Od kilku miesięcy inwestorzy coraz uważniej obserwują kurs juana. Jak ostatni komunikat Ludowego Banku Chin wpłynie na jego wartość w stosunku do dolara i czy przyczyni się do dłuższej stabilizacji na rynku walutowym - odpowiada Marcin Lipka, analityk Cinkciarz.pl.
Pobierz PDF (42.0 kB)
W piątek po południu „The Wall Street Journal”, powołując się na informacje z Ludowego Banku Chin (PBOC), napisał, że władze w Pekinie zamierzają osłabiać powiązanie juana (CNY) z dolarem amerykańskim (USD). Kurs chińskiej waluty ma być uzależniony od koszyka głównych walut, wchodzących w skład wymiany handlowej Państwa Środka (indeks juana).
Informacja zauważalnie pogłębiła przecenę na rynkach kapitałowych i negatywnie wpłynęła na notowania ropy naftowej, w obawie o powtórzenie się sytuacji z sierpnia br. Wtedy ruchy na juanie spowodowały ponad 10 proc. spadek amerykańskiego indeksu giełdowego S&P500. Między innymi z tego powodu również Rezerwa Federalna zrezygnowała z wrześniowego podniesienia stóp procentowych w USA.
Sierpniowe obawy rynków brały się głównie z tego, że dewaluacja ma służyć przede wszystkim poprawie konkurencyjności chińskich towarów. Spekulowano też, że ruch Pekinu może oznaczać, iż perspektywy rozwoju chińskiej gospodarki mogą być gorsze, niż się powszechnie uważa, a słabsza waluta ma wspomagać wzrost PKB. To dodatkowo negatywnie wpływało na wycenę walut rynków wschodzących oraz tych uzależnionych od eksportu surowców.
Czy to rzeczywiście taka zła informacja?
Warto jednak się zastanowić, czy zmiana w podejściu do wyceny juana będzie miała rzeczywiście negatywne konsekwencje w przyszłości. Uzależnienie kursu juana od dolara jest ryzykowne. Widać to w ostatnich kwartałach. Poważne wzmocnienie dolara amerykańskiego na rynkach globalnych powodowało, że również chińska waluta w znacznym stopniu musiała podążać za tym ruchem. Działo się tak, mimo że według informacji PBOC chińska wymiana towarowa z USA stanowi jedynie 26 proc. całości handlu zagranicznego.
W rezultacie według Bank for International Settlements (BIS) od połowy 2014 r. koszyk juana zyskał na wartości 13 proc. To może powodować dość szybką utratę konkurencyjności chińskich towarów, zwłaszcza w relacji do konkurentów z Azji.
Niewykluczone też, że jeżeli PBOC utrzymywałby sztywny kurs USD/CNY, wtedy ta sytuacja mogłaby się pogłębiać ze względu na oczekiwane podnoszenie stóp procentowych w USA i wzrost wartości dolara amerykańskiego. W pewnym momencie inwestorzy zaczęliby również wątpić w możliwość utrzymania tej strategii. To powodowałoby odpływ kapitału zagranicznego i konieczność agresywnego korzystania z rezerw walutowych przez PBOC. Na koniec jednak i tak mogłoby to doprowadzić do dewaluacji juana zdecydowanie bardziej gwałtowne, niż ma to miejsce obecnie.
Jak mogą wyglądać najbliższe tygodnie?
PBOC w oficjalnym komunikacie publikowanym na swojej stronie internetowej twierdzi, że momentem startowym dla indeksu juana jest początek 2015 r. i poziom 100 punktów. Na dzień 30 listopada br. indeks juana wzrósł, według informacji PBOC, o 2.93 proc. do poziomu 102.93 punktu. Wydaje się, że sam wybór punktu startowego dla indeksu nie jest przypadkowy.
Gdyby za moment początkowy uznano koniec 2013 r. lub - jak to robi BIS - 2010 r., wtedy ta różnica wynosiłaby odpowiednio ok. 15 i 25 proc. Mogłoby to sugerować chęć znacznego osłabienia waluty ze strony PBOC. W tym momencie jednak indeks sugeruje, że juan jest przewartościowany o ok. 3 proc. w stosunku do momentu bazowego, czyli 100 punktów.
Bardzo ważne jest również, jak bank centralny będzie komunikował się z rynkiem. Prawdopodobnie nadal wyższe notowania USD/CNY będą powodować obawy o kondycję chińskiej gospodarki oraz spadki na giełdach krajów rozwiniętych. Jeżeli jednak PBOC będzie więcej uwagi poświęcać odpowiedniemu przedstawieniu swoich argumentów, negatywna reakcja na wyższe notowania USD/CNY powinna się zmniejszać, zwłaszcza gdy koszyk juana pozostanie na niezmienionym poziomie.
W dłuższym terminie zmiana strategii walutowej chińskiego banku centralnego powinna zapobiegać napięciom na rynkach, a także redukować globalne ryzyko związane z dalszym oczekiwanym wzrostem wartości dolara po rozpoczęciu cyklu podnoszenia stóp procentowych w USA.