięć
Rosyjska inwazja zwiększa prawdopodobieństwo ziszczenia się niebezpiecznego, stagflacyjnego scenariusza na Starym Kontynencie, w którym dynamika cen dodatkowo przyspiesza, a wzrost gospodarczy hamuje. Sprawia to, że tym razem inwestorzy jeszcze mocniej niż tradycyjnie w chwilach niepewności i strachu nad euro preferują bezpieczne przystanie, czyli dolara i franka. EUR/USD spadł w kierunku 1,11 a EUR/CHF schodzi pod 1,02.
W lutym wspólna waluta miała swoje pięć minut dzięki narastaniu oczekiwań, że Europejski Bank Centralny wypisze się z klubu „maruderów” w kolejce do podnoszenia stóp procentowych. Inwazja Rosji w zarodku stłamsiła nadzieje na przyśpieszenie wzrostu gospodarczego, które zapowiadały liczne barometry nastrojów, m.in. indeksy PMI i zneutralizowała przychylniejsze spojrzenie na euro. W kilkanaście dni z wyceny zmiany kosztu pieniądza w horyzoncie roku wyparowało 35 pkt bazowych. Dziś rynki finansowe ponownie odsuwają oczekiwania odnośnie do podwyżki stóp dopiero na rok 2023. Tradycyjnie euro i złoty jadą na jednym wózku: im lepiej dzieje się w strefie euro i tamtejszej gospodarce, tym większe pole do spadków EUR/PLN (idącego w parze z umocnieniem korony szwedzkiej, korony czeskiej, czy węgierskiego forinta).
Frank szwajcarski: SNB przed trudnym dylematem
W czasie gdy polskie władze monetarne z zaniepokojeniem muszą się przyglądać, jak złoty słabnie w oczach, z odwrotnym problemem muszą mierzyć się szwajcarscy bankierzy centralni. Niepokój i strach i tarapaty euro to woda na młyn franka, który jak magnes przyciąga kapitał. Waluta ta w relacji do euro jest najmocniejsza od feralnego dla frankowiczów 2015 roku. Podsyca to dyskusję o tym gdzie leży próg bólu władz monetarnych. W ostatnich miesiącach brak zdecydowanej reakcji na pogłębiające się umocnienie jest tłumaczony dezinflacyjnym wpływem tej tendencji.
Także po rosyjskiej inwazji może ona pomóc zmniejszyć uciążliwość niechybnego podbicia cen energii i żywności. Jednak gdyby trend umocnienia nabierał impetu, to nie można wykluczyć interwencji ze strony Szwajcarskiego Banku Narodowego – w tym przypadku miałyby one na celu przeciwny do wysiłków NBP efekt – osłabienie waluty.
Długofalowo najważniejsze dla franka będzie to, o ile szybciej EBC będzie porzucać kryzysową politykę pieniężną i jak przed SNB podniesie stopy procentowe. W ubiegłym roku władze monetarne strefy euro zajmowały tak łagodne stanowisko, że znalazły się w jednej lidze z bankami centralnymi Szwajcarii czy Japonii, czyli tymi, które nie mają pola do manewru i pozostaną wierne luźnej polityce przez wiele kwartałów. W poprzednich tygodniach pojawiło się światełko w tunelu zwiastujące, że EBC wypisze się z klubu maruderów normalizacji. To właśnie zmiana komunikacji stała za przejściowym podbiciem EUR/CHF do 1,06 pomagającym na moment zepchnąć CHF/PLN pod 4,25. W obliczu wojny na Ukrainie, która zdaniem części decydentów będzie zwiększać prawdopodobieństwo stagflacji na Starym Kontynencie, optymistyczne prognozy dla euro znów bardzo szybko się dezaktualizują jednocześnie, grzebiąc nadzieje na znacznie tańszego franka.
Powyższy komentarz nie jest rekomendacją w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z 19 października 2005 roku. Został on sporządzony w celach informacyjnych i nie powinien stanowić podstawy do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Ani autor opracowania, ani Cinkciarz.pl Sp. z o.o. nie ponoszą odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie informacji zawartych w niniejszym komentarzu. Kopiowanie bądź powielanie niniejszego opracowania bez podania źródła jest zabronione.
Zobacz również:
1 mar 2022 8:36
Kursy walut pozostają blisko szczytów, kurs euro nie może oderwać się od 4,70, kurs franka z rekordem w zasięgu (komentarz z 1.03.2022)
W obliczu intensyfikacji inwazji Rosji na Ukrainę wyprzedaż złotego została gwałtownie pogłębiona. EUR/PLN naruszył listopadowy szczyt, a nawet przekroczył 4,80, przez co znalazł się najwyżej od 2009 roku i Globalnego Kryzysu Finansowego. Frank był najdroższy w historii, a dolar od początków XXI wieku. Kursy walut ostro zawróciły dopiero z pomocą Narodowego Banku Polskiego, który zaoferował słowa i czyny: komunikat wspierający złotego wzmocnił sprzedażą walut na rynku. Mimo to kurs EUR/PLN jest w okolicy 4,75 a USD/PLN nad 4,25.
Spis treści:
Złoty: kursy walut z nowymi szczytami
10 lutego – tego dnia kurs euro po raz pierwszy od lipca naruszył 4,50. Mniej więcej w tym samym czasie nastąpiło apogeum przejściowej zwyżki wartości euro w relacji do dolara i franka. Od tego czasu euro podrożało maksymalnie o ponad 30 groszy, czyli około 7 proc. Kursy dolara i franka poszły w górę o więcej niż 10 proc. Notowania CHF/PLN zbliżyły się wczoraj do 4,70 i osiągnęły nowe historyczne szczyty. Kurs dolara przebił maksima z pandemicznego krachu na rynkach finansowych z marca 2020 roku, przekroczył 4,31 zł.
Złoty należy do kilku najwrażliwszych na rosyjską inwazję walut. Wynika to zarówno z geograficznej bliskości działań wojennych, jak i również pogorszenia się perspektyw wzrostu gospodarczego nad Wisłą i u naszych najważniejszych partnerów handlowych. Należy przypomnieć, że pozytywny dla złotego trend krystalizował się przy udziale Narodowego Banku Polskiego. Nie tylko kontynuowano podnoszenie stóp procentowych (do 2,75 proc.), ale zapowiedziano dalsze podwyżki kosztu pieniądza, do 4 proc. bez szkody dla koniunktury. Dziś taki scenariusz staje pod sporym znakiem zapytania.
Złoty: NBP rusza z odsieczą i zbija kursy walut
Radykalnie zmieniło się również nastawienie banku centralnego do złotego: jego umocnienie stało się pożądane i miało wspomóc walkę z inflacją. W końcu niższe kursy walut na ceny przekładają się na sferę realną szybciej niż podwyżki stóp procentowych. Co więcej, działają tam, gdzie polityka pieniężna jest bezsilna, czyli między innymi na ceny surowców energetycznych i żywności. Z umocnienia złotego z pierwszej części roku nie zostało nic, waluty stały się wręcz rekordowo drogie.
Rosyjska inwazja niechybnie osłabi wzrost gospodarczy w całej Europie i dodatkowo napędzi inflację. Taka kombinacja sprawia, że interwencje walutowe mogą być postrzegane jako skuteczne i mniej kosztowne względem ostrzejszych podwyżek stóp procentowych. Wczoraj na sprzedaż walut na rynku hamującą wyprzedaż złotego zdecydował się NBP. Tym samym potwierdziły się oczekiwania Cinkciarz.pl, że jeśli wyprzedaż złotego będzie dynamicznie postępować, to Narodowy Bank Polski może przyjść z odsieczą i sprzedawać waluty obce, by zbić ich kursy. Wystosowano również komunikat, w którym stwierdzono, że deprecjacja jest niespójna z fundamentami gospodarki, a bank centralny ma wystarczające zasoby, by przeciwdziałać niepożądanym tendencjom i nadmiernej zmienności notowań. W podobnym tonie w wywiadzie dla PAP wypowiadał się również Rafał Sura, członek RPP.
Na razie zdecydowano się na działanie doraźne, pojawienie się NBP na rynku będzie mieć pozytywny, stabilizujący wpływ na kursy walut. O wyrwaniu się złotego z najgorszych opresji będzie można mówić po spadku EUR/PLN poniżej 4,67. Na konferencji po posiedzeniu RPP duże poruszenie wywołała wypowiedź Adama Glapińskiego, że jest rozważane, by wymiana unijnych funduszy nie była prowadzona w banku centralnym, lecz na rynku. Gdyby środki walutowe rządu faktycznie stały się źródłem dodatkowego popytu na złotego, to byłby to istotny impuls do jego umocnienia.
Euro: optymistyczne prognozy odchodzą w niepamięć
Rosyjska inwazja zwiększa prawdopodobieństwo ziszczenia się niebezpiecznego, stagflacyjnego scenariusza na Starym Kontynencie, w którym dynamika cen dodatkowo przyspiesza, a wzrost gospodarczy hamuje. Sprawia to, że tym razem inwestorzy jeszcze mocniej niż tradycyjnie w chwilach niepewności i strachu nad euro preferują bezpieczne przystanie, czyli dolara i franka. EUR/USD spadł w kierunku 1,11 a EUR/CHF schodzi pod 1,02.
W lutym wspólna waluta miała swoje pięć minut dzięki narastaniu oczekiwań, że Europejski Bank Centralny wypisze się z klubu „maruderów” w kolejce do podnoszenia stóp procentowych. Inwazja Rosji w zarodku stłamsiła nadzieje na przyśpieszenie wzrostu gospodarczego, które zapowiadały liczne barometry nastrojów, m.in. indeksy PMI i zneutralizowała przychylniejsze spojrzenie na euro. W kilkanaście dni z wyceny zmiany kosztu pieniądza w horyzoncie roku wyparowało 35 pkt bazowych. Dziś rynki finansowe ponownie odsuwają oczekiwania odnośnie do podwyżki stóp dopiero na rok 2023. Tradycyjnie euro i złoty jadą na jednym wózku: im lepiej dzieje się w strefie euro i tamtejszej gospodarce, tym większe pole do spadków EUR/PLN (idącego w parze z umocnieniem korony szwedzkiej, korony czeskiej, czy węgierskiego forinta).
Frank szwajcarski: SNB przed trudnym dylematem
W czasie gdy polskie władze monetarne z zaniepokojeniem muszą się przyglądać, jak złoty słabnie w oczach, z odwrotnym problemem muszą mierzyć się szwajcarscy bankierzy centralni. Niepokój i strach i tarapaty euro to woda na młyn franka, który jak magnes przyciąga kapitał. Waluta ta w relacji do euro jest najmocniejsza od feralnego dla frankowiczów 2015 roku. Podsyca to dyskusję o tym gdzie leży próg bólu władz monetarnych. W ostatnich miesiącach brak zdecydowanej reakcji na pogłębiające się umocnienie jest tłumaczony dezinflacyjnym wpływem tej tendencji.
Także po rosyjskiej inwazji może ona pomóc zmniejszyć uciążliwość niechybnego podbicia cen energii i żywności. Jednak gdyby trend umocnienia nabierał impetu, to nie można wykluczyć interwencji ze strony Szwajcarskiego Banku Narodowego – w tym przypadku miałyby one na celu przeciwny do wysiłków NBP efekt – osłabienie waluty.
Długofalowo najważniejsze dla franka będzie to, o ile szybciej EBC będzie porzucać kryzysową politykę pieniężną i jak przed SNB podniesie stopy procentowe. W ubiegłym roku władze monetarne strefy euro zajmowały tak łagodne stanowisko, że znalazły się w jednej lidze z bankami centralnymi Szwajcarii czy Japonii, czyli tymi, które nie mają pola do manewru i pozostaną wierne luźnej polityce przez wiele kwartałów. W poprzednich tygodniach pojawiło się światełko w tunelu zwiastujące, że EBC wypisze się z klubu maruderów normalizacji. To właśnie zmiana komunikacji stała za przejściowym podbiciem EUR/CHF do 1,06 pomagającym na moment zepchnąć CHF/PLN pod 4,25. W obliczu wojny na Ukrainie, która zdaniem części decydentów będzie zwiększać prawdopodobieństwo stagflacji na Starym Kontynencie, optymistyczne prognozy dla euro znów bardzo szybko się dezaktualizują jednocześnie, grzebiąc nadzieje na znacznie tańszego franka.
Zobacz również:
Kursy walut pozostają blisko szczytów, kurs euro nie może oderwać się od 4,70, kurs franka z rekordem w zasięgu (komentarz z 1.03.2022)
Kursy walut nadal niestabilne: kurs euro wraca do 4,70 zł, kurs dolara do 4,20 zł, rubel zmieciony sankcjami (komentarz z 28.02.2022)
Kursy walut próbują zawracać: kurs euro blisko 4,65 zł, dolara nad 4,15 zł, a franka powyżej 4,50 zł (komentarz z 25.02.2022)
Krajobraz po rosyjskiej napaści: kursy walut ani myślą spadać, dolar i frank przyciągają kapitał (popołudniowy komentarz z 24.02.2022)
Atrakcyjne kursy 27 walut
Kurs na żywo.
Aktualizacja: 30s