Od 2011 r. do Niemiec przybyło ponad 8 milionów zarobkowych imigrantów, głównie z Europy. W większości mieli oni bardzo pozytywny wpływ na gospodarkę. Trudniejsza jest natomiast ocena ekonomicznych skutków ostatniej fali uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki. Olbrzymie koszty ich integracji mogą jeszcze latami przeważać nad dodatnim wkładem w rynek pracy – pisze Marcin Lipka, główny analityk Cinkciarz.pl.
Chociaż doniesienia dotyczące migracji w Europie zdominowane były w ostatnich latach przez problem uchodźców szukających pomocy i schronienia, to jednak w latach 2011-2017 do Niemiec przyjeżdżali przede wszystkim ludzie zainteresowani pracą i wyższymi wynagrodzeniami niż w swoim macierzystym kraju.
Na 10 milionów osób, które przybyły do Niemiec w badanych siedmiu latach, ponad 8 mln stanowili imigranci zarobkowi – według danych Niemieckiego Instytutu Badań Gospodarczych (DIW Berlin). Większość z nich pochodziła z państw, które weszły do Unii po 2004 r. Średnio co roku przybywało do Niemiec bez mała 600 tys. osób z państw nowej Unii i 150 tys. z 12 krajów strefy euro. Obecnie wszyscy imigranci, łącznie z uchodźcami (ok. 1,8 mln), stanowią już prawie 15 proc. populacji Niemiec w przedziale wiekowym 15-74 lata.
Pozytywny wpływ na konkurencyjność i PKB
Zatrudnieni z zagranicy pozwolili Niemcom znacznie zredukować napięcia na rynku pracy. Mimo wysokiej aktywności dochodzącej do 80 proc. (w Polsce ok. 10 pkt proc. mniej – według danych Eurostatu) niemieckiej gospodarce brakowało ludzi do pracy. Tę lukę wypełniają właśnie przyjezdni, nie tylko z Unii, ale również z innych krajów Europy czy Azji.
Współczynnik aktywności zawodowej dla tej grupy osób jest równie wysoki co wśród obywateli Niemiec, a bezrobocie pracowników przybyłych z Unii zaledwie o ok. 2 pkt proc. przekracza jego ogólny poziom w RFN.
Napływ pracowników z innych krajów pozwala także ograniczać koszty niemieckim przedsiębiorstwom, co mimo niskiego bezrobocia (3,3 proc.) pozwala utrzymywać jednostkowe koszty pracy w ryzach. Międzynarodowy charakter niemieckich przedsiębiorstw i ich wielokulturowi pracownicy także przyczyniają się do ogólnego wzrostu konkurencyjności całej gospodarki naszego zachodniego sąsiada.
Według danych DIW („EU immigration has increased Germany's economic growth”) w latach 2011-2016 nowo napływający pracownicy z Unii wspierali każdego roku wzrost gospodarczy w Niemczech średnio o ok. 0,2 pkt proc., a w 2015 r. było to nawet 0,3 proc. (przy całkowitym rozwoju na poziomie 1,5 proc.). To był bardzo znaczący wkład, biorąc pod uwagę rozmiar niemieckiej gospodarki.
Ogrom pracy z uchodźcami
W latach 2015-2016 o status uchodźcy starało się ponad 1,1 mln obywateli z 8 krajów, głównie z Syrii, Iraku, Afganistanu, Iranu i Erytrei. Mimo szerokiej pomocy ze strony Niemiec dla osób uciekających przed wojną skuteczna integracja tych osób, w przeciwieństwie do regularnych imigrantów, jest bardzo trudna.
Skalę problemu pokazują dane Federalnego Biura ds. Migracji i Uchodźców (BAMF). Według kompleksowych badań ankietowych prowadzonych wśród uchodźców tylko 34 proc. osób jest w stanie czytać i pisać, posługując się łacińskim alfabetem. Pozostali albo go nie znali w momencie badania (51 proc.), albo nie umieli czytać nawet w swoim języku (15 proc.). Dla tych osób przewidziano nawet 1200 godzin nauki, by ich umiejętności językowe doprowadzić przynajmniej do poziomu A2 (niższy średniozaawansowany).
Chociaż, jak wynika danych z raportu DIW („Language skills and employment rate of refugees in Germany improving with time”) opublikowanego pod koniec stycznia 2019 r., możliwości językowe poprawiają się wraz z upływającym czasem, to jednak widać także dużą przepaść pomiędzy wykształceniem Niemców oraz uchodźców.
Mimo że kariera zawodowa uchodźców, licząc od przyjazdu do Niemiec, wynosiła średnio ok. 10 lat, to wykształcenie wyższe ma tylko 11 proc. osób (dla Niemców w wieku 30-34 lata jest to 34 proc.). Ważne w przypadku niemieckiego rynku pracy rozbudowane szkolenia zawodowe ma jedynie 5 proc. osób z wykształceniem średnim. Wśród Niemców jest to 59 proc.
Olbrzymie wyzwanie w integracji kobiet
Chociaż w populacji uchodźców tylko 30 proc. stanowią kobiety, to wyzwanie ich integracji może być znacznie poważniejsze niż w przypadku mężczyzn. Według szczegółowych badań ankietowych z drugiej połowie 2017 r. (dane znane dopiero od kilku tygodni) zatrudnienie kobiet, które były zmuszone do ucieczki ze swoich krajów z powodów politycznych czy wojny, wyniosło w Niemczech zaledwie 6 proc. (czyli aż 94 proc. była nieaktywna zawodowo lub szukała pracy) po okresie ok. 2 lat pobytu w kraju. W przypadku mężczyzn było to 27 proc.
Nawet w przypadku, gdy liczba uchodźców była niewielka (w latach 2004-2010 tylko ok. 30 tys. rocznie), to uczestnictwo kobiet w rynku pracy także znacznie odbiegało od mężczyzn. Publikacja OECD „Triple disadvantage? The integration of refugee women” pokazuje, że współczynnik zatrudnienia kobiet uchodźców w Niemczech po 6-10 latach od przyjazdu wynosił tylko ok. 20 proc. Podobnie było w Austrii. W Danii, Szwecji czy Norwegii są to wartości z przedziału 30-40 proc., czyli też bardzo mało.
Z publikacji DIW wynika również, że choć przed przyjazdem kobiety w większości wykonywały prace wymagające średnich lub wysokich kwalifikacji (w większym stopniu niż mężczyźni), to będąc w Niemczech, aż 61 proc. z nich wykonuje prace niewymagające żadnych kwalifikacji lub jedynie podstawowych. Jest to zdecydowanie większa różnica niż w przypadku mężczyzn. Trudności w odpowiednim wykorzystaniu umiejętności i kwestie kulturowe mogą więc powodować kłopoty w zintegrowaniu kobiet z niemieckim rynkiem pracy, a także i społeczeństwem.
Dziesiątki miliardów euro kosztów
W przeciwieństwie do zwykłej imigracji zarobkowej, gdzie państwo goszczące praktycznie nie ponosi żadnych kosztów, uchodźcy stanowią poważny wydatek i wyzwanie logistycznie zarówno na szczeblu lokalnym, jak i federalnym.
Według cytowanych w połowie 2018 r. przez Reutersa danych niemieckiego ministerstwa finansów, do których dotarł „Der Spiegel”, koszty dla niemieckiego podatnika związane z uchodźcami są szacowane na 70 mld euro na szczeblu federalnym i kolejne 8 mld euro w przypadku landów.
Aż 31 mld euro ma zostać wydane na walkę z przyczynami migracji w krajach, z których uciekają obywatele. 21 mld euro ma zostać przeznaczone na zasiłki, a 13 mld na kursy językowe i inne inicjatywy mające na celu wspierać integrację. To wszystko są koszty jedynie do 2022 r. Bez problemu można szacować, że w sumie one przekroczą 100 mld euro, biorąc pod uwagę cały proces integracji.
Ponieważ w Niemczech jest ok. 40 mln gospodarstw domowych, to łatwo obliczyć, że koszty związane z uchodźcami oznaczają wydatki na poziomie 2 tys. euro na każde gospodarstwo domowe. Patrząc na kwestię z drugiej strony i upraszczając nieco problem na każdego uchodźcę, wydatki sięgną ok. 40 tys. euro w ciągu 4 lat.
Jakie rozwiązanie?
Obecnie Niemcy mają praktycznie tylko jedno wyjście. Starać się (co zresztą jest obserwowane) jak najlepiej zintegrować uchodźców ze społeczeństwem. Jedynie poprzez budowę odpowiednich umiejętności zawodowych i znajomość języka wśród azylantów możliwe jest znalezienie satysfakcjonującej pracy i przyszły dodatni wkład do niemieckiej gospodarki.
Ułatwiać to powinna dobra współpraca pomiędzy sektorem edukacji, organizacjami pozarządowymi, przedsiębiorstwami, rządem federalnym oraz krajami związkowymi. Jednak nawet w przypadku wysiłku całego społeczeństwa integracja będzie trudna i kosztowna, przede wszystkim ze względu na skalę napływu uchodźców i poważne różnice kulturowe.