Produkcja przemysłowa w Niemczech spadła w listopadzie najbardziej od dekady. Inne dane z niemieckiej gospodarki również pokazują znacznie spowolnienie koniunktury, a nawet możliwość zagrożenia recesją. Publikacje makroekonomiczne z Niemiec to fatalne informacje dla Polski – pisze Marcin Lipka, główny analityk Cinkciarz.pl.
Już od dobrych kilku miesięcy niemiecka gospodarka wyraźnie niedomaga. W trzecim kwartale 2018 r. mieliśmy spadek PKB na poziomie 0,2 proc. k/k i słabiutki rozwój na poziomie 1,2 proc. r/r. Niemiecki bank centralny (Bundesbank) tłumaczył ten fakt głównie kwestiami regulacyjnymi w przemyśle motoryzacyjnym, co czasowo wstrzymywało produkcję w tym sektorze.
Niestety, wiele wskazuje na to, że problemy naszego zachodniego sąsiada nie są przejściowe i ograniczone tylko do nowych norm spalin. Mimo że niemiecka gospodarka jest jedną z najlepiej zarządzanych na świecie, kłopotów może być znacznie więcej, niż wcześniej sądzono.
Załamanie produkcji. Najgorzej od wielkiej recesji
Dramatem można określić dane o produkcji przemysłowej za listopad, które zostały opublikowane 8 stycznia. Spadła ona o 4,7 proc. r/r, czyli najbardziej od końca 2009 r. Czasami bywa, że tak silne, nagłe spadki są spowodowane czynnikami jednorazowymi, sezonowymi zaburzeniami (pogoda, liczba dni roboczych) czy wyraźnie ujemnym wkładem np. sektora energetycznego. Tym razem fatalnych danych nie da się jednak usprawiedliwić żadnymi nadzwyczajnymi wydarzeniami. Dlaczego?
Przede wszystkim negatywny trend jest widoczny już od dobrych kilku miesięcy. Jeszcze na przełomie lat 2017 i 2018 produkcja rosła w tempie ok. 6 proc. r/r. Jednak już od połowy ub.r. wahała się ona już blisko granicy 0. Teraz negatywny trend po prostu wyraźnie przyspieszył.
Nadchodzące problemy produkcji przemysłowej już od czerwca ub.r. sugerowały ujemne w relacji rok do roku zamówienia w przetwórstwie przemysłowym. Ich 5-miesięczna średnia r/r jest na poziomie minus 2,5 proc. po pięciu z rzędu ujemnych odczytach (w listopadzie było to minus 4,6 proc.).
Martwić może także fakt, że spowolnienie produkcji dotyczy wszystkich kluczowych komponentów. Ujemna dynamika dotyczyła zarówno sektora wydobywczego, budowlanego czy wytwarzania energii, jak i najważniejszego komponentu, czyli przetwórstwa przemysłowego (spadek o 4,8 proc. r/r). Również w podziale na dobra konsumpcyjne i inwestycyjne widać wyłącznie negatywne odczyty.
Słabość z drugiej połowy roku w niemieckim przemyśle potwierdza także fakt, że indeks produkcji (wyrównany sezonowo oraz o liczbę dni roboczych) jest obecnie na poziomie z początku 2017 r. Oznacza to, że półtora roku silnego wzrostu (początek 2017 – połowa 2018) zostało utracone zaledwie w 5 miesięcy (lipiec-listopad 2018).
Prognozy Bundesbanku. Śmiech przez łzy
Jamie Murray, szef europejskich ekonomistów Bloomberg Economics, w dzisiejszym komentarzu do danych z Niemiec sugerował, że spadek produkcji w przemysłowej w całym czwartym kwartale może spowodować obniżenie się PKB w ostatnim kwartale ub.r. na poziomie 0,3 proc. k/k. Oznaczałoby to, że niemiecka gospodarka zaliczyłaby techniczną recesję (dwa kwartały z rzędu spadku PKB).
Wydaje się jednak, że ta prognoza może być zbyt pesymistyczna, zwłaszcza że sprzedaż detaliczna w Niemczech jeszcze rośnie. Nie zmienia to jednak faktu, że rok 2018 (zwłaszcza jego druga połowa) był fatalny dla największej gospodarki strefy euro.
Porażką można nazwać także prognozy Budnesbanku z połowy grudnia ub.r. Już w czasie publikacji wydawały się one nierealne. Niemiecki bank centralny szacował trzy tygodnie temu wzrost na poziomie 1,5 proc. w 2018 r. Teraz nawet połowa tej wartości (0,7-0,8 proc.) będzie sukcesem, co oznacza, że zeszły rok był najgorszym dla Niemiec od kryzysu zadłużeniowego strefy euro. Wcześniej oczekiwano natomiast, że ubiegły rok może być jednym z najlepszych w minionej dekadzie (projekcje KE z zimy 2018 r. zakładały wzrost dla Niemiec na 2,3 proc. w ub.r.).