Jeśli w niedzielnym głosowaniu wygra urzędujący prezydent Bronisław Komorowski, prawdopodobnie na chwilę wzmocni to polską walutę. Natomiast zwycięstwo europosła Andrzeja Dudy mogłoby ją nieznacznie osłabić. Jak dokładnie może to wyglądać i skąd o tym wiemy? Tłumaczy Marcin Lipka, analityk walutowy Cinkciarz.pl.
Pobierz PDF (43.3 kB)
Zwykle na długo przed wyborami rynek zastanawia się, jak wyniki głosowania wpłyną na kursy walut. Najsilniejsze reakcje pojawiają się oczywiście wtedy, kiedy wyniki okazują się mocno zaskakujące. Dobrym punktem odniesienia w przypadku tych wyborów są więc wydarzenia z 2005 r.
Polityczne zmiany i gospodarcze skutki
Dziesięć lat temu kalendarz wyborczy przewidywał najpierw wybory parlamentarne, a później prezydenckie. Jednak przedłużające się negocjacje pomiędzy koalicją PiS i PO sprawiły, że tamta historia może być dobrą wskazówką w przewidywaniach możliwej reakcji złotego na polityczne zmiany w najbliższych dniach czy też miesiącach.
Na początek warto cofnąć się mniej więcej do czerwca 2005 r. Znakomita większość sondaży pokazywała wtedy, że zarówno wybory parlamentarne, jak i prezydenckie, wygrają przedstawiciele PO. Rynek odbierał to jako element wzmacniający złotego. Nawet jeżeli w sejmie czy w senacie Platforma Obywatelska nie zdobyłaby wyraźnej większości, to rząd z PiS byłby równie korzystny dla polskiej gospodarki. Mogło być to możliwe ze względu na zapowiedzi obu partii o obniżeniu podatków, zmniejszeniu kosztów administracji, ulgach dla przedsiębiorców i walce z korupcją.
Prorynkowe zmiany obiecywane przez główne ugrupowania spowodowały, że jeszcze przed wyborami złoty zyskał około 15 gr do euro. I choć kierunek na złotym tradycyjnie pokrywał się ze zmianami na koronie czeskiej czy forincie węgierskim, to jednak złotówka wzmacniała się znacznie szybciej niż inne waluty z naszego regionu.
Zaskakujące zwycięstwa PiS
Rzeczywistość okazała się jednak zdecydowanie bardziej skomplikowana. Wybory parlamentarne, które odbyły się 25 września, wygrało PiS z przewagą prawie 5 proc. nad PO. Tuż po otwarciu rynku następnego dnia, złoty stracił 1.5 proc. wartości. Podczas kolejnych sesji handel był już jednak zdecydowanie bardziej spokojny.
Stabilizacja notowań wynikała nie tylko z uwzględnienia wyborczych rezultatów w kursie waluty, ale także ze względu na zapewniania prezesa Kaczyńskiego o chęci osiągnięcia kompromisu z PO w sprawach gospodarczych. Podobnie optymistyczne stwierdzenia na temat przyszłej koalicji z PiS wygłaszał między innymi Jan Rokita, ówczesny wiceszef PO.
Dwa tygodnie po wyborach parlamentarnych odbyły się wybory prezydenckie. Pierwsze starcie wygrał Donald Tusk z wynikiem 36 proc. przed Lechem Kaczyńskim (33 proc.). Mimo dość niewielkiej przewagi preferowanego przez rynek kandydata Platformy, złoty wzmocnił się w dwa dni o około 5 gr. W pewnym momencie wrócił nawet do poziomu sprzed wyborów do sejmu i senatu.
Druga tura wyborów (23 października) skończyła się jednak kolejnym zaskoczeniem dla rynku. Praktycznie żadne sondaże nie dawały zwycięstwa Lechowi Kaczyńskiemu. Tym razem jednak reakcji na złotym praktycznie nie było, gdyż inwestorzy cały czas zakładali, że koalicja PO-PiS jednak powstanie. Dopiero sugestie Kazimierza Marcinkiewicza o uformowaniu rządu mniejszościowego spowodowały, że złoty w ciągu dwóch dni osłabił się o 10 gr.
Inwestorzy zmęczeni polityką
Złoty był słaby mniej więcej do połowy listopada 2005 r. W kulminacyjnym momencie euro kosztowało o 17 gr więcej, niż przed wyborami parlamentarnymi we wrześniu. Warto jednak podkreślić, że zrealizował się najbardziej niekorzystny scenariusz według graczy na rynku walutowym. Powstał mniejszościowy i mniej reformatorski rząd. To rzadko jest pozytywną informacją dla kapitału zagranicznego, zaangażowanego w aktywa gospodarek wschodzących.
Co ciekawe jednak, przez kolejne tygodnie inwestorzy „zmęczyli” się polityką i dobry nastrój na złotym powrócił. Już na początku grudnia wartość euro spadła do poziomu sprzed wyborów. Złoty znowu zaczął zachowywać się podobnie do innych walut w rozwijających się krajach.
Co się stanie z walutami?
Gracze rynku walutowego mają w tej chwili bardzo podobne oczekiwania do tych, które mieli 10 lat temu. Zwycięstwo w niedzielnym głosowaniu urzędującego prezydenta Bronisława Komorowskiego prawdopodobnie chwilowo wzmocniłoby polską walutę, a wygrana europosła Andrzeja Dudy mogłaby ją nieznacznie osłabić. Wydaje się jednak, że efekt byłby krótkotrwały.
Zdecydowanie więcej może się wydarzyć przed jesiennymi wyborami do parlamentu. Dominująca część rynku przez kilka tygodni przed głosowaniem, będzie starała się budować odpowiednią narrację. Ma to przekonać resztę jego uczestników, że zwycięstwo jednej czy drugiej formacji politycznej może poważnie zaburzyć notowania złotego nawet w dłuższym terminie. Jednak podobnie jak 10 lat temu, wpływ głosowania na kurs nie powinien trwać dłużej niż kilka tygodni, niezależnie od wyniku. Nawet wyraźna wygrana jednej czy drugiej wiodącej partii prawdopodobnie nie zaburzy kursu euro o więcej niż kilkanaście groszy w krótkim terminie.
Dodatkowo na scenie politycznej nie widać ugrupowania, które mogłoby zatrzymać pozytywne procesy obserwowane w krajowej gospodarce. Biorąc także pod uwagę otoczenie zewnętrze i nastawienie krajowych władz monetarnych, złoty cały czas ma potencjał do wzrostu wartości w relacji do euro, niezależnie od wyborczych preferencji Polaków.