W poniedziałek ogłoszono, że Grecja w zamian za przeprowadzenie poważnych reform dostanie w ramach pomocy od wierzycieli ponad 80 mld euro. Jednym z warunków jest jednak utworzenie specjalnego funduszu, którego zadaniem będzie sprywatyzowanie majątku państwowego o wartości 50 mld euro.
Pobierz PDF (43.0 kB)
Czy uzyskanie takiej kwoty jest w ogóle możliwe? Tłumaczy Marcin Lipka, analityk walutowy Cinkciarz.pl.
Po wielomiesięcznych rozmowach greccy wierzyciele zgodzili się na rozpoczęcie negocjacji dotyczących uruchomienia trzyletniego pakietu pomocy na kwotę 85 mld euro. Ateny jednak będą musiały w środę (15 lipca) uchwalić ustawy zmieniające zasady naliczania podatku VAT. Konieczne będzie także przegłosowanie planu naprawy systemu emerytalnego oraz zapewnienie niezależności narodowego biura statystycznego.
Prawdopodobnie w kolejnych czterech tygodniach Grecja zostanie zobowiązana do przeprowadzenia zmian w sądownictwie i na rynku pracy oraz uelastycznienia zasad sprzedaży detalicznej, czyli m.in. otwarcia sklepów w niedzielę. Najciekawszym pomysłem jest jednak program prywatyzacji. Według wierzycieli ma przynieść Atenom dochody w wysokości 50 mld euro. Trzy czwarte z tej kwoty zostanie przeznaczone na spłatę długów i dokapitalizowanie greckich banków. Pozostała część, czyli około 12 mld euro, będzie przekazana na inwestycje.
To już było
Cztery lata temu, czyli w momencie negocjowania poprzedniego programu pomocowego, przedstawiono niemal identyczny plan. W czerwcu 2011 r. „The Wall Street Journal” informował, że Ateny w ramach nowego programu pomocowego będą musiały sprywatyzować majątek o wartości 50 mld euro. Wtedy też Grecja dostała zalecenie, aby realizacja sprzedaży krajowego majątku zakończyła się w 2015 r.
Co z tych zaleceń zostało zrealizowane? Zgodnie z informacjami przedstawionymi pod koniec 2014 r. przez Hellenic Republic Asset Development Fund (HRADF), czyli specjalną jednostkę zajmującą się sprawami prywatyzacji w Grecji, od 2011 r. sprzedano majątek o wartości 7.7 mld euro. Do tej pory na konto państwa wpłynęło jednak tylko 3.1 mld euro. Poprzednie zobowiązania Greków nie zostały wypełnione. Trudno więc się dziwić, że najbardziej zainteresowana sprawą delegacja niemiecka pierwotnie chciała, by fundusz prywatyzacyjny znajdował się w Luksemburgu i stamtąd był zarządzany pod nadzorem Brukseli.
Okazało się jednak, że instytucja znajdować się będzie na terenie Grecji, a kierować nią będą krajowe władze pod nadzorem strefy euro. Innym, być może jeszcze poważniejszym problemem, jest kwestia majątku, który ma zostać sprzedany prywatnym właścicielom. Dla dziesięciomilionowego państwa, którego sytuacja makroekonomiczna jest katastrofalna, 50 mld euro to dość znacząca kwota. Transakcje przeprowadzone w ostatnich latach przez HRADAF pokazują, że to, co było łatwe do spieniężenia lub mało kontrowersyjnie społecznie, zostało sprzedane.
Według danych HRADF, od 2011 r. uzyskano do budżetu 380 mln euro między innymi ze sprzedaży licencji telefonii komórkowej, prawie miliard euro z licencji na operowanie kasynami czy 770 mln euro za 12-letni kontrakt zarządzania państwową loterią.
Spoglądając na projekty, których przetarg się już rozpoczął, trudno znaleźć oferty o wartości pozwalającej na miliardowe przychody. Wśród kilkunastu propozycji znajduje się między innymi była amerykańska baza wojskowa w Heraklionie czy pole golfowe „Kassandra”. Nawet jeżeli nieruchomości te znajdą kupców, przychody z ich sprzedaży będą symboliczne w relacji do potrzeb kraju.
Spółki skarbu państwa też nie wystarczą
Premier Alexis Tsipras w przeszłości wielokrotnie powtarzał, że nie będzie prywatyzował przedsiębiorstw użyteczności publicznej. Nawet jeżeli rzeczywiście w ostatnich dniach zmienił zdanie, to wartość projektów w planach HRADF jest niska w relacji do wymagań wierzycieli. Zaliczają się do nich między innymi firmy zajmujące się publiczną dystrybucją gazu ziemnego, elektryczności, wody czy odprowadzaniem ścieków. Do prywatnego właściciela mogłoby także trafić 30 proc. udziałów greckiej rafinerii. Ponieważ jej giełdowa wartość obecnie wynosi półtora mld euro, raczej nie można się spodziewać, że uzyska się za nią więcej niż 500 mln euro.
Zakładając, że sprzedaż spółek publicznych zostanie przeprowadzona w całości i porównując ich wycenę do analogicznych podmiotów za granicą, nie należy oczekiwać więcej niż 10 mld euro wpływów z prywatyzacji na przestrzeni najbliższych lat. Dodatkowym warunkiem jest także ustabilizowanie się sytuacji ekonomicznej w Grecji oraz porozumienie ze związkami zawodowymi, które już zapowiadają protesty.
Niewykluczone więc, że w kwestii „zastawienia” greckiego majątku premier Tsipras okazał się sprytniejszy od europejskich decydentów wiedząc, że wpływy uzyskane z prywatyzacji będą wielokrotnie mniejsze niż 50 mld euro. Możliwe także, że Bruksela jest świadoma tego, że majątek państwowy w Grecji jest znacznie mniej warty, a jego celowe przewartościowanie miałoby jedynie uspokoić niezadowolenie społeczne w krajach wierzycieli.