Od początku roku irańska waluta straciła 75 proc. wartości. W kraju szaleje inflacja, władze odwołują ministra finansów, a były szef banku centralnego nie może opuszczać kraju. Z kolei zakaz handlu dolarami stymuluje ich przemyt z Afganistanu. I wszystkie te problemy nawiedzają Islamską Republikę jeszcze przed faktycznym nałożeniem sankcji na ropę - pisze Marcin Lipka, główny analityk Cinkciarz.pl.
W ciągu dwóch ubiegłych lat irańska gospodarka przeżywała boom. Z jednej strony był to wynik rosnących cen ropy naftowej i wzrostu eksportu. Z drugiej Iranem coraz szerzej interesował się kapitał zagraniczny, który zachęcony otwarciem się Teheranu na zewnątrz planował szereg inwestycji.
Teraz po boomie nie ma śladu, a państwo pogrąża się w ekonomicznym i politycznym kryzysie. Jeszcze na początku roku za dolara trzeba było płacić ok. 42 tys. riali, natomiast w minionych dniach czarnorynkowy kurs amerykańskiej waluty sięgnął przedziału 170-190 tys. riali (dane Bonbast.com). Oficjalna wartość USD publikowana przez bank centralny zmieniła się jednak nieznacznie (z 36 tys. do 42 tys. za dolara). Generuje to olbrzymie problemy dla gospodarki i zwiększa strach wśród obywateli. Jest także okazją do gigantycznych zysków dla afgańskich przemytników.
Walizki dolarów z Afganistanu
Sankcje nałożone przez Stany Zjednoczone postawiły Teheran pod ścianą. Kraj został praktycznie odcięty od handlu twardą walutą, a spodziewane ograniczenie eksportu ropy naftowej, ze względu na handlowe obostrzenia, każe rozważnie zarządzać rezerwami banku centralnego. Przez ostatnie miesiące zakazywano więc oficjalnego obrotu walutami, co wykreowało rozległy czarny rynek.
Pod koniec sierpnia „The Wall Street Journal” pisał, że handlarze walutą kontaktują się z klientami szyfrem, wykorzystując do tego popularne komunikatory na smartfony. Waluta jest dostarczana między innymi w tekturowych opakowaniach wraz z pizzą. Pojawia się jednak pytanie - skąd w kraju dolary, skoro ich obrót jest ściśle reglamentowany?
Tutaj z pomocą przychodzą afgańscy przemytnicy. Wcielają się w nich m.in. kierowcy, którzy regularnie odbywają podróże pomiędzy Afganistanem, a Iranem. Jeden z nich, cytowany przez agencję Bloomberg, twierdzi, że miesięcznie przewozi do Islamskiej Republiki 220 tys. dolarów amerykańskich.
Cały proceder jest opłacalny dzięki arbitrażowi. Irańska waluta jest wymienialna w Afganistanie, a kurs wymiany jest lepszy niż czarnorynkowy w Iranie. Część towarów, które mają regulowane ceny w Iranie bądź są sprowadzane przez przedsiębiorców mających dostęp do kursu dolara zbliżonego do banku centralnego, jest też znacznie tańsza niż w Afganistanie. Za sprzedane więc na czarnym rynku dolary afgańscy przemytnicy mogą zaopatrzyć się w podstawowe towary i sprzedać je z zyskiem w swoim kraju.
Według danych afgańskiego banku centralnego, przytaczanych przez agencję Bloomberg, nielegalny handel i przemyt walut w okresie od czerwca 2017 do czerwca 2018 mógł mieć wartość 4 mld dolarów. Legalny obrót wyniósł zaś zaledwie 2,6 mld dolarów.
W ostatnich dniach irański bank centralny ogłaszał zmniejszenie restrykcji w handlu walutami i dostępność gotówki w kantorach. Na razie jednak informacja ta, zamiast wzmocnić kurs riala, wywołała odwrotną reakcję. Może istnieć obawa, że liberalizacja będzie czasowa, co tylko przyczynia się do gwałtownego osłabienia irańskiej waluty (ok 20 proc. w tydzień).
Dramatyczny spadek eksportu ropy naftowej
Poza sankcjami na sektor finansowy, Teheran będzie musiał się zmagać również z tymi dotyczącymi ropy naftowej. Mimo że formalnie wejdą w życie dopiero 4 listopada, już teraz widać silny spadek eksportu irańskiej ropy. MFW jeszcze w marcu prognozowało, że w przyszłym roku Iran będzie eksportował 2,7 mln baryłek ropy dziennie (b/d).
Teraz wiele wskazuje na to, że może nastąpić spadek do poziomu 1 mln b/d w połowie 2019 r. (szacunki firmy FGE zamieszczone w „Financial Times”). Oznacza to olbrzymi ubytek w irańskim budżecie, ryzyko dla wymiany handlowej oraz systemowe braki twardej waluty. Sprzedaż ropy za granicę odpowiada ok. 60 proc. eksportu towarów i usług irańskiej gospodarki. W przyszłym roku miała stanowić niespełna połowę wszystkich przychodów budżetowych (dane MFW).
Uzależniona od eksportu ropy naftowej i importu większości pozostałych towarów gospodarka już teraz zmaga się z olbrzymią inflacją. Według oficjalnych danych banku centralnego wynosi ona 24,2 proc. (żywność w ciągu roku zdrożała o 35 proc.), ale podczas jednej z debat w irańskim parlamencie część bardziej konserwatywnych polityków zarzucała względnie umiarkowanej administracji Hasana Rouhaniego, że inflacja sięga 200 proc. Dodatkowo w ostatnich miesiącach stanowisko stracił minister finansów, a odwołany szef banku centralnego nie może opuszczać kraju.
Nie ma ratunku dla irańskiej gospodarki
Wydaje się, że w tym momencie nie ma żadnej nadziei dla irańskiej gospodarki. Obecnie Unia stara się przygotować narzędzia mające na celu ominięcie finansowych sankcji nałożonych przez USA i ułatwić eksport ropy naftowej do niektórych krajów, w zamian za utrzymanie przez Teheran porozumienia nuklearnego z 2015 r.
Wysiłki te prawdopodobnie nie będą skuteczne. Globalni gracze na rynku ropy naftowej czy wielonarodowe przedsiębiorstwa, w obawie o utratę amerykańskiego rynku, będą sceptyczni w kontekście pomysłu omijania sankcji i utrzymania relacji handlowych z Teheranem. Mało prawdopodobna jest także liberalizacja irańskiego reżimu, stąd sytuacja gospodarcza kraju może się jeszcze poważnie pogorszyć. Będzie to także równoznaczne z zauważalnym obniżeniem standardu życia mieszkających w Iranie obywateli.