Zbliżający się do wybrzeży Stanów Zjednoczonych potężny huragan Florence nie powinien wpłynąć na ceny paliw. Niestety kierowcy w Polsce i tak muszą przygotować się na wyższe koszty tankowania ze względu na rosnące ceny europejskiej ropy i wybuch w niemieckiej rafinerii - pisze Marcin Lipka, główny analityk Cinkciarz.pl.
Huragany, które nawiedzają Stany Zjednoczone, często wpływają na ceny surowców energetycznych na całym świecie. Tym razem jednak zmiany na rynku paliw oraz ropy naftowej nie powinny być uzależnione od niszczycielskiego żywiołu.
Mapy Amerykańskiej Agencji Energetycznej (EIA) pokazują, że ścieżka huraganu, który ma uderzyć w głównie w wybrzeże Południowej oraz Północnej Karoliny, jest bardzo oddalona od rafinerii czy platform wiertniczych, zlokalizowanych przede wszystkim u wybrzeży Zatoki Meksykańskiej.
W zasięgu huraganu może się znaleźć natomiast rurociąg, którym olej napędowy i benzyna płyną z Zatoki Meksykańskiej do portów w Nowym Jorku. Chociaż i tu prawdopodobieństwo zniszczeń wydaje się ograniczone. Rurociąg przebiega bowiem dość daleko od linii brzegowej i raczej nie powinien ucierpieć przez żywioł.
Niestety, polskich stacji nie ominą podwyżki. Wprawdzie nie będą one żywiołowe, ale wyższych cen muszą spodziewać się kierowcy, którzy tankują olej napędowy (ON).
Następstwa blokady Iranu
Cena baryłki ropy Brent wznosi się blisko granicy 80 dolarów, a decyduje o tym m.in. znaczne zmniejszenie się produkcji z Iranu. W ciągu miesiąca spadła ona o 250 tys. baryłek dziennie (b/d) i w sierpniu wyniosła 3,5 mln b/d.
Mimo że amerykańskiej sankcje na Iran w praktyce zaczną obowiązywać dopiero w listopadzie, to już teraz, według informacji agencji Bloomberg, Korea Południowa zmniejszyła import ropy z Iranu do zera (w lipcu było to 200 tys. a w marcu nawet 400 tys. bpd). Ten i inne kraje będą oczywiście szukać dostaw ropy z alternatywnych kierunków, co podnosi globalne ceny.
Pewnym paradoksem jest także fakt, że różnica pomiędzy europejską ropą (Brent), a amerykańską (WTI) zwiększyła się do ok. 10 dolarów za baryłkę przez oczekiwane dalsze ograniczenie produkcji z Iranu (nawet poniżej 3 mln b/d). Europejczycy czy Azjaci płacą więc znacznie więcej za „czarne złoto” niż Amerykanie, chociaż to USA wprowadziło sankcje na Iran. Stany Zjednoczone jednak dzięki rewolucji łupkowej są mniej zależnie od sytuacji globalnej, a dodatkowo nie mają rozbudowanej infrastruktury do eksportu ropy, co wyrównałoby ceny na obu rynkach.
Wybuch w rafinerii nie pomaga. Diesel w cenie benzyny
Wysokie ceny ropy Brent zwiększają także presję na wzrost kosztów paliw. Dotyczy to szczególnie diesla, którego litr na europejskim rynku ARA (Amsterdam - Rotterdam - Antwerpia) w pierwszej dekadzie września doszedł do granicy 2,25 zł. To najwyższy poziom od niespełna 4 lat.
Poza kwestiami Iranu warto także zwrócić uwagę na wybuch w niemieckiej rafinerii zlokalizowanej blisko Ingolstadt. Cytowana przez media rzeczniczka Bayernoil twierdziła, że przywrócenie pracy w rafinerii może zająć tygodnie. Chociaż to nie jest szczególnie duży zakład (120 tys b/d przerobu), problemy w Niemczech podwyższają ceny na i tak już napiętym europejskim rynku.
W rezultacie w najbliższych dniach można spodziewać się wzrostów kosztów tankowania przede wszystkim diesla. Według danych Komisji Europejskiej olej napędowy w Polsce na początku września kosztował średnio 5,02 zł za litr. Niewykluczone, że w drugiej połowie miesiąca zostanie sforsowana granica 5,10 zł/litr, co będzie oznaczać, że ON na krajowych stacjach będzie najdroższy od 4 lat. Na pocieszenie natomiast benzyna bezołowiowa nie powinna wyraźnie zmienić ceny i utrzyma się prawdopodobnie blisko poziomu 5,10 zł, czyli w okolicach wartości widzianych od początku września.