W ostatnich godzinach na rynkach lała się krew. Amerykańskie indeksy giełdowe straciły od 3 do 4 proc. wartości. Analogiczne spadki widziane były w Azji i prawdopodobnie zostaną powtórzone również w Europie. Powodów dramatycznej przeceny może być wiele, ale Donald Trump ma jedno z najciekawszych wytłumaczeń. To Fed, amerykański bank centralny „zwariował” – pisze Marcin Lipka, główny analityk Cinkciarz.pl.
Wieloletnia hossa na amerykańskich parkietach skłaniała do szeregu analiz, że wyceny akcji mogą być zbyt wysokie. Dotyczyć to może zwłaszcza niektórych spółek technologicznych. We wrześniu OECD (Organizacja Rozwoju i Współpracy Gospodarczej) w prognozach ekonomicznych zwracała uwagę, że 10 lat po kryzysie na rynku finansowym budują się ryzyka. Na jednym ze slajdów prezentacji pokazany był właśnie wykres technologicznego indeksu Nasdaq, który od 2007 r. wzrósł o ponad 200 proc.
Szukanie bezpośrednich powodów akurat wczorajszego i dzisiejszego tąpnięcia jest trudne. Mogą to być rosnące obawy o spowolnienie na rynkach wschodzących czy ryzyko rozszerzenia się wojny handlowej pomiędzy USA a Chinami. Niewykluczone także, że inwestorzy już wcześniej uwzględnili dobre wyniki spółek za trzeci kwartał, które będą dopiero napływać w najbliższych dniach.
Ostatnio rynek amerykańskich obligacji skarbowych stał się także coraz bardziej konkurencyjny dla akcji. Podwyżki stóp procentowych przeprowadzone przez Fed, które mają na celu zmniejszenie ryzyk budowania się nierównowag gospodarczych powodują, że amerykańskie obligacje oferują oprocentowanie przekraczające 3 proc. Działania Rezerwy Federalnej są jak najbardziej pożądane, ale wyraźnie nie podobają się prezydentowi Stanów Zjednoczonych Donaldowi Trumpowi. Dlaczego?
Zwariowali po angielsku i po hiszpańsku
Amerykański prezydent wielokrotnie sugerował, że jego polityka gospodarcza przyczynia się do hossy na akcjach i bez zmian wprowadzonych przez administrację Białego Domu oraz zdominowanego przez Republikanów Kongresu wzrostów by nie było. Przypisywał więc sobie wzrost bogactwa amerykańskich obywateli.
Ta strategia jednak teraz teoretycznie odbiła się czkawką. Czy przypadkiem efekt niższych podatków nie wygasa zbyt szybko, a inwestorzy zaczynają się obawiać o rozpoczętą przez Donalda Trumpa wojnę handlową? Nic z tych rzeczy. Prezydent Trump dosłownie chwilę po zamknięciu się giełd w Nowym Jorku znalazł winnego. To amerykański bank centralny, czyli Fed.
Podczas krótkiej wypowiedzi dla dziennikarzy Donald Trump stwierdził: „Oni są bardzo restrykcyjni. Myślę, że Fed zwariował („I think the Fed has gone crazy”)”. Mogłoby się wydawać było to przejęzyczenie, gdyż zmniejszenie zaufania do banku centralnego przez władzę wykonawczą może rodzić negatywne skutki w przyszłości. Dodatkowo Rezerwa Federalna wcale nie postępuje błędnie.
W kolejnych godzinach okazało się, że to nie było przejęzyczenie. W wywiadzie telefonicznym dla telewizji Fox Business, Donald Trump powiedział: „Fed szaleje. Podnoszą stopy procentowe i to jest absurdalne" („The Fed is going wild. They are raising interest rates and it’s ridiculous"). Na sugestie, że spadki mogą mieć związek z wojną handlową, prezydent USA odpowiedział „To nie problem. Problemem jest według mnie Fed. Fed szaleje” („That’s not the problem. The problem in my opinion is the Fed. The Fed is going loco.”). Trudno powiedzieć czy hiszpańskie „loco” miało zwiększyć skalę oburzenia...
Wybory do Kongresu powodem ataku na Fed
Bezpośrednia ingerencja w politykę banku centralnego to poważna sprawa. Gdyby rzeczywiście miała ona miejsce, to znacznie zmniejsza zaufanie inwestorów oraz przedsiębiorców do USA. To właśnie w Turcji prezydent Erdogan poprzez wpływ na bank centralny przyczynił się do wzrostu inflacji do ok. 25 proc. i 40 proc. osłabienia tureckiej liry w ciągu roku.
W przypadku Stanów Zjednoczonych instytucje tego kraju są na tyle silne, że powinny przetrwać presję ze strony Białego Domu. Gra prezydenta Trumpa toczy się prawdopodobnie nie tyle o faktyczne obniżenie stóp procentowych przez Fed czy spowolnienie ich wzrostu, ile o zaplanowane na 6 listopada wybory do Kongresu.
Donald Trump będzie więc starał się utrzymywać narrację, że wzrosty na rynkach były rezultatem jego dobrych decyzji, a spadki to już wynik działań Rezerwy Federalnej, która po prostu zwariowała, podnosząc stopy procentowe. Czy ta strategia się powiedzie? Przekonamy się o tym już za niespełna miesiąc, gdy Amerykanie wybiorą nowy skład Kongresu.